poniedziałek, 19 czerwca 2017

Monday

Długi "Bożociałowy" weekend minął nam jak z bicza strzelił i w sumie nie tak do końca bezczynnie, bo cały czas mieliśmy co robić, ale i wypocząć była okazja. W ciągu tych 4 dni zdążyliśmy:
czwartek - kościół, kino, pobliska stadnina koni (bo przecież koniki trzeba nakarmić mamo!). A później słodkie nicnierobienie w ogródku przeplatane spacerem z psem / graniem w piłkę / badmintona / skakaniem na trampolinie / delektowaniem się kawką na leżaczku
piątek - zakupy ubraniowe (katorga dla mnie, nienawidzę kupować ciuchów, zwłaszcza, że ostatnio troszku mi się przytyło tu i ówdzie i wpadłam w ciężką depresję z tego powodu!, na nowo zaczęłam biegać, jestem na diecie MniejŻreć i chyba muszę się przeprosić z naszym basenem), zaliczyliśmy też 2 markety budowlane na L i na C, bo z tego słodkiego lenistwa zachciało mi się metamorfozy salonu, a Mężu o dziwo przyklasnął mojemu pomysłowi i tak oto staliśmy się posiadaczami puszki turkusowej farby, którą mam zamiar pomalować jedną ścianę w salonie. Pozostałe zostaną białe jak do tej pory. Już nie mogę się doczekać efektu.
sobota - posprzątaliśmy dom, a po południe spędziliśmy na imieninach u teściowej (hurra... :P)
niedziela - z samego rana zebraliśmy się naszą trzyosobową gromadą do IKEŁY :) No to to ja rozumiem i uwielbiam. Gdyby ktoś mi powiedział jedziemy na zakupy - wybieraj albo ciuchy albo IKEA, w pół sekundy wybieram i siedzę w aucie gotowa do drogi do Ikei :D i jestem przeszczęsliwa, że mam ją 20 minut samochodem od domu. Bosko. Tym razem zaopatrzyliśmy się w różne pierdółki typu miseczki, słoiczki itp., czyli to, co tygryski lubią najbardziej :)
A dziś "szara" rzeczywistość, czyli z powrotem za biurkiem. Czy taka znowu szara, to nie wiem, bo pierwszy raz od dość dawna lubię chodzić do pracy i nie dostaję wysypki w niedzielny wieczór na myśl, że rano trzeba będzie się zwlec do roboty i co tam tym razem zastanę. I bardzo lubię to uczucie. Mamy tu naprawdę fajnych ludzi i ta praca przebija pozostałe o głowę. No oprócz tej pierwszej, która w dalszym ciągu jest dla mnie niedoścignionym ideałem, szczególnie z perspektywy czasu. Ale o pracy napiszę może innym razem, bo to będzie dłuższa opowieść.
Junior za 2 tygodnie zaczyna wakacje od przedszkola i oficjalnie przejdzie do grupy Średniaków. I dumny jest z tego powodu jak paw. Bo i sala nowa, i zabawki inne "takie dla dużych dzieci:, i zajęcia nowe. Tylko Pani zostaje ta sama i całe szczęście, bo Junior ją uwielbia.
Pora kończyć, bo raporcik wzywa i ugotowała mi się woda na kawę. Obiecuję odezwać się jeszcze w tym tygodniu. Miłego poniedziałku ;)

4 komentarze:

  1. Ja moją 16miesieczniaczke zapisałam na wrzesień 2018. Będzie razem z juniorem w grupie. Miejmy nadzieję że dzięki obecność i brata akceptacja przedszkola będzie łatwiejsza niż w jego przypadku.

    Ps. Tez kocham ikeę🙂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eee jak będzie miała brata pod ręką to na pewno będzie jej łatwiej ☺

      Usuń
  2. Ikea...uwielbiam ;) Tylko, że mam do niej daleko to taka wyprawa zawsze jest przyjemnością. A zakupy ubraniowe robię najczęściej online. Denerwuje mnie łażenie po galerii w tłumie ludzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie mimo tego, że mam ją blisko, to i tak zawsze jest przyjemna wyprawa, niemalże swięto :P
      Ja ostatnio też coraz częsciej kupuję ciuchy przez internet, bo raz, że taniej, a dwa jak chodzę po sklepach, to jakos nic mi się nie podoba. A w necie jakos z tym łatwiej :)

      Usuń