środa, 28 marca 2012

Zagubiona w czasie i przestrzeni

Jakoś nie mogę dojść ze sobą do ładu po ostatniej zmianie czasu. Wieczorem siedzę z wielkimi ślepiami, a rano nie mogę zwlec się z łóżka. Masakra normalnie... Niby to tylko godzina, a tak wpływa na organizm. Aż trudno to sobie wyobrazić. Tak jak w tytule - czuję się totalnie zagubiona w czasie i przestrzeni, serio :) Wiele osób nie ma z tym żadnego problemu, a zawsze potrzebuję jakieś 1-2 tygodnie, żeby się przestawić na normalne tory. Ale za to wieczory są zdecydowanie dłuższe. Słońce zachodzi u nas dopiero ok 19, a jasno za oknem jest już prawie do 20. Super :) Czuć już wiosnę w pełni :) Z racji nieobecności B. w tamtym tygodniu skorzystałam z okazji i z wysokiej temperatury i zafundowałam sobie spanie przy uchylonym (lekko) oknie. Mowie Wam... dawno tak dobrze mi się nie spało, naprawdę :) Uwielbiam spać przy świeżym powietrzu, którego w naszej części miasta naprawdę nie brakuje. Od razu inaczej się człowiek czuje rano :) No i czekam już na liście na drzewach :)

U nas wszystko ok, w zasadzie bez większych zmian :) Na święta zaplanowaliśmy rozpoczęcie maratonu zaproszeniowego :) Część zaproszeń postaramy się rozdać w święta, choć to i tak będzie ułamek tego, co nam zostanie na później. Po świętach mamy to wesele kuzynki mojego B. o którym kiedyś wspominałam, więc znów będzie okazja kilka sztuk wręczyć, a reszta (zdecydowana większość) jak już wrócimy do domu. Tak więc na nadmiar czasu raczej nie będziemy narzekać.

Dietka super, cel już prawie osiągnięty. Pod koniec tygodnia sprawdzę jak się sprawy mają, ale powiem Wam, że jestem z siebie naprawdę dumna. Nie sądziłam, że mi się uda. Rok temu miałam pierwsze podejście do odchudzania, ale w ogóle mi to nie wyszło. A tym razem proszę :) o wiele lepiej się teraz czuję, w ogóle lepiej czuję się we własnym ciele, nie wstydzę się ubierać niektórych rzeczy, na które nie tak dawno nawet bałam się spojrzeć. Razem z B. wyciągnęliśmy rowery z garażu i jeździliśmy w weekend. Tego mi było trzeba. Na zajęciach fitness mam mnóstwo ruchu, ale to jednak nie to samo co ruch na świeżym powietrzu. Dodaje jeszcze większego powera :) Normalnie "Wiosna, Panie" ;)

wtorek, 20 marca 2012

Prawdziwie wiosennie

Jest, jest, jest...!!! W końcu przyszła!!! :) Wiosna oczywiście. Jako, że mamy rok przestępny, już dziś witamy wiosnę, z czego niezmiernie się cieszę :) Mimo tego, że zimę lubię, to wiosnę jednak bardziej i strasznie się cieszę, że JUŻ JEST!!! :) I nawet pogoda za oknem spisała się na medal i jest naprawdę iście wiosenna :) Aż człowiekowi wracają wszelkie siły życiowe :)

Ponieważ moje siły życiowe za sprawą cudownej aury wróciły ze zdwojoną siłą już w weekend, postanowiłam wykorzystać nieobecność B. i zabrać się za wiosenne porządki. Umyłam okna, wyprałam i wywietrzyłam pościel i posprzątałam mieszkanie na błysk. I jestem z siebie dumna. W ogóle miniony weekend wykorzystałam do maksimum. W piątek odwiedziła mnie dawno nie widziana koleżanka i urządziłyśmy sobie długi pogaduchowy wieczór przy dobrym winku, który zakończył się chwilę po północy. W sobotę jak już napisałam - wielkie porządki, a w niedzielę po obiedzie zadzwoniłam do rodziców i zarządziłam wycieczkę rowerową. Powiedziałam, że mają pół godziny na przygotowanie rowerów i ruszamy. Było naprawdę bardzo fajnie. Pojechaliśmy trasą, którą często jeździłam z nimi jeszcze w czasach liceum (mam 25 km bez przystanku w nogach :D - przy okazji znalazłam idealne miejsce na naszą sesję plenerową :) Muszę pokazać je B. jak wróci :) ) Tak więc weekend uważam za bardzo udany. Dziś za to z okazji pierwszego dnia wiosny wystroiłam się do pracy w spódniczkę i bardzo wiosenną bluzeczkę :) Przed wyjściem spojrzałam w lustro i przeżyłam szok - miałam ochotę zapytać "Who the hell are you????". Jak już kiedyś wspominałam, postanowiłam schudnąć parę kg :) Spadło ich ze mną już 7, a do celu zostało tylko 1,5. No i dziś jak spojrzałam w lustro, po raz pierwszy tak naprawdę dostrzegłam efekty. Mówiąc nieskromnie już dawno nie wyglądałam i nie czułam się tak dobrze jak teraz. Naprawdę. Mogę nawet nieśmiało pokusić się o stwierdzenie, że wyglądam super i mam figurę jak marzenie - zaznaczam, że w moich ustach brzmi to co nieco dziwnie, bo zawsze byłam pierwszą osobą chętną do narzekania na swój wygląd. A teraz z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jest ok. A nawet bardziej niż ok :) I mam nadzieję, że tak zostanie. Dziś postanowiłam się troszkę dopieścić i wybieram się do kosmetyczki na wiosenne porządki na twarzy. Wieczorem małe domowe SPA, a jutro po południu odbieram mojego B. z lotniska :)))))))))))) W końcu!!!! Strasznie stęskniłam się już za tą moją kochaną marudą i nie mogę się doczekać jego powrotu. Nie lubię jak wyjeżdża, bo tęsknię okrutnie, zaczynam jeszcze zanim zniknie mi z pola widzenia i tęsknię cały czas. Ale na szczęście będzie tu już jutro, a ja będę czekać na niego na lotnisku :) Specjalnie na tą okazję przygotowałam sobie szpilki, w których B. mnie po prostu ubóstwia ;) coś tam ciekawego jeszcze się wygrzebie z szafy, dziś ta kosmetyczka i będzie git...  :) trzeba przywitać chłopinę jak należy, żeby zawsze chciało mu się do domu wracać ;)) A co! W końcu wiosna, no nie? ;)

Pamiętacie jak bardzo niedawno pisałam, że do naszego ślubu zostało TYLKO 6 miesięcy? Teraz, droga wycieczko, bardzo proszę o skierowanie Waszych ocząt na suwaczek znajdujący się na dole strony. Tak tak, można przetrzeć oczy ze zdziwienia i spojrzeć raz jeszcze, aby upewnić się czy oczy zarejestrowały obraz poprawnie za pierwszym razem :) A ja się pytam... "JAKIM CUDEM????" :))))