czwartek, 8 stycznia 2015

Wielki dzień...

No i znowu mnie wsysło na dość długo. Ale tym razem uważam się za w pełni usprawiedliwioną, a dlaczego to za chwilę się dowiecie. Mężu od Wigilii do 6 stycznia miał wolne i przez 2 tygodnie cieszyliśmy się naszą codziennością we troje. Było super i szkoda, że tak nie może być zawsze, ale cóż, trzeba zarabiać na chleb. No właśnie. Cały ten czas okołoświąteczny postanowiłam maksymalnie wykorzystać na przebywanie z Juniorem, wycisnąć z tego czasu każdą sekundę, nacieszyć się Nim na zapas, bo.... dziś wróciłam do pracy. Pierwszy raz zostawiłam Go na tyle godzin. Przez kilka dni oswajał się z sytuacją, przyjeżdżała do nas ciocia Męża i zostawali sami w domu na 2-3 godzinki, żeby Junior wiedział, że trochę pobędą sami, a później my wrócimy. Przetrwali te próby jedynie z kilkoma łezkami w pierwszy dzień, a dziś nadeszła chwila prawdy. Wczoraj wieczorem uryczałam się jak dzik, no bo przecież ja będę tęsknić i w ogóle, jak to tak można dziecko zostawić na tyle czasu i przecież Junior też pewnie będzie tęsknił, Mężu słuchał mnie z lekkim uśmieszkiem pod nosem, za co dostał opierdziel, bo przecież on nie wie jak to jest :) Wypłakałam się, uspokoiłam i z drżącym sercem poszłam spać ze świadomością, że jak rano zadzwoni budzik, to wszystko się zmieni. No i tak - ogarnęliśmy Juniora, daliśmy Mu jeść, Junior poszedł się bawić, a my ogarnialiśmy się przed wyjściem. O 7 przyszła ciocia, Junior na jej widok aż się cały rozpromienił, my ukradkiem daliśmy Mu buziaka i zbieraliśmy się do wyjścia, a Synek nawet się na nas nie obejrzał i pobiegł bawić się z ciocią :) Siedzę w pracy, informatycy przywracają mi dostęp do systemów, więc na razie siedzę i się nudzę. Ciałem jestem w Firmie, ale głowa została w domu i cały czas myślę jak oni sobie tam radzą. Cudem wytrzymałam do 10:28 zanim zadzwoniłam zapytać jak tam :) Wcześniej bałam się dzwonić, bo nie chciałam usłyszeć płaczu w tle. No ale w końcu pękłam i dzwonię - a tam? W tle owszem słychać Juniora, ale padającego ze śmiechu :) a ja w końcu odetchnęłam z ulgą :))) Da radę, to ze mną jest o wiele gorzej pod tym względem, ale ja to nic. Najważniejsze, że mój Synek jest dzielny :) Będzie dobrze, nie ma innej opcji :))
Tymczasem w Firmie tyle się pozmieniało (pod względem osobowym), że jestem w szoku. Z około 20 osób na openspace znam 6 :))) Pracuję tutaj do końca stycznia, a od lutego zaczynam pracę w Nowej Firmie. Trochę mi szkoda stąd odchodzić, bo spędziłam tu kawał życia i mam mnóstwo miłych wspomnień, ale czas zacząć coś nowego. Taka kolej rzeczy :)

4 komentarze:

  1. Z ciekawości spytam - nie lepiej było zostać w domu do końca stycznia? Było to niemożliwe czy uznałaś, że fajnie będzie na chwilę wrócić do starej firmy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze nie mam na tyle urlopu a po drugie chodze tylko na 6 godzin i Junior bedzie mial czas zeby sie przyzwyczaic zanim pojde na 8

      Usuń
  2. No to powodzenia na nowej drodze zawodowej! A nowa praca na czym będzie polegać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie na tym samym, co robie w tej chwili - specjalista ds. zakupow w dużej firmie produkcyjnej :)

      Usuń