piątek, 22 października 2010

My private piece of heaven

Jako jeden z punktów na mojej liscie "10x lubie..." wymienilam muzyke. Slucham naprawde róznych gatunków, wlasciwie w zaleznosci od tego jaki mam nastrój oraz co akurat wpadnie mi w ucho i mi sie spodoba. Jednakze, kiedy tworzylam moja liste i myslalam nad tym konkretnym punktem, ogarnal mnie pewien sentyment i wielka fala wspomnien (lllooo matko, ja ostatnio nie robie nic innego tylko wspominam :P starzeje sie, czy co? :) ). Dlatego pomyslalam sobie, ze opowiem Wam co nieco o tym, bo muzyka znalazla sie na liscie nieporzypadkowo i miala w sobie drugie dno :)
Jakies 15 lat temu, kiedy bylam mniej wiecej w polowie podstawówki (czyli mniej wiecej w polowie lat '90), na topie byly rózne zespoly muzyczne i wszechobecna gazeta "Bravo" :) Pewnie najlepiej pamietaja to osoby z roczników urodzenia mniej wiecej 1982-85 :) bo z tego co wiem kiedy ruszyly gimnazja, troche sie to wszystko zmienilo i dzieciaki znalazly sobie rózne inne "rozrywki". No, ale nie o tym chcialam pisac :) Prawie kazdy mial wtedy swój ulubiony zespól muzyczny i ja nie bylam w tym przypadku wyjatkiem. Wszyscy, którzy znaja tamte czasy, byc moze przypominaja sobie kto byl wtedy popularny, wiec nazwa "mojego" zespolu niech pozostanie swego rodzaju tajemnica i zagadka :) Moja fascynacja zaczela sie kiedy mialam niecale 11 lat. Rodzicom wydawalo sie, ze szybko mi przejdzie, ale tutaj grubo sie pomylili, bo to w zasadzie trwa do dzis, choc w duzo mniejszym natezeniu niz wtedy. Przez wiele lat w moim zyciu królowala tylko i wylacznie ich muzyka. Jezdzilam na koncerty, zbieralam zdjecia, mialam mnóstwo korespondencyjnych przyjaciól, którzy byli takimi samymi maniakami jak ja. Wtedy byla jeszcze era pisania zwyklych papierowych listów (które nadal ubóstwiam). Od powrotu ze szkoly w moim pokoju grala albo wieza albo TV ustawiony na VIVE (koniecznie niemiecka! do dzis uwazam, ze to byla najlepsza stacja muzyczna na swiecie, zwlaszcza w porównaniu z dzisiejszymi gniotami, które zamiast muzyki puszczaja popaprane reality show). "Bravo" ukazywalo sie wtedy co 2 tygodnie, w czwartki. Zawsze przed szkola bieglam do najblizszego kiosku po swiezutki numer, a pózniej robilam szybki przeglad calej gazety w poszukiwaniu artykulów na temat moich idoli - piorunem wynajdowalam kazda, nawet najmniejsza wzmianke o nich. Moja kochana klasa bardzo dobrze wiedziala o mojej pasji i jesli ktokolwiek byl w posiadaniu czegokolwiek na ich temat, to juz sam z siebie, bez proszenia i przypominania mi to przynosil :) Wszystko trzymalam w specjalnych segregatorach i przez te wszystkie lata uzbieralo sie kilka baaaaaaaaaaardzo grubych tomów :)
Pewnie zastanawiacie sie po co o tym wszystkim pisze? Co jest niby takiego niezwyklego w zbieraniu wycinków z gazet i sluchaniu plyt? Ano... dla mnie to sama magia...
"Mój" kochany zespól pomógl mi przetrwac jeden z najtrudniejszych okresów w moim zyciu, kiedy wokól mnie nie dzialo sie dobrze (pisalam o tym troszke jakis czas temu). W dodatku byl to okres dorastania, kiedy szukalam mojego wlasnego JA, próbowalam znalezc swoja droge w zyciu, czas pierwszych nieszczesliwych milosci itd. Oni i ich muzyka pomogli mi przejsc przez wszystko i jakos sobie poradzic mimo przeciwnosci losu. Ta muzyka zabierala mnie gdzies daleko, do mojego wlasnego kawalka nieba, pomagala oderwac sie od codziennosci i snic. Wiele osób z mojego otoczenia nie podzielalo mojej fascynacji, ale nie obchodzilo mnie to i nadal nie obchodzi. Dla mnie "mój" zespól byl najcudowniejszy na calym swiecie i zawsze bede tak uwazac. Oni byli wtedy moim calym zyciem, nadawali sens moim dniom, pomagali mi marzyc i radzic sobie z codziennoscia. Z czasem ich slawa przygasla, ja z braku czasu tez nie mialam mozliwosci sledzic wszystkiego na bierzaco. Zarówno oni, jak i ja doroslismy, skupilismy sie na codziennych sprawach, oni maja swoje rodziny, którym sie poswiecili, choc wiem, ze czasem wracaja na chwilke do dawnych czasów. A ja? Ostatnio dosc czesto slucham ich muzyki, wracam do tamtego mojego swiata, chocmy na momencik. Wszystkie swoje zbiory przechowuje jak skarb i nigdy sie ich nie pozbede. Bo czy mozna tak po prostu wyrzucic kawal wlasnego zycia? Chyba nie... :) A na pewno ja tego nie zrobie... :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz