środa, 27 października 2010

Z jak zazdrosc

Zastanawiam sie, skad w niektórych ludziach jest tyle zawisci? Zwlaszcza w tych, po których kiedys nigdy bysmy sie tego nie spodziewali? Dlaczego ktos potrafi wypomniec przyjacielowi, ze skonczyl studia, a sam nie zrobil nic w tym kierunku "bo mu sie nie chce uczyc" (cytat prawdziwy co do slowa!). Dlaczego ktos potrafi wypomniec komus to, ze ten pracuje, ze moze kupic sobie nowe ciuchy, samochód, jechac na wakacje itp, a sam do zadnej pracy sie nie garnie? Bo co? "Bo nie ma w okolicy zadnych ofert, które odpowiadalyby jego wymaganiom zarówno pod wzgledem finansowym, jak i pod wzgledem jego kwalifikacji" (tez cytat w pelni autentyczny). Zaznaczam, ze ten ktos w swoim zyciu od zdania matury (6 lat temu) przepracowal 5 dni, wiec doswiadczenie ma praktycznie zerowe, jezyków sie nie uczy ("bo nie lubi", umie tyle, co nauczyli tego ludzia na sile w szkole, czyli prawie nic). Kwalifikacje? Poza matura nic a nic. Ale za to ten ktos ma wybitny talent do obrabiania komus tylka, zazdroszczenia i wypominania wszystkim wszystkiego, co udalo im sie osiagnac lub kupic za ciezko zarobione pieniadze, nie patrzac na to, ze zadnej z tych osób obgadywanych nic z nieba nie nakapalo i wszystko co maja, zdobyly tylko i wylacznie dzieki wlasnej ciezkiej pracy. A zazdrosnikom zólc sie ulewa, ze komus moglo sie cos w zyciu udac. Jednak ludzka zawisc to juz calkiem powszechne zjawisko, obecne wszedzie gdzie tylko sie spojrzy. A najbardziej boli ze strony osób, które kiedys byly nam bliskie.

piątek, 22 października 2010

My private piece of heaven

Jako jeden z punktów na mojej liscie "10x lubie..." wymienilam muzyke. Slucham naprawde róznych gatunków, wlasciwie w zaleznosci od tego jaki mam nastrój oraz co akurat wpadnie mi w ucho i mi sie spodoba. Jednakze, kiedy tworzylam moja liste i myslalam nad tym konkretnym punktem, ogarnal mnie pewien sentyment i wielka fala wspomnien (lllooo matko, ja ostatnio nie robie nic innego tylko wspominam :P starzeje sie, czy co? :) ). Dlatego pomyslalam sobie, ze opowiem Wam co nieco o tym, bo muzyka znalazla sie na liscie nieporzypadkowo i miala w sobie drugie dno :)
Jakies 15 lat temu, kiedy bylam mniej wiecej w polowie podstawówki (czyli mniej wiecej w polowie lat '90), na topie byly rózne zespoly muzyczne i wszechobecna gazeta "Bravo" :) Pewnie najlepiej pamietaja to osoby z roczników urodzenia mniej wiecej 1982-85 :) bo z tego co wiem kiedy ruszyly gimnazja, troche sie to wszystko zmienilo i dzieciaki znalazly sobie rózne inne "rozrywki". No, ale nie o tym chcialam pisac :) Prawie kazdy mial wtedy swój ulubiony zespól muzyczny i ja nie bylam w tym przypadku wyjatkiem. Wszyscy, którzy znaja tamte czasy, byc moze przypominaja sobie kto byl wtedy popularny, wiec nazwa "mojego" zespolu niech pozostanie swego rodzaju tajemnica i zagadka :) Moja fascynacja zaczela sie kiedy mialam niecale 11 lat. Rodzicom wydawalo sie, ze szybko mi przejdzie, ale tutaj grubo sie pomylili, bo to w zasadzie trwa do dzis, choc w duzo mniejszym natezeniu niz wtedy. Przez wiele lat w moim zyciu królowala tylko i wylacznie ich muzyka. Jezdzilam na koncerty, zbieralam zdjecia, mialam mnóstwo korespondencyjnych przyjaciól, którzy byli takimi samymi maniakami jak ja. Wtedy byla jeszcze era pisania zwyklych papierowych listów (które nadal ubóstwiam). Od powrotu ze szkoly w moim pokoju grala albo wieza albo TV ustawiony na VIVE (koniecznie niemiecka! do dzis uwazam, ze to byla najlepsza stacja muzyczna na swiecie, zwlaszcza w porównaniu z dzisiejszymi gniotami, które zamiast muzyki puszczaja popaprane reality show). "Bravo" ukazywalo sie wtedy co 2 tygodnie, w czwartki. Zawsze przed szkola bieglam do najblizszego kiosku po swiezutki numer, a pózniej robilam szybki przeglad calej gazety w poszukiwaniu artykulów na temat moich idoli - piorunem wynajdowalam kazda, nawet najmniejsza wzmianke o nich. Moja kochana klasa bardzo dobrze wiedziala o mojej pasji i jesli ktokolwiek byl w posiadaniu czegokolwiek na ich temat, to juz sam z siebie, bez proszenia i przypominania mi to przynosil :) Wszystko trzymalam w specjalnych segregatorach i przez te wszystkie lata uzbieralo sie kilka baaaaaaaaaaardzo grubych tomów :)
Pewnie zastanawiacie sie po co o tym wszystkim pisze? Co jest niby takiego niezwyklego w zbieraniu wycinków z gazet i sluchaniu plyt? Ano... dla mnie to sama magia...
"Mój" kochany zespól pomógl mi przetrwac jeden z najtrudniejszych okresów w moim zyciu, kiedy wokól mnie nie dzialo sie dobrze (pisalam o tym troszke jakis czas temu). W dodatku byl to okres dorastania, kiedy szukalam mojego wlasnego JA, próbowalam znalezc swoja droge w zyciu, czas pierwszych nieszczesliwych milosci itd. Oni i ich muzyka pomogli mi przejsc przez wszystko i jakos sobie poradzic mimo przeciwnosci losu. Ta muzyka zabierala mnie gdzies daleko, do mojego wlasnego kawalka nieba, pomagala oderwac sie od codziennosci i snic. Wiele osób z mojego otoczenia nie podzielalo mojej fascynacji, ale nie obchodzilo mnie to i nadal nie obchodzi. Dla mnie "mój" zespól byl najcudowniejszy na calym swiecie i zawsze bede tak uwazac. Oni byli wtedy moim calym zyciem, nadawali sens moim dniom, pomagali mi marzyc i radzic sobie z codziennoscia. Z czasem ich slawa przygasla, ja z braku czasu tez nie mialam mozliwosci sledzic wszystkiego na bierzaco. Zarówno oni, jak i ja doroslismy, skupilismy sie na codziennych sprawach, oni maja swoje rodziny, którym sie poswiecili, choc wiem, ze czasem wracaja na chwilke do dawnych czasów. A ja? Ostatnio dosc czesto slucham ich muzyki, wracam do tamtego mojego swiata, chocmy na momencik. Wszystkie swoje zbiory przechowuje jak skarb i nigdy sie ich nie pozbede. Bo czy mozna tak po prostu wyrzucic kawal wlasnego zycia? Chyba nie... :) A na pewno ja tego nie zrobie... :)

poniedziałek, 18 października 2010

10 x lubię...

Tiaa... kolejny tydzień i weekend minął w okamgnieniu. Nawet się nie obejrzałam, a jutro znów będzie poniedziałek i trzeba będzie stawić się w pracy w pełnej gotowości bojowej do walki z upierdliwacami, zwanymi klientami, którzy w zastraszającym tempie potrafią zapełniać moja skrzynkę mailowa „sprawami niecierpiącymi zwłoki”. I zapewne wszyscy będą potrzebowali czegoś na już. Trudno, będą musieli swoje odczekać. Kfiatushek postanowił podchodzić do swojej pracy ze stoickim spokojem i działać według ściśle opracowanego planu, dzięki któremu, wszystkie sprawy zostaną załatwione we właściwym czasie i nic nie zostanie pozostawione same sobie... Jasne... pomarzyliśmy już sobie, a teraz trzeba powrócić do rzeczywistości :P
B. siedzi kolejny weekend na uczelni. Dzięki temu miałam okazję ogarnąć kilka spraw i miejsc, które już dobitnie dopominały się o odrobinę kfiatushkowej uwagi. Tylko jedno zajęcie czeka dalej na swoją wielką chwilę, ale jakoś nigdy nie mam weny, żeby się za to zabrać. Mianowicie – muszę w końcu zrobić porządek w swoich torebkach. Powtarzam to już chyba po raz 15463 i jak do tej pory bez żadnego efektu, ale naprawdę muszę to zrobić, bo już powoli coraz trudniej mi cokolwiek z nich znaleźć. A mam tam już chyba wszystko, łącznie ze skrobaczką do szyb (:P), choć prawdę mówiąc nie mam zielonego pojęcia co ona robi w mojej torebce zamiast w samochodzie J No cóż, życie jest pełne niespodzianek ;)

Na pewno wszyscy obecni na moim blogu znają zabawę w 10 x lubię... Od samego początku podobała mi się jej idea, dzięki której przez małe odkrycie siebie możemy się lepiej poznać. Od początku miałam ochotę się w to pobawić, aż w końcu kilka dni temu dostałam zaproszenie do zabawy od Nabi (dziękuję!). Wymyślenie takich top 10 wbrew pozorom wcale nie jest takie proste. Oto moje „10 x lubię...”:

  1. Nie będę super oryginalna i nie byłabym sobą gdybym nie umieściła tego punktu na początku listy, ale pierwsze co (kto) przychodzi mi do głowy to oczywiście mój B., choć tak naprawdę nie wiem czy w tym przypadku ten punkt będzie się liczył, bo Jego to ja kocham nad życie, a nie tylko lubię. Za co? A no za to że jest, ze wszystkimi zaletami i wadami, za to, że odmienił mnie moje życie na lepsze i za to, że przy nim czuję się szczęśliwa i czuję, że świat należy do nas, że razem możemy wszystko, czego pragniemy.
  2. Narty – tak, załapałam bakcyla na całego i w sumie już z pewną niecierpliwością czekam na śnieg, choć perspektywa odśnieżania samochodu i skrobania szyb trochę studzi mój entuzjazm.
  3. Zdjęcia i wspomnienia – uwielbiam zarówno robić nowe, jak i oglądać te, które mam już od lat. W wolnych chwilach potrafię godzinami siedzieć na podłodze otoczona zdjęciami, które widziałam już setki razy i nigdy nie mam ich dość. Lubię czasami powracać myślami do pięknych chwil, które przeżyłam.
  4. Śluby i wszystko co jest z nimi związane – strasznie to dziewczyńskie, ale cóż, taka już chyba nasza natura, choć wiem, że nie wszyscy to lubią. Śluby i wesela fascynowały mnie od zawsze, suknie ślubne, kwiaty, zaproszenia... no dla mnie po prostu bajka. Już niedługo będę mogła zająć się swoim J
  5. Muzyka – w połączeniu z poprzednimi dwoma punktami tworzy mieszankę wybuchową, której nie mogę się oprzeć, ale sama w sobie jest też dla mnie czymś magicznym, co pozwala się odprężyć. No i oczywiście sprzątanie bez muzyki to nie sprzątanie ;)
  6. Kawa – nie ma to jak pyszna mocna kawa z mlekiem (koniecznie bez cukru) po długim dniu w pracy... Kawa koniecznie w dużym kubku, bo z filiżanki już mi tak nie smakuje J.
  7. Książki – tak jak pisałam w jednym z wcześniejszych postów. Jestem strasznym molem książkowym i strasznie lubię usiąść wieczorem w fotelu z dobrą książką i kubkiem gorącej herbaty. Jesienią i zimą mi się to nasila :P
  8. Długie kąpiele – obowiązkowo z dużą ilością pachnącej piany i kilkoma świeczkami ustawionymi w łazience. To jest to, co tygryski lubią najbardziej J
  9. Perfumy – nie będę wymieniać żadnych konkretnych zapachów, bo w zależności od okazji wszystkie są moimi ulubionymi J
  10. Samochody – kiedy byłam mała oprócz lalek miałam kilkanaście samochodzików, którymi namiętnie się bawiłam. Pierwszy raz siedziałam za kierownicą w wieku 3 lat (dzięki chwilowej nieuwadze dziadka J ) i sprawiło mi to niesamowitą frajdę J I zostało mi to do dziś.

... oraz wiele innych rzeczy, które już niestety nie zmieściły się na tej liście. A przede wszystkim bardzo lubię pisać bloga, dzięki któremu poznałam mnóstwo wspaniałych osób!!!
Zgodnie z zasadami tej gry muszę wytypować kolejne osoby, aby podzieliły się tym, co lubią.
Hmm... w takim razie do zabawy zapraszam Maciejkę, Alex i ~E. J Do dzieła dziewczyny!

sobota, 9 października 2010

nostalgicznie o dorastaniu

Jestem... :)
Dawno nic nie pisalam (pomijajac odpowiedzi na komentarze), ale ostatnio jakos na wszystko brakowalo mi czasu. Kolezanka z mojego dzialu jest od 2 tygodni na urlopie, wiec mam tu taki mlyn ze szkoda gadac. Bardzo sie ciesze, ze wraca w poniedzialek i wroce na swoje dawne tory :)
W zasadzie niewiele sie u nas zmienilo od mojej ostatniej notki. Przygotowalismy juz sprzet na sezon zimowy - nasmarowane narty czekaja w garazu na uroszyste rozpoczecie sezonu bezszwankowego zsuwania sie ze stoku :P :) Podobno na przelomie pazdziernika i listopada zima juz ma byc w pelni z -30 stopniami na termometrach... Hmm... ciekawe ile w tym prawdy.
W miedzy czasie zaliczylismy wesele mojej kuzynki, ktore to dobitnie uswiadomilo mi jacy juz wszyscy jestesmy starzy. Kiedy bylismy mali, razem z moimi najblizszymi kuzynami (gdyz rodzenstwa nie posiadam) stanowilismy zgrana paczke. Wydawaloby sie, ze to wszystko bylo tak niedawno, niedawno biegalismy po podworku z dzikimi okrzykami, niedawno bawilismy w rozne dziwne, ale jakze wciagajace zabawy wymyslone na poczekaniu, na ktore dzis juz nikt z nas by nie wpadl, niedawno marzylismy o doroslosci, a tymczasem doroslosc przyszla do nas calkiem niepostrzezenie, cichaczem... Niedlugo skoncze 25 lat (matko, jak to strasznie brzmi), a jeszcze niedawno z utesknieniem czekalam na 18. Jeden z moich kochanych kuzynow jest juz 2 lata po slubie, ma cudowna coreczke, teraz druga kuzynka wyszla za maz, a w przyszlym roku kolejna. Niebawem i na nas przyjdzie pora. Czy zaluje minionego dziecinstwa? Troche... Brakuje mi tej beztroski i szalonej, niczym nieograniczonej wyobrazni, na ktora stac tylko dzieci. Brakuje mi chwil spedzonych z moimi dziadkami, ktorzy wtedy jeszcze zyli. Ale tego etapu mojego zycia, w ktorym jestem w tej chwili, nie oddalabym za zadne skarby swiata.
B. za tydzien zaczyna zjazdy na uczelni, ja zaczynam w listopadzie, wiec z wspolnymi weekendami bedzie krucho, ale pocieszam sie faktem, ze zleci nam ten czas w okamgnieniu i bedzie z glowy. Nie bedzie nad nami wisialo widmo czekajacych nas jeszcze studiow. Zrealizujemy to, co jakis czas temu sobie zalozylismy i bedzie mozna odhaczyc kolejny punkt na liscie :) A lista jest dluuuuuuuuuuuuuuuuugasna :)
Niedawno podczas jazdy samochodem wpadla mi w ucho piosenka Perfectu "Nie placz Ewka". W zasadzie nie tyle piosenka, co jeden jej fragment: "Proza zycia to przyjazni kat, peka cienka nic..." Jejuu, jakie to prawdziwe. Kiedys, dawno temu mialam przyjaciolke (oczywiscie nie jadna, ale akurat o tej chcialabym teraz napisac). Poznalysmy sie w szkole podstawowej, spedzalysmy razem mnostwo czasu (byla nas cala paczka, ale my dwie zawsze jakos najlepiej sie dogadywalysmy). Mijaly lata i wszystko pieknie sie ukladalo. Skonczylysmy podstawowke, pozniej liceum, wszyscy rozjechali sie po kraju na studia, jej sie nie chcialo i wtedy nasze drogi zaczely sie rozchodzic. Najpierw malymi, ledwo zauwazalnymi kroczkami, a pozniej juz wielkimi, z predkoscia swiatla. Ona wyszla za maz za swojego dlugoletniego chlopaka, ja juz od jakiegos czasu bylam z B. Coraz trudniej bylo nam znalezc czas na spotkania - ona nie pracowala i miala czas wtedy kiedy ja bylam w pracy lub na zajeciach, a po poludniu nie chciala sie spotykac, a mi ciezko bylo wszystko rzucic od razu po pracy i leciec do niej. Kiedy juz nam sie udawalo jakos zgrac, to znowu brakowalo tematow do rozmowy. Najpierw staralysmy sie spotykac w miare regularnie, pozniej coraz rzadziej, bo i po co, skoro kazda rozmowa przychodzila nam z wielkim trudem. Nie mialysmy ze soba zadnych wspolnych tematow. A teraz juz nawet nie pamietam, kiedy umowilysmy sie na kawe. Ten fragment z piosenki sprawdza sie tutaj idealnie. Dalej jestesmy kolezankami, ale to juz nie to samo co kiedys. Kazda z nas wybrala inny sposob na zycie, kazda z nas ma nowych znajomych ("starych" zreszta tez :) ), a z dawnej przyjazni zostaly tylko piekne wspomnienia. I wiecie co... sama nie wierze, ze to pisze, ale wcale mi tego nie brakuje. Taka jest chyba kolej rzeczy.