poniedziałek, 1 lutego 2010

Wyscig szczurow czy gniazdo os?

Moja firma ostatnio coraz bardziej zaczyna mnie denerwować... Praca tutaj trafiła mi się jak ślepej kurze ziarno. Skończyłam licencjat, znalazłam sobie jakiś staż na przetrwanie, żeby nie siedzieć bezczynnie w domu. Staż jak staż, poznałam naprawdę super ludzi, których teraz z perspektywy czasu coraz bardziej mi brakuje. Niestety musiałam szukać czegoś innego, za normalne pieniądze - wtedy UP placił "az" 475 zł za miesiąc odwalania czarnej roboty za tych, którym się nie chciało, wiec wystarczało mi na paliwo i dosłownie na waciki. Do tego trzeba bylo placic czesne za mgr, wiec bylo ciezko. Kiedy tylko miałam w pracy dostęp do komputera i wolną chwilę namiętnie przeglądałam portale z ofertami pracy i wysyłałam CV, wszędzie tam gdzie zapowiadało się ciekawie lub wysylalam po to, zeby pozniej nie pluc sobie w brode, ze moglam wyslac, moze tym razem  by sie udalo. Wysyłałam i wysyłałam i przez 2 miesiące nikt nie odpowiedział, aż pewnego dnia zadzwonił telefon z zaproszeniem na rozmowę kwalifikacyjną. Nie bylam zachwycona sama firma, bo rozne opinie slyszalam na jej temat, zarowno dobre jak i zle, ale z wielka ochota poszlam na rozmowe, zeby zobaczyc jak to w ogole jest. Poszlam, pogadalam prawie godzine, a tydzien pozniej zadzwonili do mnie, ze chca mi zaproponowac prace. Poczatki byly trudne, bo branza w ktorej przyszlo mi pracowac byla jak z innej galaktyki w porownaniu z tym, jakie konczylam studia. No ale jakos powoli nauczylam sie wszystkiego i bardzo polubilam swoja prace. Do tej pory lubie to co robie, mam kontakt ze swietnymi ludzmi z innych krajow, tworze rozne raporty itd. i naprawde mi sie to podoba... tylko ta atmosfera w pracy... Niby na pierwszy rzut oka wszystko wyglada wrecz sielankowo. Wiekszosc osob jest mniej wiecej w moim wieku, sa mili... no wlasnie mili... ale tylko z wierzchu. Pod ta sympatyczna powloczka wszystko ocieka obluda. Ktos jest dla kogos mily tylko po to, zeby za 5 minut obrobic mu tylek. Oko w oko udaja przyjaciol, a za plecami jedno drugiemu wbija szpile. Sama nie wiem z czego to wynika. Tzw. wyscig szczurow? hmm... raczej nie, bez sensu byloby chciec wygryzc kogos tylko po to, zeby miec 2 razy wiecej pracy i nic w zwiazku z tym nie zyskac. Wlasciwie od poczatku przyjelam pozycje obserwatora. Nikogo nie znalam i chcialam najpierw wszystkim sie przyjrzec. A teraz po prostu wole nie mieszac sie w brudne gierki moich znajomych zgodnie z zasada "wszystko co powiesz moze byc wykorzystane przeciwko tobie". Staram sie byc w porzadku wobec wszystkich, a co to co mysle wole zachowac dla siebie. Ciezko pracuje sie w takiej atmosferze, dlatego chyba powoli zaczne sie rozgladac za czyms innym...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz