środa, 25 kwietnia 2018

Z rodziną najlepiej na zdjeciu...

Od wczoraj siedzi mi w głowie refren piosenki Maleńczuka:

Gdzie jesteście przyjaciele moi
Odpłynęli w sinej mgle               
Kogo to obchodzi kiedy boli       
Tylko ciebie kiedy idzie źle

Jakie to prawdziwe...

Wczoraj tak siedziałyśmy sobie z Mamą przy herbatce na tarasie i doszłam w sumie do smutnego wniosku. Mieszkamy u siebie już 4 lata i zauważyłam, że grono naszego towarzystwa przez ten czas wyraźnie się skurczyło. Nawet bardzo wyraźnie. I co ciekawe nie wykruszyli się przyjaciele, bo Ci akurat zostali w niezmienionym składzie, co niesamowicie mnie cieszy, a wykruszyła się rodzina. Przykre, bo wychodzi tu czarno na białym, że z rodziną najlepiej na zdjęciu. A co takiego się zmieniło? Ano to gdzie mieszkamy. I nie chodzi o to, że mieszkamy gdzieś na zadupiu, czy że wyprowadziliśmy się na drugi koniec kraju, nie - mieszkamy 5 km od poprzedniego miejsca, więc to praktycznie żadna różnica. Chodzi dokładnie o dom sam w sobie. O to, że ten dom mamy. Dość długo wmawiałam sobie i tłumaczyłam, że sama się nakręcam, dopóki w święta nie usłyszeliśmy tego dosłownie. Wprost. Od kuzynki Męża. Z wrażenia już dokładnie nie pamiętam o co dokładnie chodziło, coś tam o wakacjach rozmawialiśmy i mówiliśmy, że w tym roku nie wiemy czy gdzieś pojedziemy, bo Lusia będzie bardzo malutka, ale za to zaoszczędzimy sobie do przyszłego roku i może wybierzemy się gdzieś za granicę. Co kuzynka Męża podsumowała słowami "No jak to, nie stać Was? Przecież macie dom, to bogaci jesteście". Szczęka opadła mi na podłogę i nawet nie wiem co Mężu jej odpowiedział, ale wtedy dosadnie dotarło do mnie o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi i że jednak sobie nie wkręcam. I powiem Wam, że smutne to jest i przykre. Owszem, mamy dom, całkiem ładny nawet, ale sami ciężko sobie na ten dom zapracowaliśmy. Z nieba nam nie nakapało. Tylko my i nasi najbliżsi wiedzą ile wyrzeczeń nas to kosztowało. Ile musieliśmy i nadal musimy z siebie dawać w pracy, żeby zarabiać tyle ile zarabiamy. A żeby mieć taką, a nie inną pracę też musieliśmy na to ciężko zapracować. Szkoła, studia, języki itd., ale tego nikt nie bierze pod uwagę. Liczy się to, ze MAMY DOM. Akurat ta kuzynka Męża za wiele się w życiu nie napracowała, ani w szkole, ani w pracy. Przez jakiś czas wynajmowali z mężem mieszkanie, ale stwierdzili, że za drogo i wrócili do rodziców, którzy ich w dużym stopniu utrzymują (wiemy to z pierwszej ręki, od mamy tej dziewczyny), a młodzi latają z jednej imprezy na drugą. My co miesiąc płacimy ratę kredytu i każdą zaoszczędzoną kwotę wkładamy w rzeczy, które zostały nam na wykończenie rzeczy, które jeszcze czekają na swoją kolej. Moja rodzina wcale nie jest lepsza. Kiedy pierwszy raz padło hasło, że będziemy się budować reakcja była "oo super, będzie gdzie grilla robić i przyjeżdżać na kawę na świeżym powietrzu, dzieci będą się razem bawić na podwórku, czad!" No zapowiadało się naprawdę nieźle. I taka wersja się utrzymywała, do pierwszej wizyty po naszej przeprowadzce. Niby uśmiechy, no fajnie zrobiliście, fajnie, ale... od tamtej pory z dnia na dzień wszyscy po kolei zaczęli się robić strasznie zapracowani, już rozmyślili się co do kawki i grilla, no brak czasu i w ogóle zarobieni jesteśmy. I to kilkoro moich kuzynów i kuzynek. Dzwoniłam, pisałam Smsy, pytałam co słychać, zapraszałam, proponowałam spotkania to u nas, to u nich, to na neutralnym gruncie. Albo nikt nie miał nagle czasu, albo w ogóle nie było odpowiedzi. W końcu dałam sobie spokój, bo ile można się komuś narzucać. Już mi głupio było, że to ja ciągle pierwsza zagaduję i odpuściłam. Tłumaczyłam sobie, że może faktycznie, czasy takie, a nie inne, ale teraz już wiem o co chodzi i moja Mama wczoraj potwierdziła moje przypuszczenia, bo też słyszała dokładnie takie same słowa, jak my w święta. Na szczęście mamy ten przywilej, że trafili nam się prawdziwi przyjaciele i mamy 5-6 takich par, na które zawsze można liczyć, jak to mówią w zdrowiu i w chorobie. Takich na którzy są z nami, mimo że jesteśmy tacy "bogaci". I to mnie bardzo cieszy.

Miłego dnia życzy Wam śpiąca na kasie "bogaczka" ze spuchniętymi stopami :P

14 komentarzy:

  1. To sobie wyobraź, co o nas mówią: dom bez kredytu, dwa samochody, dzieci w prywatnym przedszkolu i ja nie pracuję!
    Tylko właśnie nikt nie widzi tych szczegółów, np, że kostki nadal nie ma (a czemu sobie nie zrobicie?), że góry nie ma (no zrobilibyście wreszcie) bo coś za coś i czasu brakuje. I pieniędzy czasem też.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wy to dopiero burżuje 😂 no ale bez sensu, czemu jeszcze tego nie zrobiliście, przecież stać was 😜 szkoda słów na ludzką zawiść, szła tylko, że ci mądrzy nie widzą ile pracy i nerwów to kosztuje. Liczy sie tylko to, ze MASZ

      Usuń
  2. Niestety czasem tak to jest :( że ludzie bardziej się cieszą z czyichś porażek niż sukcesów, a wybudowanie domu to niewątpliwy sukces, ale tylko Wy wiecie jak ciężko musieliście na niego zapracować. Ech! Szkoda zdrowia na nerwy. Czasem trzeba się odciąć i powiedzieć nie to nie... choć wiem że to trudne :(
    Ale Ty się nie denerwuj bo Lusia się zdenerwuje ;))) jak się czujesz? Do godziny”zero” już coraz bliżej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życie...
      Dziś akurat czuje się strasznie. W nocy przeczolgala mnie biegunka, teraz też nie za dobrze się czuję, zobaczymy jak będzie dalej.

      Usuń
  3. Przykre, bardzo... Dobrze, ze macie bliska grupke przyjaciol, ktorym nie przeszkadza Wasze "bogactwo"! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdyby kilka lat temu ktoś mi powiedział, że tak to będzie wyglądać nie uwierzylabym

    OdpowiedzUsuń
  5. Przykre to ale powiem Ci że My mamy z jednymi znajomymi odwrotnie niż Wy z Rodziną. Mówili"będziemy mieć dom to dzieciaki będą biegać a My będziemy siedzieć w ogrodzie na grilu"... Zapraszaliśmy do siebie - bo jeszcze nie skończony dom ( nie przychodzili)gdzieś w przelocie się spotykaliśmy i na tym się skończyło. Raz się trochę wprosiliśmy i to by było na tyle...
    Grunt to mieć przyjaciół :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli widzę sporo jest takich osób. Przykre, ale jakże prawdziwe

      Usuń
  6. Przykre. Też to znam.
    Nie mam łatwo w życiu - zresztą wiesz. Znajomi się wyruszyli już dawno, bo zazdrości takich głupot całkowitych - choćby tego że mój mąż nie chciał pić jak nastolatek z nimi bo wiadomo rodzina. Jak kupiliśmy samochód po ślubie, to nie szczędzili kaśliwych uwag. A jak po kilku latach zmieniliśmy samochód to przestali się odzywać a nawet patrzeć.
    Mnie mamuśki w przedszkolu obgaduja że jestem zawsze wyrobiona0, że mam pewnie dużo czasu. Ale one wstają o 7 a ja wstaję o 4! One siedzą całe dnie na Facebooku a0 ja facebooka nie mam. Ich dzieci nie mówią a mój syn zrobił ogromne postępy, ale ja z nim siedzę i pracuję po przedszkolu.
    Do wszystkiego można dojść ciężką pracą.
    A Polacy to taki zazdrosny naród

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że kompletnie nie rozumiem takiego jadu u ludzi. Najlepiej tylko widzieć co kto mną, ale już tego jakim kosztem i jakiego wysiłku i ogromu pracy to wszystko wymaga już nie widzą. Przykre to, ale jakże prawdziwe...

      Usuń
    2. Ludzie widzą tylko to co chcą widzieć. Nie zagłębiają się.
      Ja też tego nie rozumiem.
      Niektórzy mają chyba za dużo czasu na pierdół i stąd ta zazdrość zawiść nienawiść

      Usuń
    3. Możliwe. Szkoda, że często ulewa się przy tym sporo jadu

      Usuń

  7. Ludzie są beznadziejni czasem i widzą tylko jedną stronę medalu. My np. lubimy podróżować, i parę razy usłyszałam, że przecież mnie stać, żeby jechać tam czy siam, to powinno mnie stać też na coś innego...
    Tylko my prawie nie imprezujemy, gotujemy w domu, kawę na mieście pijemy od święta, wyjście do galerii handlowej nie jest dla nas weekendową rozrywką, a od prawie roku nie mamy samochodu (z wyboru).
    Jasne, mamy też dość dobre posady, przy których się łatwiej oszczędza, ale żadne z nas nie jest prezesem banku i nikomu mama pracy nie załatwiła.
    Teraz jak mieszkamy w Szwecji to już w ogóle bogactwo, śpimy na kasie i podcieramy się stówkami :F

    PS Co do domu będącego oznaką statusu to obecnie dom pod Krakowem wychodzi taniej niż mieszkanie w mieście ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie o to chodzi, że często utrzymanie domu wychodzi taniej niż mieszkania.
      Widzisz, macie dobre posady, dzięki którym możecie sobie pozwolić na pewne rzeczy, ale na te posady też ciężko sobie zapracowaliscie. Często jest tak, że ktoś studiuje, uczy się itp., a inni w tym czasie leżą do góry brzuchem albo imprezuja, a później sa tego typu sytuacje, że jad się ulewa, bo wy macie, a my nie.

      Usuń