piątek, 30 stycznia 2015

Pożegnania nadszedł czas...

... nie nie, nie z blogiem :) Choć prawdę mówiąc statystyki pokazują, że zagląda tutaj coraz mniej osób i coraz mniej z Was się odzywa :( Chcę jeszcze długo pisać i nie chciałabym, żeby ten blog umarł śmiercią naturalną z braku czytelników. No nic, czas pokaże jak będzie.
No, ale do rzeczy... :)
Dziś jest mój ostatni dzień pracy w Firmie. prawie 8 lat pracy, 8 lat wspomnień, 8 lat doświadczeń... Kawał życia...
Trafiłam tutaj w zasadzie przez przypadek, bo praca tutaj trafiła mi się jak ślepej kurze ziarno. Po licencjacie dostałam się na staż do malutkiej rodzinnej firmy w sąsiednim mieście, ale intensywnie szukałam czegoś innego, co pozwoliłoby mi zdobywać doświadczenie i rozwinąć skrzydła. Każdego dnia przeglądałam ogłoszenia na różnych portalach i wysyłałam CV, kiedy coś mnie zaciekawiło. Na kilkanaście ogłoszeń, na które odpowiedziałam, dostałam jeden telefon z zaproszeniem na rozmowę kwalifikacyjną. Ucieszyło mnie to, bo dotyczyło to pracy w moim Mieście, zaledwie 10 minut jazdy samochodem z domu, w dodatku bardzo niedaleko pracy Męża (wtedy jeszcze-nie-Męża). Na rozmowę jechałam na całkowitym luzie, bo tak naprawdę nie wiedziałam jak to jest, czego mam się spodziewać i traktowałam ją bardziej jako trening przed kolejnymi rozmowami, niż coś realnego. Wygląda na to, że ten mój luz, spokój i opanowanie zrobiły wrażenie na rekruterach, bo 2 dni później zaproponowano mi pracę za całkiem niezłe pieniądze i z perspektywami niezłej podwyżki jak na osobę dopiero zaczynającą swoją karierę zawodową. Tak właśnie trafiłam do Firmy :) Na początek 2 tygodnie szkolenia, nauka obsługi systemów, procesów wewnątrz firmy, zasad działania tak dużej korporacji itp. Po tym czasie dostałam kilku pierwszych klientów, z którymi współpracowałam oraz swój pierwszy projekt :) Jednym słowem czułam się wrzucona na głęboką wodę, co w pierwszy dzień, gdy ówczesna szefowa ogłosiła oficjalnie, że przejmuję obowiązki i będę robić to, to i to, wywołało to moje przerażenie i wpadłam w lekką panikę, co objawiło się tym, że dzwoniłam do wtedy-jeszcze-nie-Męża prawie z płaczem, "że ja się boję, że ja na pewno sobie nie poradzę i w ogóle co ja tutaj robię? Zabierz mnie stąd!" :) Po pokrzepiających i jakże współczujących słowach "Weź się ogarnij i nie gadaj głupot! Poradzisz sobie!" :) zrobiło mi się jakoś tak lepiej i wzięłam się za robotę... :)
Bywało różnie, kwadratowo i podłużnie :) Przez 2 lata miałam okropną szefową Zołzę, która czepiała się wszystkich o wszystko i potrafiła zrobić mega awanturę na całe biuro (openspace, w którym siedzi około 50 osób :P). Nie raz miałam ochotę rzucić wszystko w cholerę i pójść z Firmy w siną dal, nie raz szukałam ogłoszeń i byłam skłonna wziąć cokolwiek, byle być dalej od niej, ale jakoś dałam radę, a moja cierpliwość została nagrodzona i Zołza odeszła, co urosło w Firmie niemalże do rangi święta narodowego :) i wtedy zrobiło się naprawdę fajnie. Atmosfera w Firmie stała się naprawdę super, do tego do naszego działu dołączyły osoby, z którymi przebywanie stało się przyjemnością i naprawdę z wielką chęcią szłam rano do pracy. I tak było aż do mojego L4. Nie było mnie w Firmie przez 1,5 roku. W tym czasie zaszły takie zmiany, że po powrocie przecierałam oczy ze zdumienia i nie poznawałam naszego biura. Rotacja w Firmie zawsze była duża (choć nie sądzę, żeby to był powód do dumy), ale zmiana 80% zespołu naprawdę mnie zaskoczyła. Zresztą to tylko jedna ze zmian, są i inne, niestety niekorzystne, które kilka miesięcy temu skłoniły i zmotywowały mnie do znalezienia czegoś innego. I znów trafiło mi się coś blisko domu, za o wiele lepszą kasę i na lepszych warunkach, więc stwierdziłam "teraz albo nigdy". I tak od poniedziałku zaczynam nową przygodę. Nowy etap mojego życia zawodowego. Czy będę zadowolona? Czas pokaże, ale póki co cieszę się, że zdecydowałam się na zmianę, nie można za długo tkwić w jednym miejscu, bo człowiek zwyczajnie przestaje się rozwijać i czułam, że właśnie tak się dzieje ze mną. W przyszłym tygodniu opowiem Wam jak jest w Nowej Firmie. Sama jestem ciekawa jak to będzie :) Jestem pozytywnie nastawiona i mam nadzieję, że tak już zostanie :)

16 komentarzy:

  1. Było, jak było... raz lepiej, potem ciut gorzej ale na pewno jakiś sentyment do tej pracy pozostaje, do miejsca, do niektórych ludzi... :)
    Wierzę, że podjęłaś dobrą decyzję i będziesz zadowolona z nowej pracy oraz będziesz mogła jeszcze lepiej rozwinąć skrzydła ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nigdzie nie jest idealnie, a w Firmie przeważnie było naprawde fajnie i mam stad mnóstwo milych wspomnień , poznałam wielu swietnych ludzi.
      Ja tez mysle, ze podjelam dobra decyzje. Tak czy siak - kiedyś trzeba cos zmienić i zaryzykować :)

      Usuń
  2. Zmiany, zmiany. U Ciebie praca, u mnie przeprowadzka :) A możesz zdradzić czym się zajmujesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to prawda, zmiany na całego :)
      Jestem specjalista ds. zakupow w dużej korporacji. W Nowej Firmie będę mieć dokładnie takie samo stanowisko

      Usuń
  3. Sentyment do Firmy na pewno zostanie, bo jakby nie było to w zasadzie Twoje pierwsze miejsce, a do tego byłaś tam tak długo no i masz większość miłych wspomnień, ale czas na zmiany i wierzę, że to zmiany na lepsze :) Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to prawda, sentyment pozostanie na zawsze, bo tak jak mówisz - to była moja pierwsza praca. Ale co zrobić, pora na zmiany i bardzo mnie to cieszy :)

      Usuń
  4. To mamy podobną przyszłość zawodową. Ja za miesiąc pożegnam się z moją obecną pracą i równie jestem ciekawa jaka będzie nowa. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno bedzie dziwnie zanim obie przyzwyczaimy sie do nowych realiow

      Usuń
  5. Faktycznie niezła rotacja w Firmie ;)

    I jak pierwszy dzień w nowej pracy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rotacja ogromna. O pierwszym dniu napisze osobny post :-)

      Usuń
  6. Oby dobrze Ci się pracowało w nowym miejscu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mi 2 tygodnie temu stuknelo 9 lat w obecnej pracy. :) Przez wiekszosc czasu bylo bardzo fajnie, ale odkad w 2011 wykupila nas wieksza korporacja, z roku na rok robi sie gorzej. Rok temu, po podwyzkach (ktorych jak sie okazalo praktycznie nie bylo), mialam straszny kryzys i nosilam sie z zamiarem powysylania CV gdzie sie da. Potem ochlonelam. :) Teraz nadal chodzi mi po glowie zmiana, ale powtarzam sobie, ze poki dzieci sa malutkie, musze tutaj wytrzymac. Placa beznadziejnie, ale za to moge bez problemu wziac dzien wolny lub wyjsc wczesniej jesli ktores z dzieci ma wizyte u lekarza lub zachoruje. Mimo wszystko czuje, ze pomalu d*pa za przeproszeniem zaczyna mnie swierzbic i czas na zmiane. Ale kiedy, to sie jeszcze zobaczy. :)

    A Tobie zycze powodzenia w nowej Firmie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem chyba trzeba sie zebrac na odwage i zaryzykowac zanim utknie sie gdzies na sile

      Usuń
  8. Czekam na relacje z pierwszego tygodnia pracy. Ciekawe jak Ci tam bedzie :) Jedno juz wiemy- nie mozesz korzystac z neta na wlasne potrzeby i pewnie sie tez nie nudzisz, bo nic nie mozesz tutaj skropbnac :)

    Szybko szybko pisz nam co slychac :) KINIA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Korzystac moge ale glupio tak od samego poczatku na necie siedziec

      Usuń