poniedziałek, 9 sierpnia 2010

back to reality

Powróciłam... :)
W sobotę wypoczęci wróciliśmy z urlopu. Pogoda cudownie nam dopisala, były tylko 2 deszczowe dni, przez pozostały czas było około 24-25 stopni, więc opaliliśmy się na piękne czekoladki. Wbrew powszechnej na temat popowodziowego syfu, woda w morzu była bardzo czysta i cieplutka, więc przy wchodzeniu do wody obyło się bez wykręcania palców u nóg i szczękania zębami :) Czas spędziliśmy głownie na spacerach brzegiem morza lub po miasteczku, w którym mieszkaliśmy, czasami jeździliśmy na krótkie wycieczki do pobliskich miejscowości. Było naprawdę super. Najważniejsze jest to, że nasze głowy mogły odpocząć od codziennych problemów, zapomnieliśmy o pracy i wszystkich obowiązkach, oderwaliśmy się od spraw, które ciągle zaprzątają nasze myśli i w pełni oddaliśmy się słodkiemu lenistwu.
Teraz trzeba zacząć twardo stąpać po ziemi i wrócić do pracy. Ciężko est wkręcić się znów w wir obowiązków służbowych, choć jestem bardzo mile zaskoczona, bo dziś pracy mam jak na lekarstwo. Koleżanka bardzo dobrze mnie zastąpiła, do mojej szefowej dotarła dziś pochwała od jednego z naszych największych klientów odnośnie współpracy ze mną, więc chodzę cała w skowronkach :)
W dniu naszego przyjazdu, kilka minut po tym jak dotarliśmy na miejsce, dostałam telefon od mamy, że po raz drugi zostałam ciocią :) Mojemu kuzynowi urodziła się śliczna córeczka Maja. Nie mogę się już doczekać, kiedy będę mogła ją poznać :) Niestety Malutka mieszka około 200km od nas, więc nie będę mogła widywać jej tak często jak mojej drugiej Królewny (która miesiąc temu skończyła już roczek), ale i tak będę dobrą ciocią. Nawet na odległość :)))
Przed samym wyjazdem wpadłam w gigantyczny stres, bo miałam podejrzenia, że my też będziemy mieć dzidziusia. Kilka dni przed wyjazdem okazało się, że jednak nie i martwiłam się na zapas. Myślałam, że poczuję w związku z tym ulgę, ale ku mojemu zdziwieniu zrobiło mi się smutno. Juz widziałam nas oczami wyobraźni z Maleństwem... I powiem Wam, że od tej pory coś we mnie wstąpiło... Chyba włączył mi się jakiś instynkt macierzyński, bo oglądam się za wszystkimi wózkami i kobietami w ciąży, rozmyślam jak to by było we trójkę itd. Sama nie wiem co się ze mną dzieje, bo dobrze wiem, ze teraz jeszcze nie pora na dziecko :) Postanowiliśmy sobie, że pod tym względem wszystko chcemy we właściwej kolejności - najpierw ślub, a dopiero później potomek :) Co do ślubu padło postanowienie, że będzie za 2 lata, a i w pracy odpukać wszystko układa się po naszej myśli. Tak więc oby tak dalej... :))) Jakoś to sobie wszystko powoli poukładamy :)
Dziękuję Wam wszystkim za miłe słowa i życzenia udanego urlopu. Wszystko się spełniło z nawiązką :)
Wieczorem postaram się zadrobić zaległości na Waszych blogach. Pewnie nie uda mi się dodać zbyt wielu komentarzy do zaległych postów, ale obiecuję, że od dziś będę czytać i komentować wszystko na bieżąco :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz