środa, 14 marca 2018

Nie rozumiem

Jeszcze dziś będzie tematyka dzieciowa, ale obiecuję, że następnym razem dam Wam odetchnąć :P Po prostu dowiedziałam się o czymś, czego kompletnie nie rozumiem i być może Wy rozjaśnicie mi w głowie.

Moi rodzice mają sąsiadów. W sumie wszyscy mają jakichś sąsiadów (:P), ale tamci są dość specyficzną rodziną. Przede wszystkim są bardzo, bardzo, BARDZO religijni, ale nie w tym rzecz, choć może ma to zasadniczy wpływ na to, o czym chcę napisać. Normalna rodzina, żadna patologia. Oboje mają lat 48. Przez wiele lat mieli tylko jedną córkę, która dziś ma 21 lat. Jakieś 6-7 lat temu urodziło im się drugie dziecko i chyba wtedy wszystko się zaczęło. Zaznaczam, że oboje byli wtedy już po 40stce, ale wiadomo, zdarza się i tak. Żadna sensacja. Po niecałych dwóch latach urodziło się kolejne dziecko. Niecały rok później kobieta znowu była w ciąży, ale nie donosiła jej i dziecko zmarło. Po kolejnym roku urodził się chłopczyk z zespołem Downa i dość poważną wadą serca. Kobieta miała wtedy już lat 45. Dziś ten chłopczyk ma około 3 lat. W zeszłym roku mając lat 47 nie donosiła kolejnego dziecka (już szóstego w kolejności). W tamtym tygodniu rozmawiałam z jej mamą. Okazało się, że najstarsza córka tych ludzi miesiąc temu urodziła dziecko, więc oni zostali dziadkami. Spoko, taka kolej rzeczy. A kobieta, mając teraz lat 48, znowu jest w ciąży...
Żeby nie było - ja broń Boże nie mam nic przeciwko rodzinom wielodzietnym. Wręcz przeciwnie - jeśli ktoś chce, ma ku temu odpowiednie warunki i środki, żeby zapewnić dzieciom godziwy byt, to proszę bardzo. Niech mają tyle dzieci ile chcą. ALE... w pewnym momencie, jak ten, o którym pisałam do głosu powinien dojść zdrowy rozsądek. Prawie 50 lat na karku to moim zdaniem nie jest już odpowiedni wiek na rodzenie dzieci, tym bardziej jeśli natura daje znać, że hola hola, nie tędy droga. Jeśli dzieci rodzą się chore, albo jeśli nie jest się w stanie ciąży donosić, to chyba najwyższa pora powiedzieć dość. Nie mam pojęcia i nie potrafię zrozumieć czym Ci ludzie się kierują. Wiara wiarą, nawet najbardziej zagorzała, ale czasem trzeba spojrzeć na życie trzeźwym okiem. 
Przynajmniej tak uważam. A może się mylę? Co myślicie?

20 komentarzy:

  1. Nie znam, nie oceniam. Wydaję mi się jednak, że 40 lat to już późny wiek do rodzenia dzieci, a co dopiero 50..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chodzi o ocenianie, każdy robi co uważa, ale zastanawia mnie czym oni w takiej sytuacji się kierują, bo dla to trochę niepojęte.

      Usuń
  2. No coz... Mam niemal 40 na karku, ale chcialabym jeszcze trzeciego malucha... ;)
    Tutaj jestem w szoku nie tyle, ze chca, ale ze jeszcze "moga"! :D Czy raczej ona moze, bo faceci wiadomo, maja pod tym wzgledem latwiej. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niemal 40, a niemal 50 top jednak różnica. A wygląda na to, że ona jednak nie do końca może, skoro te ciążę kończą się ciesz gorzej. Dlatego tym bardziej nie rozumiem czym oni się kierują.

      Usuń
  3. Nie mnie oceniac, lecz uwazam, ze nieodpowiedzialne dzialanie... pomijajac moja wygode i zdecydowana niechec do ciazy w wieku 45 lat- to prawie czas na wnukki ;), to rodzac w tym wieku narazaja siebie i malucha na komplikacje zdrowotne, badz nawet ryzykuja zycie- i co wtedy z pozostalymi dziecmi??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak. Poza tym oni też nie będą żyć wiecznie, a chorym dzieckiem czy pozostałymi niepelnoletnimi też musi się ktoś opowiekowac.

      Usuń
  4. Ja generalnie staram się żyć według zasady „ żyj i pozwól żyć innym tak jak chcą ( póki nikomu się krzywda nie dzieje niech kazdy robi jak uważa)”, ciężko mi oceniać. Mam 40 lat i uważam ze na dziecko za stara jestem, ale znam dziewczyny które w Irku czterdziestu paru lat urodziły i super odnajdują się w swojej roli. I są przypadki, że dużo młodszym to nie wychodzi. Trudno oceniać. Nie wiedząc co tak naprawdę nimi kieruje? Ja bym sie bała, żebazybciej umrę niż dziecko dorośnie, ale to ja. Mam mieszane odczucia, ale tak naprawdę możemy gdybać bo niejestesmy w ich skórze i nie wiemy go nimi kieruje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi własnie nie chodzi o ocenianie i daleka jestem od tego. Sa dorośli i to ich decyzja. Zastanawia mnie tylko i wyłącznie motywacja. JAsne, że można się odnaleźć w tej roki w każdym wieku. Chodzi o coś innego, bo jednak w tym momencie to jest ogromne ryzyko i dla dziecka, i dla matki

      Usuń
    2. No wasnie nie wiemy co nimi kieruje. Czy to ciąże z przypadku, czy zaplanowane „działanie”? Tego się nie dowiemy.

      Musze zapanować nad piaownią ;)))))

      Usuń
    3. Oj tam pisownia, wiadomo o co chodzi 😜

      Usuń
  5. Mam 34 lata i uważam, że jestem za stara na dziecko. Dlaczego? Bo moja mama urodziła mnie mając lat 37 i widzę, jaki to jest teraz problem, ile by chciała, a ile może.
    Myślę, że to działa zasada Bóg dał, Bóg zabrał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak uważam.
      To jesteś ode mnie tylko rok strasza 😁

      Usuń
  6. Myślę że to nie jest wina/problem tych ludzi. Są wierzący - to dobrze. Każdy powinien żyć wg przykazań - nie byłoby zawiści zazdrości wojen mściwości. Wszyscy by się kochali, akceptowalne, świat byłby piękny.
    Jest jedną rzecz, która mi nie pasuje - no bo skoro masz już tego faceta, jesteście głęboko wierzący, więc i z seksem czekacie do nocy poślubnej, to co już kogo to obchodzi jak ten seks u was wygląda i czy stosuje ie antykoncepcję? Kiedyś byłam głęboko wierząca i zależało mi aby żyć bez grzechu - tylko że małżeństwo mi się sypać zaczęło bo stosowałam Npr i mężowi to nagle nie pasowało.
    Od Boga na przestrzeni lat się niestety bardzo oddaliłam.
    Ale rozumiem ludzi tak mocno wierzących.
    Ja też mam dziecko niepełnosprsprawne, nie z downem ale z autyzmem. Nie jest łatwo tym bardziej że mam jeszcze córkę (zdrową) ale nie mogę sobie pozwolić w chwili obecnej na kolejną ciążę bo wiem że syn by wiele stracił. Domyślam się że kolejną ciążę będę znosił równie fatalnie jak dwie poprzednie i nie byłabym w stanie syna wozić codziennie na terapię. Poza tym jest strach że kolejne dziecko też może mieć autyzm, a wiem ile ja z tym już przeszłam i nie chciałabym tego powtórzyć. Co nie znaczy że nie chciałabym trzeciego. Może za 10 lat się zdecyduję choć wolałabym chyba skorzystać z adopcji niż znowu przechodzić przez ciążę i poród.
    Nie znam tej rodziny, ale życzę im jak najlepiej. Mam nadzieję że dziecko z ZD korzysta z terapii.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dodam jeszcze że osoby mocno wierząc, bardzo się boją Boga - sąd ostateczny i te sprawy.
    Ja z moim życiem już dawno powinnam pojebać (sorry) coniektóre rzeczy a jednak ciągle walczę choć może to nie ma sensu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz to że są mocno wierzący na pewno na jakiś wpływ na całość, ale mi bardziej chodzi o świadomość, którą ty właśnie masz. Wiesz, co może się wydarzyć, jakie kursy ryzyko i mocno się zastanawiasz nad kolejnym krokiem, żeby nie skrzywdzic zadnego z dzieci. Po prostu myślę, że jesteś świadoma konsekwencji swojej decyzji, a tam chyba nie do końca tak jest. Tak myślę.

      Usuń
    2. Może mają świadomość tylko nie chcą grzeszyć - ja się od Boga odsunęłam i dlatego świadomość i konsekwencje stanęły ponad Niego.
      Domyślam się jakie dylematy targają tą kobietą o której piszesz. To są ludzie wykształceni czy nie bardzo? Zamożni czy nie? Pisałaś że nie ma tam patologi - patologii często nie widać. Patologia to nie tylko alkohol i bicie. Wiem coś o tym bo sama pochodzę z "dobrego domu" w którym matka znęcała się psychicznie nade mną. U tej rodziny może być patologią nie dbanie o dobro dzieci. Są to są, rodzą się to się rodzą, jedno więcej czy mniej - co za różnica. Takie podejście to też pewnego rodzaju patologia.
      Jeśli głębiej w to nie wejdziesz to się nie dowiesz co nimi kieruje.
      Tam potrzebna jest rozmowa, psycholog - może i nauka npr tylko tego prawdziwego z mierzenie temperatury i badaniem śluzu, a nie jakieś przekonanie że w 14-15 dniu cyklu jestem płodna to wtedy bez zbliżeń.
      Jeśli ta kobieta jest taka wierząca to ona prawdopodobnie radzi się tylko księdza w tych sprawach - a tu ciężko znaleźć dobrego powiernika niestety.

      Usuń
  8. Może żałują, że wcześniej nie otworzyli się na życie. Trochę to dziwne, że taka różnica między pierwszym a kolejnym dzieckiem, coś musiało się mocno zmienić w ich życiu. Ale oceniać ludzi których nie znam nie mam zamiaru. Każde życie jest cenne... Mam tylko nadzieję, że swoje młodsze dzieci wychowają na dobrych ludzi, bo powołać do życia to jedno, potem trzeba jeszcze pomóc się mądrze rozwijać.

    OdpowiedzUsuń
  9. Aha jeszcze jedno - zabolało mnie jakoś, że życie tej rodziny jest tak po prostu komentowane na czyimś blogu. Nie chciałabym, żeby ktoś tak o mnie pisał, a obcy ludzie komentowali. Co innego, gdyby bohaterowie opowieści mogli się sami obronić, wypowiedzieć na temat swoich wyborów (o ile by chcieli, bo generalnie to ich sprawa i nie muszą się tłumaczyć). Ale tak stają się tylko ofiarami osądów...

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak już pisałam pod wcześniejszymi komentarzami nie chodzi o ocenianie, ale o zrozumienie motywacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, ale też ciężko zrozumieć motywację, nie znając kobiety osobiście :) Musiałabyś z nią porozmawiać ;)
      Możliwe że po prostu coś takiego się stało, że do nich dotarło, że to Bóg daje życie i się otworzyli na nie na całego po latach posuchy. Gdyby tak było, to szczerze mówiąc to rozumiem, choć sama raczej nie chciałabym mieć dzieci koło 50tki i stosowałabym npr. No ale ja już mam gromadkę dzieci - może oni mają teraz wyrzuty sumienia, że wcześniej się nie zdecydowali?
      No ale to tylko moje przypuszczenia ;) Pozdrawiam ciepło!

      Usuń