środa, 15 września 2010

przewrotności ciąg dalszy

Zastanawiam sie usilnie i za nic nie moge zrozumiec jakim cudem jest juz polowa wrzesnia? Dopiero byl Sylwester, dopiero bylismy w górach na nartach, a tu niedlugo pojedziemy znów. Dopiero odliczalam tygodnie i dni do urlopu, a tu juz nie pamietam, ze na nim bylam i marze o kolejnym. Czas ostatnio zasuwa do przodu jak szalony i trzeba bardzo sie starac, zeby wykrasc mu chocby chwile dla siebie. Ostatnio nie dzieje sie u mnie w zasadzie nic ciekawego. Moze nie tyle nic ciekawego, co nic nowego. Powoli zapadam sie w rozkoszny spokój jesieni. Ale w zimowy sen nie mam zamiaru zapadac... Co to to nie :) Zreszta, nie za bardzo bede miala na to czas. W notce o przewrotnosci wspominalam, ze czekam na rezultat w jeszcze jednej sprawie. No i teraz juz wszystko wiem :) Rok temu jak szalona cieszylam sie z ukonczenia studiów i wymarzonej wolnosci. Nie moglam sie tego doczekac, a kiedy sie obronilam skakalam z radosci pod sufit. A teraz co zrobilam? Znowu zapisalam sie na studia... :P Ale tym razem tylko podyplomowe, które pozwola mi robic to, o czym zawsze marzylam i co (mam taka nadzieje!) bedzie mi sprawiac przyjemnosc. I dzieki czemu nie bede zalowac, ze wybralam taki kierunek studiów jaki skonczylam. Nie wiem jak tam bedzie, nie wiem czy sobie poradze, nie wiem czy nie porywam sie z motyka na slonce, ale przeciez do odwaznych swiat nalezy i nie zaszkodzi spróbowac. A nóz widelec sie uda jakos przebrnac przez te 2 semestry... :) Które, patrzac na ten uciekajacy czas, zleca jak z bicza strzelil. A w przyszłym roku bede miala sporo innych spraw na glowie... ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz