wtorek, 6 czerwca 2017

Apsik!

Mój organizm postanowił zrobić sobie ze mnie jaja i na stare lata nabawiłam się alergii. Przez 30 lat nic mi nie było, a tu nagle niespodzianka. Drugi rok z rzędu od początku wiosny kicham, oczy mnie szczypią i kaszlę jak stary gruźlik. Masakra. W zeszłym roku myślałam, że to pozostałości po zapaleniu oskrzeli, które przeszłam w styczniu, później złapałam jakieś dziadostwo, które Junior przywlókł z przedszkola i jak w kwietniu zaczęłam kaszleć, tak trzymało mnie praktycznie bez przerwy do lipca. W końcu wpadłam na pomysł i kupiłam sobie lek antyalergiczny bez recepty (ot tak z ciekawości, żeby sprawdzić czy w dobrym kierunku kombinuję), zjadłam cale opakowanie i o dziwo pomogło. W tym roku powtórka z rozrywki. Ale tym razem cwaniara jak już mnie ten charakterystyczny kaszel dopadł od razu złapałam za ten sam lek i też pomógł - kaszleć przestałam. Tylko te leki mają to do siebie, że się kończą. I jak to opakowanie mi się skończyło, to jakoś tak nie po drodze mi się zrobiło do apteki i kaszel wrócił. Ale muszę się zmobilizować i ruszyć tyłek po piguły, bo płuca sobie wypluję. A na jesień testy. Żeby nie było mi smutno i żeby było raźniej, Junior też idzie. Bo on też ma alergię... :-/ Tylko u Juniora jest jeszcze dodatkowo katar. Na razie Młody bierze Zyrtec. Póki co poprawa jest bardzo delikatna, ale są dni, że w ogóle żadnej różnicy u Niego nie widać. Ale nie jesteśmy jeszcze nawet w połowie tego, co ma wybrać, więc zobaczymy jak będzie po skończonej kuracji. Masakra jakaś z tymi alergiami, serio.
Poza tym leci sobie dzień za dniem. Ogródek pięknieje, bo w tym roku mam manię sadzenia i dekorowania. Aż miło patrzeć jak wszystko się zmienia. Jak sobie przypomnę jak jeszcze 3 lata temu wyglądał... Wtedy nawet nie można było nazwać go ogródkiem, ani nawet niczym zbliżonym do ogródka. To była dżungla amazońska z różnorodnością wszelkiego rodzaju zielska i chwastów. A najgorzej było to wszystko ogarnąć przed sianiem trawy... 2 tygodnie orki na ugorze, ryliśmy jak krety. Codziennie po powrocie do domu łapaliśmy za grabki i jazda. Po tygodniu miałach odruch wymiotny na samą myśl o ziemi, grabkach, kamykach i resztkach chwasciorów. Mimo, że teraz mamy innej roboty od cholery, cieszę się, że tamto mamy za sobą :P
Urlop wreszcie zaplanowany i oficjalnie zaczęliśmy wielkie odliczanie. Jeszcze chwila i Junior będzie miał wakacje, a w sierpniu pakujemy manatki i w drogę nad nasze cudne polskie morze. Tak tak, wiem... że woda zimna, że drogo, że pogoda niepewna... ale jakoś tak tęskno mi za tym miejscem. A pogoda niech sobie będzie jaka chce. Jedziemy odpocząć psychicznie i ładować akumulatorki na kolejny rok, a nie smażyć się na skwarki ;)
A propos skwarek... co by tu dziś zrobić na obiad??
Miłego dnia ;)

2 komentarze:

  1. Współczuję alergii. U nas tylko Młody kicha i kaszle ale to i tak o jedną osobę za dużo.
    Moja mania dekorowania ogranicza się do balkonu :D ale w tym roku coś mi nie idzie, zapewne zostanie pusty...
    Gdzie jedziecie nad morze? szukałam czegoś ale nie możemy się zdecydować... może jakiś pomysł mi podrzucisz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gdyby chodziło tylko o mnie to bym sie nie przejmowała, ale Juniora to mi szkoda, bo się biedaczek męczy.
      Jedziemy na Pomorze Zachodnie, okolice Międzyzdrojów.

      Usuń