czwartek, 15 listopada 2018

Po Święcie Niepodległości

I po długim weekendzie. Choć w sumie Mężu się śmieje, że ja to cały czas mam długi weekend, więc żadna różnica jaki jest dzień. Listopad rozpieszcza nas pogodą (podobno już ostatni dzień), więc korzystamy ile się da i staramy się jak najwięcej przebywać poza domem. Pamiętam z czasów szkolnych, że 1 listopada to zazwyczaj był taki punkt graniczny, kiedy wyciągało się z szafy zimowe ubrania, a teraz są jeszcze dni, kiedy śmigam w balerinkach założonych na bose stopy. Taką jesień to ja lubię.

Święto Niepodległości zaczęliśmy częściowo już w piątek, w zasadzie Junior zaczął, bo musiał stawić się w przedszkolu w stroju galowym (przed wyjściem powiedział jeszcze Mężowi, żeby pożelował mu włosy i popsikał perfumami. Przypominam, że ma 5 lat 😁 ). W każdym razie w przedszkolu najpierw mieli przedstawienie, później odśpiewali hymn, a na koniec wszystkie grupy pomaszerowały z malutkimi flagami do grobów żołnierzy u nas w Miasteczku. W niedzielę korzystając z pogody poszliśmy na długi spacer. Na KAŻDYM domu przy naszej ulicy była wywieszona flaga, my mieszkamy prawie na końcu, więc za każdym razem kiedy przechodziliśmy mogliśmy podziwiać taki biało-czerwony szpaler. Piękny widok. Na marszu nie byliśmy, bo 11 listopada to też imieniny Męża, więc mieliśmy gości. Uroczystości oglądaliśmy więc tylko w tv, ale powiem Wam, że za każdym razem mam ciarki kiedy słyszę nasz hymn śpiewany przez żołnierzy Wojska Polskiego. Te głosy i te mundury, ehhh… 😉

W poniedziałek zrobiliśmy sobie całodniową wycieczkę po okolicy, najpierw dłuuuugi spacer po parkowych alejkach przy zamku kilkanaście kilometrów od nas, później stadnina koni. Lusia była w ciężkim szoku kiedy jeden konik podszedł do nas i koniecznie chciał ją powąchać. Albo skubnąć. Patrzyła zdziwiona co to za wielki zwierz, a Junior trzymał się na dystans i bał się, że koń zje mu Lusię. Śmiesznie było. Na koniec wytarzał się w suchych liściach i trzeba było Go porządnie wytrzepać zanim wpakował się do samochodu :😜 Nie chciało nam się jeszcze jechać do domu, więc na koniec wylądowaliśmy na łowisku pstrągów tuż przy czeskiej granicy. Junior złowił obiad i do tej pory jest z siebie dumny 😜
Lubię takie dni, które spędzamy całą naszą czwórką. Następna taka okazja dopiero w święta. Trzeba korzystać, bo Mężowi szykuje się kilka wyjazdów na drugi koniec świata (dosłownie, bo do Azji), więc o takie dni za jakiś czas będzie trochę trudniej.

Zobaczcie jak widok mieliśmy wczoraj za oknem. Wart każdych pieniędzy 😉



Tymczasem uciekam, bo Lusia właśnie wstała. Miłego dnia.

15 komentarzy:

  1. Azja :) To będzie chyba dobry kierunek :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Byl tam już trzy razy, mówi, że fajnie, nie skacze z radości głównie ze względu na długą podróż.

    OdpowiedzUsuń
  3. My właśnie sami siedzimy, bo Osobisty w Monachium. Ech, takie to nasze życie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mężu zaczyna swoje tournée chyba w styczniu, choć u nich w firmie nigdy nic nie wiadomo

      Usuń
  4. Przepiękny widok! Niczym pocztówka.
    Tez lubię takie wspólne dni. Szczególnie teraz je doceniam odkąd pracuje ;))) wcześniej miałam permanentny długi weekend ;))))

    OdpowiedzUsuń
  5. 1. Pogoda faktycznie przecudna była początkiem listopada. I faktycznie kiedyś na groby szło się już "na zimowo";)
    2.My też wywieszaliśmy flagę, zresztą u nas flaga zawisa od wielu lat.
    3. Też oglądaliśmy marsz
    4. M też ma imieniny w ten dzień ;)
    5. Wycieczki zazdroszczę.
    6. Zachód przepiękny.
    7. Azja???? OMG

    OdpowiedzUsuń
  6. 1. Oj tak
    2. My pierwszy raz
    3. Witamy w klubie
    4. No proszę proszę, ale imienia tego samego nie mają ��
    5. Fajnie było, to fakt
    6. Prawda?
    7. Dokładnie to samo myślę ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może mają tak samo na imię :)
      Mój ma swoje rogale i gęś muszę mu piec ;)

      A jeszcze jak czytałam o Juniorze, że karze się psikać perfumami i żel na włosy.... ekhem, nie chcę Cię straszyć, ale Gutek też tak miała i wcale mu to nie przeszło, wręcz się pogłębiło.... teraz przed szkołą fryz układa i staremu perfumy podkrada, wczoraj mu mówię "Gutek, wyskakuj ze stówki i możesz używać taty perfum na legalu" bo kurde pół chałupy zasmradza :)

      Usuń
    2. Jeśli M to pierwsza litera jego imienia, to nie mają tak samo 😉 właśnie tego się obawiam że mu tak zostanie i pójdzie w slady tatusia. Zanim Mężu sie wyszykuje do wyjścia to ja już zdążę ogarnąć siebie i dwoje dzieci i szału przy drzwiach albo w aucie dostaję 😜

      Usuń
    3. M to jest pierwsza litera :)
      (teraz szybciutko sprawdzam jakie jeszcze imiona tego dnia występują.....
      .....
      .....
      .....
      ok, mam pewne podejrzenie :)
      Mój M na szczęście szybko szykuje się do wyjścia. Żelu nie używa bo nie ma na co ;) Gutek nie wiem.... chyba w taki wiek wkracza :)

      Usuń
    4. ����

      Usuń
  7. A gdzie dokładnie w Azji? Ja kiedyś marzyłam o Indiach i Japonii.

    OdpowiedzUsuń