wtorek, 19 sierpnia 2014

Jestem, jestem :)

Jak w tytule - jestem :) Nie odzywałam się przez jakiś czas, bo najpierw sie było o czym pisać, a później nie było kiedy. Teraz trochę wyszłam z czasem na prostą i powracam. No więc, gdzie byłam, jak mnie nie było? Przede wszystkim Mężu i Tatuś nasz kochany w jednej osobie postanowil nam zrobić prezent z okazji drugiej rocznicy ślubu i na początku sierpnia zabrał nas na tydzień nad morze :) To była prawdziwa niespodzianka, bo powiedział mi o tym na trzy dni przed wyjazdem, żebym zdążyła się przygotować i ogarnąć to, co trzeba było zabrać :) Nie przypuszczałam, że dane nam będzie pojechać w tym roku gdziekolwiek, a już tym bardziej nad morze, a tu proszę, taka niespodzianka. Cieszyłam się tymi krótkimi wakacjami jak murzyn blaszką, naprawdę. A radość Juniora na widok morza i TAAAAAAAAAAAAAAKIEEEEEEEEEJJJJJJ ilości wody, którą kocha miłością ogromną, jest wprost nie do opisania. A jak jeszcze odkrył, że do tej wody można wejść, to już w ogóle była pełnia szczęścia :) Gorzej było z wychodzeniem i miałam wrażenie, że zamieszkamy na morzu w pontonie, ale jakoś obyło się bez tego :) Tego było nam trzeba... odpoczęliśmy po stresach i nerwach minionych miesięcy, spędziliśmy ten czas tylko we czworo, nawdychaliśmy się helu i ogólnie wykorzystaliśmy ten tydzień na maksa. Było cudownie. Po powrocie zajmowaliśmy się ogrodem, tzn. bardziej jego tworzeniem, sianiem, sadzeniem itp., a wczoraj Junior został z dziadkami w domu, a Mężu zabrał mnie na rocznicową obiado-kolację. Fajnie było. Jak na prawdziwej randce ;P
A teraz czas na powrót do rzeczywistości, Mężu od jutra idzie do pracy, w tym tygodniu mam jeszcze kilka spraw do załatwienia, więc na nudę narzekać nie będziemy :)
A co do poprzedniego posta (piszę, bo kilka osób o to pytało) - Ktosia się nie odezwała i nie sądzę, żeby miała się odezwać. Wiem na pewno, że wiadomość odczytała, a brak odpowiedzi mówi sam za siebie. Cóż, nic na siłę. Ja sto razy to przemyślałam i uważam, że postąpiłam słusznie, a jak Ktosia na dalszy kontakt nie ma ochoty to trudno, tak bywa. Ja mam czyste sumienie i nie będę się przynajmniej zastanawiać "co by było, gdyby...". I w sumie dobrze mi z tym, choć nie powiem, że gdzieś tam w środku liczyłam na inne zakończenie i troche mi smutno. No, ale co zrobić... życie...