czwartek, 8 lutego 2018

Grrr....

Nie macie pojęcia jak mój ojciec działa mi na nerwy. Nigdy nie byliśmy w jakichś dobrych relacjach, ale z wiekiem jego parszywy charakter przybiera na sile, serio. Nigdy nie wiadomo co  mu przypasuje, a co nie. Jednego dnia mówi, że coś jest białe, a następnego że czarne, albo nawet jeszcze tego samego dnia. Przy tym jest tak fałszywy, że głowa mała. Najpierw po kimś jedzie jak po burej kobyle, a później jak widzi ta osobe to w dupe jej wchodzi bez mydła. A już nie wspomnę o tym, że wszystko co sobie kupi jest najlepsze na rynku. Chocbysmy mieli to samo, to jego i tak jest lepsze. Taki typ. A już najbardziej nie lubię jak do nas przyjeżdża. Wizytę u nich raz w tygodniu w niedzielę jestem w stanie przeżyć, bo on i tak bawi się z Juniorem w drugim pokoju, a my siedzimy z mama. Jak mama przyjeżdża sama to jest spoko, pośmiać się można itd. Ale jak on się tu zjawia, to szału dostaję. Czuję się jak na ciągłej inspekcji. Wszystko musi skomentować, a kiedy to zrobicie, a kiedy tamto, kiedy siamto. Mężu wszystko robi sam i się nie rozdwoi, a on ma dwie lewe ręce do jakiejkolwiek roboty. Nawet głupiej listwy nie potrafi przykleić ani dokrecic zawiasu w szafce, serio. Ale ja nie o tym chciałam. Dziś po prostu rozwalił system na maksa. Jak ostatnio pisałam jesteśmy z Juniorem chorzy. Junior powoli zaczyna wychodzić na prostą (chyba), ale ja kaszle tak, że już płuca wypluwam. Próbowałam się ratować domowymi sposobami, ale bez lekarza się nie obejdzie. Tak się nieszczęśliwie złożyło, że Mężu jest na wyjeździe służbowym, wraca dziś późnym wieczorem. Wczoraj byli u nas z mama i mówiłam, że chciałabym iść do lekarza, żeby mi coś przepisał. Ustaliliśmy na którą godzinę mniej więcej mam się zapisać i powiedział, że przyjedzie chwilę posiedzieć z Juniorem póki nie wrócę. Rano zadzwoniłam do przychodni, zapisałam się tak jak mówiliśmy i dzwonię, że wizytę mam na tą i na tą godzinę czy da radę być? (Ma taka pracę, że sam sobie ustala godziny) a co on na to? "A czy mam inne wyjście?" (Oczywiście z fochem). Nosz k*****wa!!!!!! Było mówić od razu wczoraj, że nie to wymyslilabym coś innego. Nie wiem jeszcze co, ale musiałabym znaleźć inne rozwiązanie. Przecież nie wychodzę sobie dla przyjemności na szybki "shopping" do galerii, tylko do lekarza,  Już ledwo żyje. Specjalnie idę o takiej godzinie, żeby nie było kolejki i żeby szybko załatwić sprawę,  nie, focha trzeba strzelic. Naprawdę nie wyrabiam z tym człowiekiem choć nawet go nie widuje na codzień. Moja mama jest biedna, bo musi go znosić codziennie, a on im jest starszy, tym jest gorszy.
No... wygadalam się i trochę mi lepiej. Idę powiesić pranie i trochę się ogarnąć przed lekarzem.

6 komentarzy:

  1. Nie zazdroszczę taty.
    Ale dobrze, że się wygadałaś, i mam nadzieję u lekarza tylko same dobre wiadomości na Ciebie będą czekały.
    Miłego dnia! :-) i tłustego czwartku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sobie też nie zazdroszczę. A to tylko niewielki ułamek jego charakteru...
      Oby były tylko dobre wieści

      Usuń
  2. Olej. Uwierz, wiem, że to niełatwe, ale nic innego ci nie zostało. Zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, staram się, ale i tak mnie to wkurza niesamowicie.
      Dzięki, wam też zdrowia 😉

      Usuń
  3. Ech ci ojcowie... Moj jest ok, jesli nic sie od niego nie chce. Jak poprosi sie o pomoc, w czymkolwiek, to albo robi to z wielka laska i caly czas zrzedzi, albo znajduje najbanalniejsza wymowke, zeby sie wykrecic. Ja na to przymykam oko ze wzgledu na Potworki, ktore go uwielbiaja, ale M. jest na tescia cholernie ciety i po kazdym jego "wybryku" warczy, ze kiedys go do domu nie wpusci. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To podobnie jak u nas. Znosimy ojca tylko i wyłącznie ze względu na Juniora

      Usuń