wtorek, 13 stycznia 2015

Spóźniona relacja poświąteczna

To już w sumie trochę nie na temat, bo święta były już jakiś czas temu, ale jakoś tak nie było okazji opowiedzieć co się u nas wtedy działo.
Tak więc od początku. Jak już udało nam się wysprzątać chałupę na błysk, ubrać choinkę (znaczy Mężu ubierał, bo ja w tym czasie ciasto robiłam) i tak dalej nadeszła pora na świętowanie. Wigilie postanowiliśmy w tym roku urządzić w gniazdku. Zaprosiliśmy moich rodziców, teściową, żyjące babcie i dziadka i wyprawiliśmy spotkanie wielopokoleniowe :) Dokładnie czteropokoleniowe. Tym sposobem nikt nigdzie się nie spieszył, nie było jedzenia na szybko, bo kolejna Wigilia już na nas czeka, tylko wszystko na spokojnie. A i roboty jakoś dużo nie było, bo zrobiliśmy kolację składkową i każdy coś przyniósł. Junior spróbował chyba 4 potraw, wsuwał je ze smakiem w swoim krzesełku, a po kolacji z wielkim przejęciem rozdawał wszystkim prezenty i strasznie się cieszył, kiedy wyczytywaliśmy Jego imię :) Śmiechu było przy tym co nie miara :) Pierwszy dzień świąt spędziliśmy w rozjazdach, bo byliśmy u teściowej i u rodziców, a w drugi dzień świąt najpierw odwiedziliśmy naszych chrześniaków, a później wpadli do nas znajomi z dziećmi. Junior wyszalał się za wszystkie czasy i padł wieczorem w kilka minut. Między świętami a Nowym Rokiem załatwialiśmy kilka spraw, które jeszcze mieliśmy do załatwienia, a Sylwestra postanowiliśmy spędzić tylko we troje. Junior balował do 20, później poszedł spać, a my do północy "imprezowaliśmy" we dwoje przy Sylwestrze z Dwójką :P Punktualnie o północy, jak na zawołanie Junior się obudził i posiedział z nami do 1:30, bo stwierdził, że jest strasznie głodny i natychmiast musi coś zjeść :) Pobawił się trochę i całą trójką poszliśmy spać. Możnaby powiedzieć, że imprezę mieliśmy powalającą, ale nam naprawdę się podobało. Fajnie było tak spokojnie usiąść najpierw we troje, później sam na sam z Mężem i nic nie robić, tylko cieszyć się sobą. My jakoś nie przepadamy za wielkimi imprezami. Owszem, raz na jakiś czas fajnie wyjść na takiego sylwestra, ale nie co roku. Wolimy posiedzieć w domu w kameralnym gronie albo wyskoczyć na narty na sylwestra na stoku (to przez następnych kilka lat pozostanie jeszcze w sferze marzeń :P no chyba, że Junior wybędzie na imprezę do dziadków :P). Później jeszcze kilka dni w domu i nadszedł wielki dzień powrotu do pracy. Ale to już wiecie :)
A ja muszę wszem i wobec stwierdzić, że odzwyczaiłam się od siedzenie przy biurku. W domu, przy biegającym Juniorze byłam cały czas w ruchu, a tutaj po 3-4 godzinach przy biurku mam dość i nie wiem co ze sobą zrobić. Tyłek piecze od siedzenia, plecy bolą niemiłosiernie... matko kochana... za co mam się tak męczyć ja się pytam???

4 komentarze:

  1. My tez wolimy takie kameralne Sylwestry. Chciaz tegoroczny nam nie wyszedl. Najpierw szampan okazal sie nie-szampanem, a potem nie udalo sie wlaczyc filmu i maz prawie mi uciekl do lozka jeszcze przed polnoca... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi Mezu tez się pol godzinki zdrzemnal w trakcie "imprezy", ale na szczęście szybko wrocil do swiata zywych :P

      Usuń
  2. My tez mielismy taki kameralny Sylwester- choc sie poklocilismy chwile przed dwunasta, czyli zakonczylismy rok tak jaki byl, bo to byl nasz chyba najgorszy rok pod wzgledem sprzeczek. Dobrze, ze juz sie skonczyl :))) A co do balaganiarstwa to mozemy sobie przybic high five! Uh zawsze mysle, ze gdybym sama mieszkala, to kurde serio mialabym mniej obowiazków :) Fabio skrupulatnie dba, zebym codziennie miala porcje sprzatania :)))) KINIA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no i dobrze, ze poklociliscie się przed polnoca, bo weszliście w Nowy Rok z czysta karta :)) Mysle, ze limit sprzeczek wyczerpaliście i w tym roku będzie już tylko lepiej :) W końcu kto się czubi, ten się lubi, no nie? :)

      Usuń