poniedziałek, 26 stycznia 2015

It's the final countdown

Siedzę sobie w pracy i wysyłam maile pożegnalne do osób, z którymi ściśle współpracowałam przez te wszystkie lata. Dziwnie tak wiedzieć, że to już ostatni poniedziałek w Firmie, jutro ostatni wtorek i tak dalej, a za nim się obejrzę, po raz ostatni zamknę za sobą drzwi. Straszne... Sprawdzam czy zostały mi na komputerze jakieś prywatne rzeczy, które muszę sobie zgrać, żeby nie przepadły, zamykam ostatnie sprawy i odliczam...
Tymczasem weekend minął nam bardzo pracowicie. Najpierw pojechaliśmy na większe zakupy, żeby w tygodniu mieć większość z głowy, później wyrzuciliśmy psa na ogród grupowo wzięliśmy się za sprzątanie (tak, tak, Junior też, bardzo chętnie nam pomagał), później obiad, po południu ogarnialiśmy rzeczy, które wisiały już nad nami od dłuższego czasu, ale jakoś nie mieliśmy weny, żeby się za to zabrać. Zanim skończyliśmy była już pora kąpania Juniora i odetchnęliśmy dopiero jak poszedł spać. W niedzielę świętowaliśmy spóźniony Dzień Babci i Dziadka, bo w tygodniu niestety nie mieliśmy jak ich odwiedzić. Obie babcie zadowolone z prezentów, więc jest dobrze :)
Fajnie, że jest w miarę ciepło i mrozów nie ma, ale szkoda mi, że śniegu też nie ma, bo sanki czekają w garażu i na razie nie zapowiada się na to, żeby Junior miał z nich skorzystać. Mógłby ten śnieg spaść chociaż na kilka dni. Hmm... w sumie to wcale nie wiadomo jak byłoby z tym korzystaniem z sanek i w ogóle ze śniegu, bo kiedy jakieś 2 tygodnie temu tego śniegu leżał jakiś 1 cm, Junior ani trochę nie zamierzał po nim chodzić i kazał się wziąć natychmiast na ręce. Chyba się bał, że pobrudzi sobie buty :P
A tak ogólnie to nic mi się nie chce. Nie mam natchnienia kompletnie na nic. Jakieś takie przesilenie mnie dopadło, czy cóś... Sama nie wiem. Nawet ten post jakiś taki nijaki się zrobił. Chyba muszę sobie walnąć jakąś kawkę na pobudzenie, bo tu zasnę zanim pójdę do domu. A tak w ogóle to planuję zrobić jakąś tartę na słono na obiad. Nigdy takiego cuda nie jadłam ani nie robiłam, więc pytam czy może któraś z Was ma jakiś dobry i sprawdzony przepis na cos dobrego? :) Podzielcie się dobre kobity :)

6 komentarzy:

  1. My ostatnio potreningowo wprawdzie, ale jakie dobre, jadamy ryż ze szpinakiem i z piersią z kurczaka. Szpinak na patelni z odrobiną mleka czosnkiem i cebulą, a kurczak i ryż na parze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na jutro zaplanowalam makaron ze szpinakiem kurczakiem i orzechami .

      Usuń
  2. Oj, pamiętam jak mi błyskawicznie zlecialy ostatnie dni w poprzedniej pracy. A zmienialam, bo musiałam z racji przeprowadzki, więc mi trochę szkoda było ;)

    Kruche ciasto podpiekasz w piekarniku przez 7 minut. Do tego dwa pory (białe.części) pokrojone w cienkie talarki, szynka suszona (pory i szynka podsmazone na patelni). Sos to smietana z jajkami, solą, pieprzem i gałką. Całość pieczesz w 180 stopniach przez jakieś 25 minut (aż się sos zetnie fajnie).
    Moja ulubiona, a za porem normalnie nie przepadam ;)
    Albo z łososiem i szpinakiem jako nadzienie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no mi te dni tez zaczynają coraz szybciej leciec :)
      BRzmi smakowicie. Wlasnie o czyms takim myslalam :) wyprobuje w weekend

      Usuń
  3. W sieci tyle przepisów, z pewnością coś znajdziesz. Tarty są mega proste i smaczne :)
    u mnie śniegu a śniegu, więc zapraszam :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no wlasnie przepisów jest cale mnóstwo, az ciężko cos wybrać :)
      u nas snieg spadl w nocy i jest calkiem bialo :)

      Usuń