wtorek, 5 stycznia 2010

Nowy rok, nowe wyzwania

Kiedy chodziłam do liceum co roku w sylwestra siadałam nad czystą kartką papieru i spisywałam postanowienia noworoczne. Czasem było ich kilka, czasem całe mnóstwo. Co roku przed spisaniem nowych postanowień przeglądałam stare i sprawdzałam, co udało mi się osiągnąć, a co dalej pozostaje w sferze fantazji :) Ale wydaje mi się, że z wiekiem potrzeba robienia takich postanowień drastycznie maleje. Od kilku lat nie zrobiłam ani jednego postanowienia noworocznego. Zamiast tego robię plany długoterminowe. Ale nie w sylwestra, raczej wtedy, kiedy jakiś etap mojego życia się kończy, a następny zaczyna. Wolę postawić sobie w życiu jakiś konkretny cel, do którego będę dążyć mniejszymi lub większymi krokami, zamiast całej listy małych życzeń, które z czasem kompletnie nie mają znaczenia. próbowałam jednego i drugiego i zdecydowanie wolę drugą opcję, bo dzięki temu wiem czego chcę od życia.
Poprzedni rok nie należał ani do szczególnie szczęśliwych, ani szczególnie złych. Było kilka bardzo ciężkich chwil, jak np. śmierć babci, ale też wydarzyło się sporo cudownych chwil, jak kolejne wspaniałe wakacje z B., narodziny Martusi, koniec studiów. Tak więc jest nad czym się zatrzymać, zastanowić, pomyśleć. Często płakałam ze smutku, ale też często z radości. Oby w tym roku łez szczęścia było zdecydowanie więcej niż łez smutku... :)
Po 2-tyg przerwie w pracy dziś musiałam powrócić do rzeczywistości i znów zasiąść przy moim biurku. Caly dzień zajęło mi wyjście na prostą ze sprawami, które uzbierały się przez ten czas, ale miejmy nadzieję, że jutro ju będzie lżej. Tym razem kończę notkę dość szybko, bo po pierwsze glowa mi pęka, a po drugie czeka mnie za chwilę poważna rozmowa. O jej efekcie napiszę jak tylko czas pozwoli :) Trzymajcie kciuki :)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz