poniedziałek, 20 listopada 2017

Etap pierwszy (prawie) zakończony

Moje drogie, wyobraźcie sobie, że kończymy właśnie powolutku I trymestr. Jejuuu, słyszałam, że druga ciąża mija szybciej, ale nie myślałam, że aż tak. Jestem teraz na takim etapie, którego w ciąży najbardziej nie lubię. Ten mój brzuch nie jest już taki normalny, nie jestem w stanie go wciągnąć, ale nie jest też jeszcze taki typowo ciążowy. Wyglądam bardziej jak przejedzona klucha i jak ktoś nie wie jaki jest tego powód, to raczej się nie domyśli, prędzej stwierdzi "Ale się spasła". Serio, nie mogę się już doczekać TEGO PRAWDZIWEGO bebzola. W sobotę wygrzebałam kilka ubrań jeszcze z czasów Juniorowego pobytu w brzuchu. Problem jest taki, że większość tamtego czasu przypadło na lato, a teraz na zimę, więc wykorzystam na razie tylko jedne spodnie i maksymalnie ze 3 bluzki. Te spodnie miałam jeszcze odłożyć na jakiś bliżej nieokreślony czas, ale dziś w pracy stwierdziłam, że pierdzielę, niewygodnie mi już siedzieć w takich normalnych, bo guzik mi się wpija, a nie będę przecież pomykać po firmie w rozpiętych gaciach :P Póki co ratuję się gumką recepturką :P Jeśli maj będzie ciepły, to mam jeszcze trzy superowe sukienki, ale kto to wie jak to z tą pogodą będzie. Zobaczymy. Więc wszystko wskazuje na to, że trzeba ruszyć na allegrowe łowy (chyba, że ktoś ma namiary na jakiś fajny sklep internetowy). W weekend obskoczyłam kilka H&Mów, ale nic mi się nie podobało, a na koniec stwierdziłam, że 129 zł za bluzkę, którą ponoszę przez kilka miesięcy na pewno nie dam. Więc przerzucam się na zakupy online. Coś w sam raz dla mnie, czyli dla osoby która reaguje ciężką alergią i stanami depresyjnymi na myśl o zakupach ubraniowych. Już taka moja natura... ;)

Junior pognał dziś do przedszkola jak na skrzydłach. Ja nie wiem co oni tam robią, ale jest przeszczęśliwy jak idzie do przedszkola. Tydzień temu miałam dzień wolnego i mówię mu, że zostaniemy sobie razem w domu, a on spojrzał na mnie oburzony i mówi "Jak wolne?? Ja idę do przedszkola!!" Ale ponieważ był przeziębiony to jednak został. Dobrze, że tak tam pędzi. To znaczy że jest mu tam dobrze i lubi przedszkole. Zresztą nawet dziś rano opowiadał mi, że ma tylu kolegów i tak fajnie się bawią. Dobrze, oby tak dalej. Za to o szkole nie chce słyszeć. Za każdym razem na wzmiankę o szkole mówi, że on do szkoły chodzić nie będzie, tylko będzie pracował a dziadkiem. Hmm... chciałbyś Synu :P

Pogoda u nas prezentuje dziś wszystkie możliwe opcje.Rano był mróz, że aż zęby dzwoniły po wyjściu z domu. Póżniej niby sie ociepliło, ale zaczęło wiać i padać - na zmianę deszcz i śnieg. A teraz są popielate chmury i słońce świeci jak w szczycie lata. Super. A wczoraj wieczorem mieliśmy burzę i to tak całkiem znienacka. Oglądaliśmy sobie film z Mężowatym i nagle jak nie huknie błyskawica i grzmot w tym samym momencie, aż oboje podskoczyliśmy. Dobrze, że nie oglądaliśmy horroru :P

Powiem Wam, że niedługo zacznę dopiero 4 miesiąc ciąży, a już mam lenia. W sensie, że do roboty mi się nie chce chodzić. W sumie ostatnio nawet się nad tym zastanawiałam. Jak powiedziałam szefowi, że jestem w ciąży powiedziałam mu, że postaram się być najdłużej jak to możliwe biorąc pod uwagę mój stan zdrowia. I tak najpierw planowałam sobie, że będę pracować do końca marca (termin mam na pierwsze dni czerwca), ostatecznie jednak stwierdziłam, że pobędę tu do końca lutego, jeśli wszystko będzie ok. A dziś mam takiego niechcieja, że nie wiem jak ja tu wysiedzę jeszcze 3 miesiące :P  Nie jestem typem, który biegnie na L4 od razu po zrobieniu testu (choć to też sprawa indywidualna, bo jeśli kobieta z przyczyn zdrowotnych na to L4 iść musi czy też pracuje w niekorzystnych warunkach, to bez dwóch zdań jest to jedyne logiczne rozwiązanie). W każdym razie wracając do tematu. Z Juniorem w pakiecie pracowałam do połowy 6 miesiąca, tak jak planuję teraz. A ile faktycznie wytrzymam to się okaże. Nie wiem, może to przez to, że miałam jednak prawie 5 lat mniej, albo przez jesienno-zimową pogodę za oknem, ale ciężko mi się zebrać do pracy. Najchętniej zakopałabym się w dresiku pod kocykiem z kubkiem gorącej herbatki. Ach... marzenia...

6 komentarzy:

  1. Mam fajne spodnie ciążowe, ale jasne i też cienkie, choć w zimie też w nich chodziłam. Z bianco :) Jakby cuś ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czas leci ;) a ciaze innych jeszcze szybciej!
    Mysle, ze leniwiec siedzi w tobie nie tylko ze wzgledu na ciaze- ten brak slonca, zimno i wilgoc nie pomaga, a wrecz przeszkadza ...nawet mnie- choc w ciazy nie jestem :)
    Fajnie, ze Junior ma taka frajde w przedszkolu- to chyba najfajniejszy czas dziecinstwa- wolnosc, brak obowiazkow i ta dziecieca radosc :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to prawda, ani się nie obejrzę i będzie połowa, a później to już z górki.
      Też się cieszę, że Junior jest taki zadowolony z przedszkola, oby jeszcze tak często nie łapał przeziębień...

      Usuń
  3. Gumka recepturka to byl tez moj patent na ciazowy brzuch za duzy na zwykle spodnie, a za maly na te ciazowe. ;)

    Ja pracowalam do samego porodu w obu ciazach i szczerze, z perspektywy czasu nie wiem jak to wytrzymalam! :D

    Moje Potworki niby szkole lubia, niby ciagle cos sie tam dzieje, ale dniem w domu absolutnie nie pogardza. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, gumka receptura, to świetny patent ;) Ja powoli zaczynam przekonywac sama siebie, że spodnie ciazowe to chyba jednak nie taki glupi pomysl, bo po kilku godzinach siedzenia przy biurku jest mi troche niewygodnie i spodnie gniota mnie w brzuch. A w tych ciążowych to jednak zupełnie inny komfort.

      Usuń