czwartek, 27 sierpnia 2015

Znowu o pracy


Powiem Wam, że jakiś ciężki czas dla mnie nastał. Wszystko przez pracę. Każdy dzień tutaj coraz bardziej mnie zniechęca do tego wszystkiego. Delikatnie mówiąc jest „chujnia” (inaczej się tego określić nie da) i strasznie żałuję, że sama na własne życzenie wpuściłam się w to bagno. Jakiegoś rozstroju nerwowego przez to wszystko dostałam, bo brzuch mnie boli na samą myśl o robocie i jestem jednym wielkim kłębkiem nerwów. Najgorsze jest to, że robię wszystko najlepiej jak potrafię, słyszę opinie, że w końcu nie ma problemów, które notorycznie zdarzały się za mojego poprzednika, a mimo to mój poprzednik, który jest dalej w Firmie, tyle, że na innym stanowisku, ryje pod wszystkimi w naszym dziale wyszukując różne haki na nas – najczęściej nieprawdziwie – które następnie sprzedaje naszemu szefowi, a ten jest na tyle głupi, że wszystko łyka i robi nam coraz bardziej spektakularne jazdy. Brak słów. No ale cóż, kto mógł przewidzieć, że tak będzie. Intensywnie szukam czegoś innego, bo ja się tak bawić nie mam zamiaru, wysyłam CV gdzie się da, chodzę na rozmowy (całe szczęście) i czekam na informacje zwrotne z 3 firm. Jest jakaś iskierka nadziei, bo w przyszłym tygodniu mam trzecie spotkanie w pewnej firmie (tak jak chciałam – poza korporacją), na którym myślę, że padnie konkretna propozycja z ich strony. Pytanie tylko jaka. No nic, poczekamy, zobaczymy. Ziarenko nadziei zostało zasiane i mam nadzieję, że wykiełkuje J A póki co musżę się tu jeszcze troszkę pomęczyć, byle nie za długo.

Dodatkowo sprawy nie ułatwia Junior, któremu wychodzą chyba wszystkie piątki na raz, ponieważ ręce pcha sobie do samego gardła, ślini się niemiłosiernie, przynajmniej jakby miał pól roczku, a nie prawie 2 latka, histeryzuje niemiłosiernie doprowadzając mnie tym do szału, a później do wyrzutów sumienia, że się na Niego wkurzam i o. Spirala nerwów się nakręca. Całe szczęście, że znalazłam sobie odskocznię i sposób na odreagowanie, bo inaczej skończyłabym już chyba u czubków. Mianowicie wyładowuję się w ogródku i grabię, przekopuję, sadzę, przesadzam, wyrywam chwasty... i tak się uspokajam.

Trzymajcie kciuki, żeby wszystko się pozotywnie dla nas potoczyło. I to jak najszybciej.

8 komentarzy:

  1. UUUUU nei fajnie:/ Pozostajemi tylko trzymac kciuki i zyczyc cierpliwosci Tobie a Twojemu poprzednikowi dluzszego L$ bys przezd pozegnaniem z firma miala jescze troche spokoju ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie dziekuje.
      ooo na L4 to on jest baaaardzo chetny :) to jego specjalnosc :) szczegolnie lewe L4 :P

      Usuń
  2. Kochana, współczuję Ci bardzo. Sama boję się właśnie takich sytuacji w szukaniu nowej pracy...
    U nas też zęby tyle, że górne jedynki, histerie też zaliczamy ... :/
    Cieszę się, że masz odskocznię. Ja robię przetwoty albo chodzę na fitnesss....
    Trzymam kciuki za Was.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze jest pewne ryzyko przy zmianie pracy, bo porzucasz coś, co już znasz na wylot i wiesz czego możesz się spodziewać na rzecz czegoś kompletnie nieznanego. Ale jak to mówią kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa. Mam nadzieję, że tym razem lepiej trafię :)
      U nas histerie nakładają się na ten słynny bunt dwulatka i do końca sama nie wiem co jest ich przyczyną - zęby czy ten bunt :P

      Usuń
    2. Dokładnie tak, dlateo podejmę ryzyko szukania czegoś nowego a może się akurat uda ! :)
      Ciekawe czy jest bunt 11 miesięczniaka :P stwierdzenie "nie wolno" wywołuje histerie ;)

      Usuń
  3. No to trzymam kciuki z całej siły. Będzie dobrze, MUSI być dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, no to naprawdę niefajnie Ci się złożyło z tą pracą. Ale nie ma tego złego - przynajmniej masz już jakieś nowe doświadczenia i pewnie szybko zmienisz tą na jakąś lepszą :) Tego Ci życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zycze wiec odpowiadajacej ci propozycji! :D

    Juniorowi dosc szybko te 5-tki wychodza. I dobrze, wyjda i bedzie spokoj. Mojemu ruszyly sie dopiero jak mial prawie 2.5 roku. Dolne w koncu wyszly, a Mlody dalej paluchy non stop ma w buzi i slini sie jak szalony. A gornych piatek ani widu ani slychu... :/

    OdpowiedzUsuń