środa, 23 listopada 2011

Silna wola

Miniony weekend upłynął nam pod znakiem przeziębienia mojego B., kropka w kropkę według schematu szerzej opisywanego TUTAJ :) Oczywiście zostałam posądzona o nieczułość i o to, że ja się w ogóle nim nie przejmuję. No cóż... zacisnęłam zęby i jakoś przetrwałam, choć łatwo nie było ;) A dzisiaj co? Chyba jako kara za moją "nieczułość" dopadło i mnie. Choć mam cichą nadzieję, że to tylko chwilowe, najlepiej 1-dniowe, bo poza niespodziewanym atakiem kataru przybierającego postać wartkiego potoku czuję się bardzo dobrze. A MUSI mi przejść jak najszybciej, bo w ten piątek wybieramy się z mamą do salonu, żeby obejrzeć przyszłoroczną kolekcję sukni ślubnych i chcemy już podjąć ostateczną decyzję. Jestem bardzo ciekawa czy znajdziemy coć innego, czy jednak pozostaniemy przy tej sukni, którą Wam kiedyś pokazywałam. Zobaczymy :) Dlatego mam motywację do walki z katarem, bo głupio byłoby mierzyć suknie z chusteczką w nosie :P

Generalnie wszystko u nas ok. Jeśli chodzi o sprawy ślubne mamy coraz więcej załatwionych rzeczy i nasz ślub i wesele powoli zaczynają nabierać kształtów :) Coraz więcej rzeczy można odhaczyć na liście. Jest już kościół, sala, orkiestra, fotograf, samochód, hotel dla gości z daleka, garnitur dla B. Teraz jeszcze tylko podejmę decyzję co do sukni, a reszta już będzie spokojnie czekała do nowego roku. Wiecie co... dopiero teraz jak zaczęły się prawdziwe przygotowania do ślubu widzę jak szybko czas leci. Dopiero suwaczek na dole strony pokazywał 1,5 roku, później rok, a teraz to już niecałe 9 miesięcy. Niby dużo, ale tak naprawdę wcale nie.

Dawno nie pisałam o moich zajęciach fitness :) Zmieniły nam się dni zajęć, ze względu na wynajem sali w fitness clubie przez grupę ze szkoły rodzenia i musieliśmy jakoś zgrać terminy, żeby wszystkim pasowało. Chodzimy teraz w poniedziałki i czwartki. Zapał do ćwiczeń nie osłabł nam ani trochę, choć przyznaję, że teraz kiedy wieczorami jest dość chłodno ciężko jest wyściubić nos z ciepłego domku. Ale nic to... trzeba się zawziąć i ćwiczyć regularnie. Jak na razie wskazówka na wadze uparcie tkwi w miejscu, ale po pierwsze - wiadomo, efektów ćwiczeń nie widać od razu, choć przyznaję, że brzuch trochę mi się spłaszczył, mam lepszą kondycję i jestem jakaś taka bardziej "rozciągnięta" :) No a po drugie - sama jestem sobie winna, bo mam słabość do słodyczy. Nie chodzi o to, że obżeram się nałogowo, co to to nie, wtedy nie zmieściłabym się w drzwi. Ale w tygodniu zdarza mi się zjeść 2-3 batoniki, jakieś paluszki, czasami jak B. kupi chipsy to też mu podkradam. I chyba wskazówka na wadze się na mnie obraziła :) Myśli sobie "o nie Kochana, tak to my się bawić nie będziemy" i twardo stoi w miejscu. Dlatego postanowiłam, że od dziś kategoryczny  koniec ze słodyczami, chipsami, paluszkami, śmieciowym żarciem, a zamiast tego wprowadzam owoce, marchewki, jogurt naturalny, lekkie pieczywo i musli z błonnikiem. Dość tego dobrego. Trzeba namówić wskazówkę wagi do współpracy i mieć nadzieję, że zacznie w końcu spadać w dół :) Trzymajcie kciuki za moją silną wolę. 

P.S. Ostatnio tak się zastanawiałam czy mam jakichś cichych czytaczy, bo licznik odwiedzin dość szybko rośnie. Jeśli jesteście odezwijcie się kiedyś. Będzie mi bardzo miło Was poznać :)

środa, 16 listopada 2011

Poradnik dobrej żony - wersja dla osób niespełna rozumu ;)

Przyznaję się bez bicia, że dzisiejszy post będzie w całości skopiowany z internetu (no może bez tego co teraz piszę :P ). Niedawno zupełnie przypadkowo trafiłam na "Poradnik dobrej żony" z 1955 roku i powalił mnie on na kolana. Muszę się nim z Wami podzielić, tak dla powszechnego dobrego humoru :) Oto i on:

Poradnik dobrej żony

("Housekeeping Monthly" 13 May 1955)

* Przygotuj obiad. Zaplanuj go wcześniej, nawet poprzedniego wieczora, tak by pyszna potrawa czekała na jego przyjście. W ten sposób dajesz mu znać, że myślałaś o nim i przejmujesz się jego potrzebami. Mężczyzna jest głodny, kiedy wraca do domu i perspektywa dobrego posiłku (zwłaszcza jego ulubionego dania) to część niezbędnego ciepłego powitania.

* Przygotuj się. Odpocznij 15 minut, byś była odświeżona na jego przyjście. Popraw makijaż, zawiąż wstążkę na włosach i wyglądaj promiennie. Pamiętaj, że on właśnie wraca z pracy, gdzie napatrzył się na zmęczonych ludzi.

* Bądź trochę bardziej radosna i trochę bardziej interesująca dla niego. Coś musi rozświetlić jego nudny dzień - to twój obowiązek.

* Posprzątaj. Przed jego przyjściem ogarnij wzrokiem główną część mieszkania.

* Pozbieraj podręczniki, zabawki, papiery itp. i odkurz stoły.

* W czasie zimnych miesięcy powinnaś rozpalić ogień w kominku, by on mógł się zrelaksować. Twój mąż poczuje, że jest w raju, w świątyni odpoczynku i porządku, co tobie również polepszy samopoczucie. Przecież dbanie o jego komfort przyniesie ci ogromną satysfakcję.

* Przygotuj dzieci. Przeznacz kilka minut, by umyć im ręce i buzie (jeśli są małe), uczesać włosy i, jeśli to konieczne, przebrać je. To małe skarby i on chce zobaczyć je w tej roli. Na czas jego przyjścia wyeliminuj hałas zmywarki, suszarki i odkurzacza. Zachęć dzieci, by były cicho.

* Uciesz się, że go widzisz.

* Powitaj go ciepłym uśmiechem i okaż szczerość w twoim pragnieniu ucieszenia go.

* Wysłuchaj go. Być może masz wiele ważnych rzeczy, o których chcesz mu opowiedzieć, ale moment jego przyjścia nie jest właściwy. Niech mówi pierwszy - pamiętaj, jego tematy konwersacji są ważniejsze niż twoje.

* Spraw, by ten wieczór był tylko dla niego. Nigdy nie narzekaj, gdy wróci do domu późno lub wychodzi na kolację lub w inne miejsce bez ciebie. Spróbuj zrozumieć, że żyje w świecie napięć i stresu.

*Twój cel: spróbuj sprawić, by dom był miejscem spokoju i porządku, gdzie twój mąż będzie mógł odświeżyć ciało i umysł.

* Nie witaj go narzekaniem i problemami.

* Spraw, by było mu wygodnie. Zaproponuj, by się oparł na wygodnym fotelu lub by położył się w sypialni. Przygotuj mu coś chłodnego lub ciepłego do picia.

* Ułóż dla niego poduszki i zaproponuj, że zdejmiesz mu buty. Mów cichym, kojącym i miłym głosem.

* Nie kwestionuj tego, co robi, nie podważaj jego sądów. Pamiętaj, to on jest panem domu i zawsze czyni swoją wolę sprawiedliwie i rozmyślnie. Nie masz prawa tego kwestionować.

* Dobra żona zawsze zna swoje miejsce.



A teraz moje drogie Panie zapamiętajcie sobie powyższe i wprowadzajcie wszystkie rady w życie :P (dotyczy TYLKO osób, które do reszty postradały zmysły i zdrowy rozsądek :P )
Miłego dnia :))))



Wasz Kfiatushek ;)

Dopisane później:
W ferworze aktywno-towarzyskiego wypoczynku w długi weekend zapomniałam odnotować wiekopomnego wydarzenia, które miało miejsce w niedzielę 13.11.
Otóż mój blog świętował swoje 2. urodziny!!! :)