czwartek, 8 czerwca 2017

Pobierz wymaz - zostań dawcą

Wczoraj zmarła koleżanka mojej babci. Niby nic nadzwyczajnego, kobieta przeżyła prawie 90 lat, przez kilka ostatnich chorowała. Znałam ją od dziecka, odkąd tylko pamiętam i dlatego tak mi jej szkoda, jakby to był członek naszej rodziny. Odkąd się dowiedziałam, że p. Wiktoria nie żyje jako tak co chwilę pojawia się w moich myślach i gdzieś tam z tyłu głowy tłucze się myśl, że szkoda, bo to taka fajna kobieta była. Babcia zmartwiona, bo to dość bliska koleżanka była, sąsiadka zresztą i znały się prawie 60 lat. Szmat czasu.
Tak jakoś wyszło, że śmierć p. Wiktorii natchnęła mnie do napisania tej notki. W sumie w żaden sposób nie jest związana z tematem, ale przez to przyszło mi do głowy, że warto ten temat poruszyć. Pod koniec zeszłego roku przypadkiem trafiliśmy na jakiś program dokumentalny czy reportaż z akcji Fundacji DKMS. Nie pamiętam już dokładnie co to było. W każdym razie oboje z Mężowatym uważnie chłonęliśmy każde słowo na temat przeszczepów szpiku kostnego i rejestracji potencjalnych dawców. Jak tylko program się skończył padło pytanie z ust Mężowatego "Może byśmy się zapisali, co?" a ja na to "Pewnie, czemu nie!". No bo przecież jak człowiek ma możliwość komuś pomóc i to w TAK WIELKIEJ sprawie, to dlaczego nie? Jakos tak się wtedy złożyło, że kilka dni później była organizowana akcja rejestracja u nas w rynku. Planowaliśmy pędzić biegusiem się zarejestrować, ale pech chciał, że Junior się rozchorował i trza siedzieć z Nim w domu. Później była jeszcze jedna akcja w naszym liceum, ale dowiedzieliśmy się o niej po fakcie. W końcu stwierdziliśmy, że jak tak dalej będziemy się zbierać na tego typu akcje, to nigdy na nie nie dotrzemy. A że wcześniej jakoś zapomnieliśmy o tym gamonie, że w dobie w dobie wszechobecnego interneta można się zapisać bez wychodzenia z domu, tak też zrobiliśmy. Klik Klik i prawie gotowe. Kilka dni później w skrzynce pocztowej znaleźliśmy dwie koperty z formularzami do wypełnienia i pałeczkami, którymi trzeba było pomiziać sobie w buzi. Zrobiliśmy co trzeba, spakowaliśmy w koperty zwrotne i odesłaliśmy. I to wszystko. Kilka tygodni później zostaliśmy dumnymi posiadaczami Karty Dawcy lśniącymi w portfelach.To wcale nie znaczy, że tymi dawcami faktycznie zostaniemy, bo prawdopodobieństwo, że akurat my będziemy mieć zgodność genetyczną z jakimś pacjentem czekającym na przeszczep jest niewielkie, ALE JEST! I chciałabym, żeby mój telefon jednak kiedyś zadzwonił i żebym naprawdę mogła komuś pomóc w ten sposób. To nic nie kosztuje, a może uratować komuś życie.

Gdyby ktoś chciał dowiedzieć się więcej na ten temat wystarczy kliknąć ---> TUTAJ

Znalezione obrazy dla zapytania dkms

4 komentarze:

  1. Super! Cieszę się, gdy kolejne osoby się zgłaszają. Ja kilka miesięcy temu wysłałam zgłoszenie i dostałam do domu "pakiet". Niestety podczas wypełniania ankiety nasunęło mi się kilka pytań, więc wysłałam maila do nich. Okazało się, że niestety m.in. przez niedoczynność tarczycy i inne sprawy, mimo szczerych chęci dawcą być nie mogę. Ale zachęcam innych, żeby się zgłosili. Myślę, że u siebie na blogu też o tym napiszę :) Im więcej się o tym mówi, tym lepiej. Może dzięki temu więcej osób się zgłosi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobry pomysł :)
      Cieszę się, że do mnie trafiłas :)

      Usuń
  2. Trzeba podkreślić że nie każdy może też dawcą zostać. Jeśli w grę wchodzą choroby tzw. przewlekłe ale pomagać zawsze warto jeśli się tylko może.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to prawda, zreszta nie tylko choroby wykluczaja, ale też np. wiek lub ciąża (choć to akurat tylko tymczasowo)

      Usuń