Powiem Wam, że jakiś ciężki czas dla mnie nastał. Wszystko
przez pracę. Każdy dzień tutaj coraz bardziej mnie zniechęca do tego wszystkiego.
Delikatnie mówiąc jest „chujnia” (inaczej się tego określić nie da) i strasznie
żałuję, że sama na własne życzenie wpuściłam się w to bagno. Jakiegoś rozstroju
nerwowego przez to wszystko dostałam, bo brzuch mnie boli na samą myśl o
robocie i jestem jednym wielkim kłębkiem nerwów. Najgorsze jest to, że robię
wszystko najlepiej jak potrafię, słyszę opinie, że w końcu nie ma problemów,
które notorycznie zdarzały się za mojego poprzednika, a mimo to mój poprzednik,
który jest dalej w Firmie, tyle, że na innym stanowisku, ryje pod wszystkimi w
naszym dziale wyszukując różne haki na nas – najczęściej nieprawdziwie – które następnie
sprzedaje naszemu szefowi, a ten jest na tyle głupi, że wszystko łyka i robi
nam coraz bardziej spektakularne jazdy. Brak słów. No ale cóż, kto mógł
przewidzieć, że tak będzie. Intensywnie szukam czegoś innego, bo ja się tak
bawić nie mam zamiaru, wysyłam CV gdzie się da, chodzę na rozmowy (całe
szczęście) i czekam na informacje zwrotne z 3 firm. Jest jakaś iskierka
nadziei, bo w przyszłym tygodniu mam trzecie spotkanie w pewnej firmie (tak jak
chciałam – poza korporacją), na którym myślę, że padnie konkretna propozycja z
ich strony. Pytanie tylko jaka. No nic, poczekamy, zobaczymy. Ziarenko nadziei
zostało zasiane i mam nadzieję, że wykiełkuje J
A póki co musżę się tu jeszcze troszkę pomęczyć, byle nie za długo.
Dodatkowo sprawy nie ułatwia Junior, któremu wychodzą chyba
wszystkie piątki na raz, ponieważ ręce pcha sobie do samego gardła, ślini się
niemiłosiernie, przynajmniej jakby miał pól roczku, a nie prawie 2 latka,
histeryzuje niemiłosiernie doprowadzając mnie tym do szału, a później do
wyrzutów sumienia, że się na Niego wkurzam i o. Spirala nerwów się nakręca.
Całe szczęście, że znalazłam sobie odskocznię i sposób na odreagowanie, bo
inaczej skończyłabym już chyba u czubków. Mianowicie wyładowuję się w ogródku i
grabię, przekopuję, sadzę, przesadzam, wyrywam chwasty... i tak się uspokajam.
Trzymajcie kciuki, żeby wszystko się pozotywnie dla nas
potoczyło. I to jak najszybciej.