poniedziałek, 12 stycznia 2015

Jest dobrze :)

Jak w tytule - jest dobrze. A nawet bardzo dobrze i oby tak dalej :) W tym przypadku na szczęście okazało się, że strach ma wielki oczy i nie ma co panikować na zapas. Moje dziecko do przeżycia pt. "Mama wraca do pracy" podeszło na całkowitym luzie i wygląda na to, że niewiele Go to obeszło :) Dzielnie zostaje z ciocią w domu, na pożegnalnego buziaka reaguje miną "Dobra mama, idź już, ja się przecież bawię" i ani myśli oglądać się za nami. Jesteśmy w szoku, że tak gładko poszło, ale naprawdę BARDZO nas to cieszy. Tłumaczyliśmy Juniorowi jak to będzie wyglądać, nie mając pewności, że zrozumie, a On nie dość, że zrozumiał, to całkowicie zaakceptował taki stan rzeczy. Super :)
A tymczasem mamusia w pracy... się obija :) I to dosłownie :) Jako ze pracuję tu jeszcze tylko przez kilkanaście dni, to nie opłaca mi się czegokolwiek przejmować tylko po to, żeby po paru dniach przekazywać to komuś z powrotem. Tak więc siedzę sobie przy biurku z laptopem i nie przeszkadzam, ewentualnie pomagam jak jest jakaś drobna dłubanina. Czyli generalnie mam wczasy w pracy :)) Trzeba korzystać, a co! Już dość się napociłam dla tej Firmy, teraz mogę się pobyczyć. Jeszcze się napracuję w Nowej Firmie :) Rozmawiałam ostatnio z kadrową z Nowej Firmy i w przyszłym tygodniu czekają mnie badania wstępne i takie tam sprawy papierkowe, więc będę miała co robić. Póki co korzystam z okazji i wypoczywam. Bo po pracy, trzeba ogarnąć wiele spraw - stęsknionego Juniora, obiad, jako takie doprowadzenie domu do porządku, poza tym pranie/prasowanie/ segregowanie/wyprowadzanie psa (jak nie wieje, ale to Mężu wziął na siebie, bo bestię trzeba wybiegać, żeby mieć spokój) itd. Dobrze, że dni robią się już coraz dłuższe i to widać już gołym okiem, to jakoś tak człowiekowi łatwiej wszystko przychodzi. A czas leci. Swoją drogą, skoro dopiero co były święta, to jakim cudem jest już połowa stycznia? Coś mi chyba umknęło :P
Czy u was też tak wiało? Masakra, co się dzieje z tą pogodą. Ani na spacer nie da się wyjść, bo łeb urywa, ani nic. Junior siedzi w domu i czeka na choćby częściową poprawę pogody - czyt. aż przestanie wiać, tylko pies chodzi na podwórko w wiadomych celach, ale widać jemu też taka aura nie pasuje, bo szybko wraca i szczeka pod drzwiami, żeby go wpuścić. Byle do wiosny, a to już całkiem niedługo. 2 miesiące z małym haczykiem :P I tej wersji będę się trzymać :)

Aha, jeszcze jedno. Czy mogę prosić osoby, które zablokowały bloga, a które nadal do mnie zaglądają o wysłanie zaproszenia? (szczególnie mam na myśli mademoiselle i sarenkowa)

4 komentarze:

  1. Jasne ze korzystaj jak mozna. Bycz sie ile wlezie, tak jak mówisz jeszcze sie napracujesz :)

    I tak u nas w Irlandii- choc to tysiace kilometrów od Was- tez wieje jak cholera ..

    Buziole xxx KINIA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki wlasnie mam zamiar :P

      może to z Irlandii ten wiatr do nas przyleciał ;)

      Usuń
  2. Tak jak słyszałam - przy rozstaniu kiedy matka wraca do pracy to najbardziej ona cierpi ;) Nie martw się, wszystko jest i będzie dobrze. Junior sobie poradzi, jest też pod dobrą opieką :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to prawda, matka cierpi zdecydowanie bardziej niż dziecko :) Junior w zasadzie pierwszego dnia przeszedł do porządku dziennego nad faktem, ze mamy nie ma przez kilka godzin i wygląda na to, ze w ogole mu to nie przeszkadza. W sumie dobrze, bo przynajmniej nie musze się martwic, ze gdzies tam za mna rozpacza. Zamiast tego swietnie się bawi z ciocia :) Poza tym (może sobie trochę tak wmawiam) wydaje mi się, ze on rozumie o co chodzi i ze tak ma być. Tlumaczylismy mu to kilka razy i wygląda na to, ze wszystko zapamietal :)

      Usuń