poniedziałek, 4 grudnia 2017

Niespodziewanie...

Posta na telefonie pisałam tylko raz z porodowki, ale tamten był krótki, więc szybko poszło. Teraz będzie nieco dłużej, ale damy radę.
Czy ja ostatnio coś wspominałam, że u nas ciągle coś się musi dziać i że oddam królestwo za spokój? Otóż podtrzymuję to w całej rozciągłości. Co się zmieniło od ostatniego wpisu? Hmm sporo. Junior już zdrowy śladu nie ma po bostonce i poszedł dziś wreszcie do przedszkola, a już kota w domu dostawał, a my razem z nim. A jak poszedł do przedszkola, to i ja mam trochę spokoju. Jak to? A tak to, że całkiem niespodziewanie wylądowałam na przymusowym L4. We wtorek wieczorem gnaliśmy prawie na sygnale do szpitala z krwawieniem. Wszystko przez cały czas było ok, Junior u dziadków, my obejrzeliśmy ostatni odcinek Diagnozy, po nim poszłam do łazienki siku, umyć się i miałam iść spać. I dobrze, że zachciało mi się siku, bo nawet nie wiedziałabym, że krwawie, bo kompletnie nic nie czułam, ani nic mnie nie bolało. A krwi było sporo. W 3 minuty byliśmy w aucie, po kolejnych 7 pod szpitalem. Mężu po drodze złamał wszystkie przepisy, ale byliśmy szybko na miejscu. Na szczęście mój lekarz miał akurat dyżur. Szybko wziął mnie na usg i uspokoił, że z maluchem wszystko ok, żebym się nie denerwowala. Zrobił mi się krwiak, stad to krwawienie. Dostałam leki, zwolnienie do świąt i zalecenie - leżeć plackiem, wstawać tylko do toalety. No to leżę. Na szczęście od tamtej pory nic się nie dzieje i każdy spokojny dzień jest dla nas teraz na wagę złota. Doktorek mówił, że krwawienie mogę jeszcze wrócić, ale generalnie jest dobrej myśli. I tego się trzymam. Musi być dobrze. Będziemy leżeć ile będzie trzeba. Mężu przejął wszystkie moje zajęcia, Junior na szczęście jest wyrozumialy, więc jakiś damy radę. Rano teleportuje się do salonu, gdzie uwilam sobie już całkiem niezłą bazę, a wieczorem wracam na górę do sypialni. I mam taka schize, że co chwilę chce biegać do łazienki i sprawdzać czy wszystko ok. Także tego... czy już mówiłam, że oddam królestwo za spokój? Mówiłam? No to powtarzam. Trzymajcie za nas kciuki.

6 komentarzy:

  1. Też tak latałam, a jednocześnie się bałam iść siku... To minie, a potem będzie już tylko radość

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, dokladnie tak teraz mam. Takiej wersji będę się trzymać

      Usuń
  2. Tez to przeszlam przy Mlodym- ale wszystko skonczylo sie dobrze, wiec tego ci rowniez zycze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziękuję. Póki co jest wszystko ok, mam nadzieję że tak już zostanie ��

      Usuń
  3. Trzymam kciuki! MUSI byc dobrze! Krwiaki w ciazy sa dosc powszechne. Ja mialam krwiaka z Nikiem, ale byl w takim miejscu, ze nie krwawil na zewnatrz, po prostu sie wchlonal.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tej wersji się trzymam. Wizyta u Dokorka za 12 dni, wtedy wszystko się wyjaśni

      Usuń