poniedziałek, 19 lutego 2018

Hormony rządzą

Wczoraj miałam taki dzień, że bez kija nie podchodź. Serio. Chłopaki oberwali obaj na tyle, że później sami z własnej woli schodzili mi z drogi. Mi to było na rękę, bo mnie nie denerwowali, a oni byli bezpieczni z daleka od linii ognia. Przeszło mi dopiero po południu po długim spacerze w lesie. Zebraliśmy się całą trójką, wzięliśmy psa i dopiero jak porządnie się zmęczyłam i przewietrzyłam hormony mi odpuściły. Wykończą mnie dziady w tej ciąży. W ciąży z Juniorem też się wkurzałam, ale wtedy mieliśmy na głowie budowę i obrywało się raczej naszemu wykonawcy 😜 jeszcze jakieś 15 tygodni i wrócę do normalności (mam nadzieję).

W piątek byłam w Firmie zawieźć zwolnienie i odebrać PIT. Gdyby wszystko poszło zgodnie z planem o tej porze jeszcze normalnie chodziłabym do pracy, ale że wyszło jak wyszło już prawie 3 miesiące jestem w domu. I powiem Wam, że trochę mi brakuje tego firmowego zamieszania. Wiadomo, siła wyższa, nie siedzę w domu dlatego, że taki miałam kaprys, ale po to, żeby Mniejsza była bezpieczna i żebyśmy szczęśliwie dotarły do porodu. Moi szefowie naprawdę to rozumieją i czuć od nich psychiczne wsparcie. Jest jedynie jedna koleżanka, która mam wrażenie uważa, że "zagrażające poronienie" to takie nowoczesne wytłumaczenie tego, że specjalnie poszłam na zwolnienie. Rzeczywiście, o niczym innym nie marzyłam niż on krwotoku i przymusowym areszcie domowym. Ostatnio usłyszałam stwierdzenie "kobieta kobiecie kobietą" i chyba coś w tym jest. Faceci doskonale rozumieją tą sytuację, a dziewczyna mniej więcej w moim wieku (ciut młodsza), która w dodatku sama jest mamą doszukuje się drugiego dna. Standard. Ale co ja się będę denerwować. Szkoda myślenia na coś takiego.

A poza tym dni płyną nam coraz szybciej. Niedługo muszę wziąć się powoli za zakupy dla Mniejszej, bo ani się nie obejrzymy, a nadejdzie godzina zero, a my będziemy w proszku. No i koniecznie musimy zdecydować się wreszcie na imię, bo póki co Mniejsza ciągle jest bezimienna. Z Juniorem było dużo łatwiej, bo imię mieliśmy jeszcze na długo przed ciążą, a teraz jest zdecydowanie bardziej pod górkę.

12 komentarzy:

  1. I dlatego ja wolę pracować i w ogóle gadać z facetami, są mądrzejsi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę tak jest. Liczę na to, że zanim wrócę do pracy to jej już nie będzie, bo to taki typ, że nigdzie długo miejsca nie zagrzała

      Usuń
  2. Wiesz, z facetami tez nie zawsze jest lepiej. Tutaj sa inne przepisy i w dodatku kazda firma ma swoje wlasne, nie jest to odgornie ustanawiane przez rzad. W kazdym razie, w mojej starej firmie, urlop rodzicielski byl bezplatny, ale wziac mogla go zarowno kobieta, jak i mezczyzna. Jednoczesnie jednak, kobiecie po porodzie, jako niezdolnej do pracy, przyslugiwalo 60% pensji przez 6-8 tygodni, wyplacane przez ubezpieczenie. Jeden z moich kolegow, ktorego zreszta szczerze lubilam, nie mogl tego przebolec. Tak sie zlozylo, ze on adoptowal dziecko i wzial urlop "ojcowski", oczywiscie bezplatny. Jakis czas pozniej, ja urodzilam Nika i kolega jakims cudem dowiedzial sie, ze dostawalam te marne 60% pensji, przez 8 tygodni, z racji, ze mialam cesarke! Nie mogl chlopina tego przebolec, ze dlaczego JEMU nie zaplacono, ze przeciez on tak samo opiekowal sie noworodkiem, wstawal do niego w nocy, itp.! Nawet do kadr pisal o tej niesprawiedliwosci! W koncu musialam mu wytlumaczyc, ze mi placilo ubezpieczenie, nie firma i nie byla to pensja, tylko cos na zasadzie platnego zwolnienia lekarskiego. Jest tez zasadnicza roznica w opiece nad noworodkiem, majac rozkrojony brzuch lub krocze. To go w koncu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cos mi ucielo. ;) Mialo byc, ze to go w koncu "zamknelo", chociaz podejrzewam, ze nadal jest przekonany, ze to seksistowskie przepisy. :D

      Usuń
    2. A no i wśród facetów zdarzają się takie przypadki. Z jednym takim tez pracowałam. Totalny hipochondryk. Ale generalnie kobiety są jakieś bardziej problematyczne, oczywiście nie wszystkie, ale niektóre na pewno, nie wiem z czego to wynika

      Usuń
  3. nie wiem czy to hormony, na pewno nie ciążowe, ale wkurw mnie nie odpuszcza! I spacery z psem nie pomagają :(((( Ech!

    OdpowiedzUsuń
  4. No to pewnie pms. Albo przesilenie przedwiosenne. Współczuję bo to nie jest łatwa sprawa...

    OdpowiedzUsuń
  5. No to pewnie pms. Albo przesilenie przedwiosenne. Współczuję bo to nie jest łatwa sprawa...

    OdpowiedzUsuń
  6. Hormony potrafią, oj potrafią - mi zafundował takie dolegliwości że ja pierdziu... I nie trzeba ciąży nawet ;)

    OdpowiedzUsuń