wtorek, 8 października 2013

Bo ciąża to nie choroba

Nie nie, jeszcze nie rodzę, objawów, że miałoby to być lada chwila też brak. Synuś co prawda coś kombinuje i właśnie wszedł mi nóżkami pod żebra, a główką wpycha się coraz niżej, więc jak by nie patrzeć szuka już drogi wyjścia :)
Pod wczorajszym postem A. napisała mi mniej więcej tak, że jestem jedyną, która nie jęczy, że chciałaby, żeby już było po wszystkim. No i tak mnie natchnęło na kolejnego posta :P (swoją drogą w tym roku naprawdę biję rekordy w pisaniu :P)
Od samego początku ciąży, a w zasadzie na długo przed ciążą, wychodziłam z założenia, że ten stan to nie choroba i o ile nie ma żadnego zagrożenia czy niebezpieczeństwa dla Maluszka, nie ma co świrować, tylko żyć normalnie, oczywiście w granicach rozsądku. Bo jak w każdej dziedzinie życia trzeba znać umiar i nie przeginać w żadną stronę. Jasne, że niektóre dziewczyny muszą na siebie szczególnie uważać, ba! leżeć przez kilka miesięcy (jak moja kuzynka całkiem niedawno) albo nawet przez całą ciążę i jest to absolutnie zrozumiałe i wręcz konieczne. Ja sama przez cały czas miałam tą komfortową sytuację, że książkowy przebieg ciąży pozwolił mi na całkowicie normalne funkcjonowanie przez cały ten czas i jestem za to bardzo wdzięczna swojemu organizmowi, bo akurat mamy taki czas w życiu, że fakt bycia "na chodzie" bardzo nam pomógł patrząc przez pryzmat wielu ważnych spraw, które musieliśmy przez te miesiące załatwić. Przez całe 9 miesięcy "biegałam" za różnymi sprawami, jeździliśmy po hurtowniach, sklepach, załatwiałam milion spraw na raz, szczególnie odkąd byłam na L4 itd. Wiadomo, uważałam na siebie i Synka, wiedziałam kiedy zwolnić tempo i odpocząć (choć zazwyczaj krótko :P) i generalnie nie domagałam się jakichś szczególnych względów z uwagi na swój stan, bo przecież ciąża to nie choroba. Wiadomo, pewnych podstawowych czynności nie jestem chwilowo w stanie wykonać, na przykład założyć skarpetek :P dlatego pomoc innych osób jest nieoceniona. Mężu, moi rodzice i teściowa do tej pory szaleją i próbują mnie wyręczać w czym tylko im pozwolę - a łatwo nie mają, bo ja się nie daję :P - ale przyznaję, że to bardzo miłe i jestem im wszystkim za to bardzo wdzięczna. Może nie jestem obiektywna, może czegoś nie rozumiem, ale naprawdę nie wiem jak niektóre dziewczyny w czasie ciąży (zaznaczam, że przy całkowicie prawidłowym jej przebiegu) robią z siebie ofiary losu i robią wszystko, żeby tylko być w centrum zainteresowania. Żona mojego kuzyna była w ciąży 4 lata temu. Wszystko przebiegało super, nic jej nie dolegało i urodziła zdrową, ponad 4kg dziewczynkę. Jednak w sumie odkąd tylko dowiedziała się o ciąży, stała się tak upierdliwa, że ciężko było z nią wytrzymać dłużej niż 5 minut. Stękała, jęczała, marudziła jak to jej strasznie ciężko fizycznie (już od 8. tc), jej mąż musiał ją wyręczać dosłownie we wszystkim, dobrze, że tyłka nie kazała sobie podcierać (choć gdyby jej ktoś podsunął taki pomysł to kto wie :P). Musiała być zawsze w centrum uwagi, bo tu jej coś strzyknęło, tu ją swędzi, tego jeść czy pić nie będzie, bo nie lubi, tego nie, tamtego nie i generalnie najlepiej jakby wszyscy nosili ją na rękach. Do tego opowieści o tym jak to ona jest wrażliwa na ból, jak ona ten okropny poród zniesie, przecież to ją będzie bolało... Masakra po prostu. Niestety, poród to nie wizyta w wesołym miasteczku, wiadomo, że nie będzie swędzieć tylko bolec jak jasna cholera, ale jakoś dać radę trzeba. Nie wiem, może jestem wredna, może się czepiam, ale strasznie mnie coś takiego wkurza. A was?

46 komentarzy:

  1. To o czym pisałam w poprzednim komentarzu - zdrowy rozsądek, podejście do sprawy i dojrzałość do bycia Matką. Jeśli ciąża naprawdę nie ma komplikacji, to nie widzę potrzeby by robić z siebie sierotę i niedołężną kobietę. Zwłaszcza, kiedy ciąża przebiega książkowo. Nie można przesadzić w drugą stronę, ale to chyba normalne. Może łatwo mi mówić, bo w ciąży nigdy nie byłam, ale rozsądek podpowiada mi, że trzeba korzystać w trakcie ciąży i po ciąży - podobnie, jak nie rozumiem ludzi, których dziecko zatrzymuje w domu, kobiet które po porodzie zapuszczają się i nie dbają o siebie. Nie trzeba robić pełnego makijażu i chodzić w szpilkach, ale umycie włosów, zębów, ubranie się i nałożenie choćby tuszu na rzęsy to nie zajmuje wieki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokladnie, zgadzam sie z kazdym slowem, ktore napisalas :)

      Usuń
  2. napisała dokładnie tak jak i ja to widzę choć jestem juz babcia :)
    ale będąc w ciąży [ mam 3 dzieci] pracowałam do ostatniego dnia, ale takie to były kiedys czasy
    dzis uważam jest opieka o wiele lepsza i tylko w szczególnych wypadkach jak piszesz są wskazania do traktowania ciąży jako choroby w cudzysłowie.
    czekam juz niecierpliwie na twojego Maluszka.....
    wszystkiego dobrego:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, teraz opieka jest bardzo dobra, szczegolnie fajna jest mozliwosc pojscia na L4 praktycznie od poczatku ciazy. Wiadomo, kiedy trzeba to trzeba szczegolnie na siebie uwazac, ale moim zdaniem kluczowy jest po prostu zdrowy rozsadek i stosowanie sie do zalecen lekarza

      Usuń
  3. Mam podobne podejście do ciąży jak Ty. Nie chciałabym w ciąży być uważana za chorą ani tak się zachowywać. Nie można przesadzać ani w jedną ani w drugą stronę, jednak chyba o wiele więcej osób uważa ciąże za chorobę i wykorzystuje wszystkich na około.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem za zdrowym rozsądkiem w każdej dziedzinie. Fajnie, że Tobie ciąża mija dobrze i nie musisz znosić tych wszystkich złych objawów. Jeśli można normalnie żyć to czemu by nie zachowywać się jak wcześniej? Oczywiście, trzeba na siebie uważać. Ale też nie rozumiem tej przesadnej troski jeśli wszystko jest w porządku.
    Jestem jednak w stanie zrozumieć te wszystkie jęki jeśli kobieta naprawdę źle się czuje, nawet jeśli ma dobre wyniki. Bo jednak to jakby nie było jakiś odmienny stan. Sama jeszcze na własnej skórze tego nie przeżyłam, ale zdaję sobie sprawę, że nudności, osłabienie organizmu czy inne dolegliwości ciążowe mogą uprzykrzać życie.
    Dobrze jednak że Ciebie to ominęło :) Teraz pozostaje tylko życzyć równie dobrego rozwiązania :) I obyś nam nie zniknęła potem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no wlasnie dlatego mialam na mysli sytuacje, kiedy wszystko jest w porzadku, nie ma zadnych meczacych dolegliwosci, a kobiecie nic nie dolega. Wtedy raczej nie ma powodu do robienia z siebie ofiary na sile, tylko trzeba sie cieszyc z tego, co sie ma.
      Czestotliwosc pisania pewnie troche sie zmniejszy, ale nie znikne, bez obaw :)

      Usuń
  5. Co do ciąży zgadzam się zupełnie. Jednak jeśli chodzi o nastrój po porodzie to wiem z własnego doświadczenia, bywa róznie. W moim przypadku nie było kolorowo, gdyż mój stan psychiczny uległ znacznemu pogorszeniu i sama nie rozumiałam dlaczego. Teraz dopiero wiem, że było to tzw. "baby blues", które przedłużyło się do ponad 6 miesięcy. Jednak teraz(ponad rok po porodzie) czerpię radość z bycia mamą i nie zamykam się w domu. Pozdrawiam i życzę szczęśliwego rozwiązania:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po porodzie hormony szaleja, kobieta nie od razu wyglada tak, jak by tego chciala, pewnie nawarstwiaja sie rozne obawy, wiec nie to mialam na mysli piszac tego posta. Odnosze sie tylko i wylacznie do czasu ciazy
      Ciesze sie, ze u Ciebie wszystko juz wrocilo do normy i oby tak dalej :)

      Usuń
  6. Racja ciąża to nie choroba... choc ja juz pod koniec bylam zmeczona bardzo czekaniem kiedy i marudzilam musze przyznac ale mimo to uwaza, ze ciaza to piekny czas... no moze poza zgaga ;D . A po porodzie hormony daly mi po tylku i pierwszy miesiac duzo plakalam... ale teraz ciesze sie maciezynstwem choc bywa nie latwo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiadomo, zmeczenie potrafi dac czlowiekowi w kosc, ale mialam na mysli sytuacje, kiedy samopoczucie jest ok i nie ma na co narzekac. Szalejace hormony tez potrafia zrobic swoje, ale najwazniejsze to sie nie dawac, o! :)

      Usuń
  7. ja sie nie wypowiem, w ciąży nie byłam i nie jestem :P
    Jednak z obserwacji otoczenia widzę, że niektóre dziewczyny (czyt. moja znajoma) od czasu testu ciążowego nie była w stanie wstać z fotela, żeby nie trzymać się za plecy i nie jęczeć jak ją strasznie kręgosłup już boli, nogi jej tak puchły, że po schodach nie jest w stanie chodzić masakra:P
    Po co tak przeżywać jak stonka wykopki zamiast się cieszyć, że wszystko jest ok i żyć sobie spokojnie we dwoje jak dawniej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o to to to... :) dokladnie to mialam na mysli. Wlasnie tak zachowywala sie zona tego mojego kuzyna od samego poczatku ciazy :)

      Usuń
  8. Nie mozna tak uogolniac. Ciaza jest duzym obciazeniem dla organizmu i kazda kobieta jest inna i inaczej to znosi. Mnie bylo ciezko, zwlaszcza pod koniec. Spore trudnosci sprawialo mi robienie zakupow, dluzszy spacer a potem wdrapywanie sie na czwarte pietro, gotowanie czy nawet porzadki w mieszkaniu. Kilkakrotnie omal nie stracilam przytomnosci. Ale mimo to, to piekny stan :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dlatego wyraznie napisalam, ze mam na mysli sytuacje, kiedy kobieta naprawde dobrze sie czuje, a to nie jest uogolnienie :)

      Usuń
  9. Hm.. A skąd niby mamy My czytelniczki wiedzieć jak jest naprawdę u Ciebie. Przecież napisać sobie możesz wszystko, i niekoniecznie musi to być prawdą.
    Poza tym nie rozumiem Twojego ciągłego narzekania na innych, obgadywania rodziny, znajomych, koleżanek z pracy.

    Przestań tak wypisywać, bo robi się to niesmaczne. Nie masz innych tematów do wpisów? Bardziej radosnych?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. skoro Ci to nie odpowiada, to nie czytaj - proste :)
      Znow nie masz odwagi sie podpisac? Twoje narzekanie na czyjes wpisy w takim razie tez jest niesmaczne, a ja bede pisac o tym, o czym mam ochote, nikt do czytania Cie nie zmusza :)

      Usuń
  10. Tytuł dobry i post też, ale część kobiet i tak sobie nic z tego nie robi.
    Mimo braku zagrożenia dla dziecka wolą leżeć "just in case" 9 miechów albo po prostu siedzieć w domu i pozwalać skakać innym wokół siebie a potem jojczą jak to one strasznie przytyły...
    Ja generalnie unikam towarzystwa kobiet w ciąży.
    Oczywiście zdarzają się chlubne wyjątki, ale większość pan, z którymi miałam "przyjemność" było jednak w typie Twojej bratowej- czyli tu coś swędzi, tam coś boli, ja ja ja, ciąża, ciąża, ciąża, blablabla...
    Nie mój temat, nie moja bajka, nie mam o czym rozmawiać po 10 minutach, więc...no thank you.

    Życzę pomyslnego rozwiązania i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się całkowicie z Katariną. Ale co ja tam się wypowiadam jako bezdzietna z wyboru, zaraz mnie anonimy zhejtują :-)
      Chciałabym zwrócić uwagę na jeszcze jedną sprawę, Oczywiście zasada "pokaż mi swojego bloga a powiem ci jaka jesteś" nie może być traktowana dosłownie, ale... Powiedzmy jest sobie pewna Ania. Bloguje sobie o życiu, wszechświecie i całej reszcie. Szczęśliwie wychodzi za mąż, za Jacka powiedzmy. I odtąd nie nazywa już siebie Anią, ale "żoną Jacka". Nasza para mieszana zostaje rodzicami, niedawna "żona Jacka" jest już tylko i wyłącznie "mamą Maciusia". A gdzie jest Ania, heloł?
      Cześć Autorce i chwała zatem, że zawsze przede wszystkim będzie Kfiatushkiem :-)

      Usuń
    2. Tak dziewczyny, zgadzam sie z Wami obiema
      Katarina - wlasnie tego typu kokbiety mialam na mysli
      arietta - nie martw sie, najwyzej obie bedziemy zhejtowane, bo jak widac nie wszystkim pasuja wpisy nie do konca pozytywne, w ktorych osmielam sie napisac, ze cos mi sie nie podoba :) Anonimy juz tak maja, szkoda, ze nie maja odwagi sie podpisac :) A ja owszem, jestem żoną, będę mamą, ale nie zamierzam w tym wszystkim zatracic siebie.

      Usuń
    3. I alleluja!
      Oczywiście rozumiem kobiety przepełnione miłością do swoich dzieci- to piękne.
      Ale nie rozumiem tego, że te kobiety w macierzyństwie gdzieś gubią siebie, mówią o sobie "raczkujemy, siadamy, chodzimy..."zapominając o tym, że są nie TYLKO mamami ( a dzieci tak szybko rosną a one nadal mówią o 12letnich pociechach "poszliśmy do szkoły" ...) ale też i kobietami.

      Usuń
    4. niestety bardzo czesto tak jest, a szkoda. Jakkolwiek mocno by sie nie kochalo swoich dzieci, nie mozna zapominac o sobie. Bo szczesliwa mama, to szczesliwe dzieci :)

      Usuń
  11. A żeby było śmieszniej, najczęściej narzekają te, które powodów do narzekań nie mają, a te które by mogły z racji komplikacji itp- tego nie robią :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokladnie. Mam znajoma, ktora lezala przez cala ciaze i byla szczesliwa, ze w ogole w tej ciazy jest. Caly czas powtarzala, ze woli polezec przez kilka miesiecy, a pozniej cieszyc sie dzieckiem przez reszte zycia i nigdy nie powiedziala slowa skargi na swoja sytuacje. A tak jak piszesz najwiecej narzekaja te, ktore nie maja ku temu powodow :)

      Usuń
  12. mialam taki sam tytul notki :) i jestem tego samego zdania, sama DO OSTATNIEGO DNIA chodzilam na uczelnie i zaliczalam jak wszyscy zajecia, kolokwia, egzaminy. Mikolaj trafil idealnie w termin, kiedy konczyla sie sesja, a mi zostal jeden egzamin do zaliczenia, ktory zaliczylam tak jak inni. wiem, ze kazdy inaczej przechodzi ten okres ale wkurza mnie chuchanie na siebie i dmuchanie bo "jestem w ciazy".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no wlasnie i to jest sedno sprawy, ktore mialam na mysli piszac ten post. Ciesze sie, ze rozumiecie o co mi chodzilo. Przynajmniej zdecydowana wiekszosc :)

      Usuń
  13. Ja pracowalam do konca ciazy i w zasadzie wszystko bylo ok, chociaz zdarzalo mi sie narzekac, bo czasami juz mi tak ciezko bylo (chociaz niev przytylam duzo, bo tylko 10kg). Jak wiesz bylam w ciazy w tym samym czasie co moja siostra i Ona zdecydowanie lepiej przechodzila wszystko (tez przytyla 10kg). Ale jakos tak jej lekko bylo i NIC ja nie bolalo/ Mnie bolalo co chwile gdzies cos.. Chociaz i tak byla to dobra i spokojna ciaza.

    Dokladnie tez nie rozumiem jak mozna TYLKO narzekac i stekac,. Pewnie, ze sa lepsze i gorsze dni, ale zeby tak od poczatku do konca byc na NIE, to bez przesady!

    A wlasnie mialam sie zapytac juz kiedys, czemu zdecydowalas sie na L4? Nie wolalas pracowac? Pytam, bo u nas zaden lekarz nie wypisze zwolnienia w ciazy do samego konca, jezlei nie ma ku temu powaznego powodu. Moja siostra poszla na zwolnienie na dwa miesiace przed porodem i dostala zwolnienie tylko dlatego, ze byla u polskiego lekarza. Tutaj kazda kobieta pracuje do samego konca. Tutaj przepiswo idzie sie na zwolnienie dwa tygodnie przed terminem porodu.

    Aha a co do samopoczucia po porodzie, to pamietam, ze tak fatalnie sie czulam (bardziej psychicznie niz fizycznie), ze ledwo sciagalam pizame co rano. Nie chodzilam absolutnie jaqkas zapuszczona, czy z nieumytymi wlosami, ale byl to wysilek.. naprawde nawet ubrac mi sie nie chcialo :( Buuu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poszlam na L4 z tego wzgledu, ze tak umowilam sie ze swoim szefostwem. W Firmie panuje taka polityka, ze nie pozwalaja kobietom w ciazy pracowac zbyt dlugo. Kolezanka przychodzila do pracy do 7. miesiaca i juz krzywo na to patrzyli, az w koncu wyslali ja na L4 prawie sila. Ja pracowalam do konca 5. miesiaca bo tak umowilam sie z szefostwem, a przy okazji zbieglo sie to w czasie z tym, ze moj kregoslup zaczynal sie buntowac przeciwko siedzeniu przy biurku przez 8 godzin i lekarz rowniez zdecydowal wyslac mnie na L4. A mi to bylo jak najbardziej na reke, mimo, ze naprawde dobrze sie czulam.
      Piszac post mialam na mysli takie przypadki jak Twoja siostra, kiedy samopoczucie jest super i nie ma na co narzekac, bo wiadomo, ze nie kazdy czuje sie komfortowo.

      Usuń
  14. Jejku bardzo chcialabym jeszcze raz poczuc, powachac takie malenstwo dopiero urodzone... zapisywac te chwile w pamieci.. chlonac ile sie da.. lapczywie je chwytac.. eh to takie cudne momenty, szkoda, ze u mnie troszke ich ulecialo.. no ale moze jeszcze dane mi bedzie tulic noworodka, kto wie :)))

    OdpowiedzUsuń
  15. A ja muszę przyznać, że nie rozumiem jak kobiety, które w ciąży czują sie rewelacyjnie nie potrafią okazać zrozumienia tym, dla których wyjatkowy stan ciąży jest jednak męczący i trudny!
    Nie dla każdego hormony są tak łaskawe, nieraz kobiety są nieznośne, ale nie mają na to wiekszego wpływu, bo tak działają na nie hormony. Zatem stękają i jęczą, a bliscy zamiast patrzeć na nie jak na dziwadła, powinni okazać zrozumienie i wsparcie.
    Naprawdę świetnie, że tego nie musiałaś doświadczyć, ja na szczęście też nie, za to niejednokrotnie słucham takiego stękania i jeczenia na gorzej czujace się ciężarne, jak dzisiejsze Twoje, a już to mnie denerwuje.
    A z tym podcieraniem tyłka to już przegięłaś zupełnie. Wyobraź sobie, że można już od początku czuć się fatalnie fizycznie, nie mieć siły na nic, czuć osłabienie i przespać większość doby. Ludziom należy się szacunek bez względu na to, czy myślą i żyją jak kfiatushek, czy jednak inaczej...
    I jeszcze jedno - nigdy nie masz pewności, co czuje druga osoba, czy naprawdę jest jej tak cieżko, czy tylko udaje, zatem zastanów się dwa razy zanim zawyrokujesz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. widze, kolejna osoba nie rozumiejaca istoty posta :) Ja pisalam juz niejednokrotnie w komentarzach wyzej (moglas sie pokusic o ich przeczytanie, zanim sie wypowiedzialas), nie mialam na mysli kobiet, ktore czuja sie w ciazy gorzej i jest im ciezko, bo to jest zupelnie zrozumiale. Nie bede sie powtarzac, jesli interesuje Cie o co chodzilo, poczytaj moje odpowiedzi na komentarze :)

      Usuń
    2. Przecztałam Twoje wcześniejsze komentarze, na skutek czego dopisałam ostatnie zdanie. Powtórzę zatem - nigdy nie będziesz miała pewności, czy ktoś naprawdę czuje się źle, czy udaje. Nie zawsze wszystko widać gołym, krytycznym okiem...

      Usuń
    3. akurat w niektorych przypadkach nie tylko widac, ale i slychac, biorac pod uwage wypowiedzi osoby, ktora szczegolnie mialam na mysli piszac ten post. Trudno, Ty masz swoje zdanie, a ja swoje. Jesli nie odpowiada Ci to co pisze, to nie czytaj - proste.

      Usuń
    4. Zatem rozważ, że w niektórych przypadkach szalejące hormony tak człowiekiem targają, że może przeszkadzać, wszystko, najdrobniejsza niedogodność. Choć obiektywnie może nie być stosownego powodu do rozdrażnienia i niezadowolenia. Na to można nie mieć wpływu.

      Widzę, że jak ktoś tylko wyrazi opinię sprzeczną z Twoją własną, to najchętniej wypraszasz tę osobę z bloga. Czytam Ciebie, bo chcę, taka jest moja decyzja. Ty na to pozwalasz, bo blog nie jest zamknięty. Skoro Twoja notatka wywołała u mnie emocje, to mam prawo je wyrazić, gdyż kometowanie również umożliwiasz. Nie wiem zatem skąd Twoje wnioski, że skoro moja opinia jest sprzeczna z Twoją, to zupełnie nie odpowiada mi cały ten blog. Miej pewność, że jak tak będzie, to przestanę Cie odwiedzać.

      Usuń
    5. w zadnym wypadku Cie nie wypraszam, jak juz napisalam - Ty masz swoje zdanie, ja mam swoje i obie mamy do tego prawo, choc widze, ze podchodzisz do tego bardzo emocjonalnie. Chcesz - czytaj, nie chcesz nie czytaj :) Twoj wybor :)

      Usuń
  16. mnie też, a szczególnie moja siostra w pierwszej ciąży, gdy jeszcze z nami mieszkała i śpiewała nos-stop kota Filemona czy ogórka...
    a jak jej powiedziałam ze ma się zatkać to się obraziła, no ale sorry później filemonki w projektach były zamiast ekonomi:P no i do tej pory jej to oczywiście wypominam... że gdyby nie moi przyjaciele to by śmiesznie było:P
    tak wiec to chyba zależy i od kobiety i jej otoczenia... no i trzeba minimalnej wyrozumiałości:P chociaż do kota Filemona i ogórka się nie dało:)

    pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  17. A mnie się bardzo podoba Twoje podejście i w dużej mierze zgadzam się z tym, co napisałaś.

    OdpowiedzUsuń
  18. A ja zachowuję się teraz jak święta krowa bo do końca nie wiem co mogę robić, a czego nie :P O ciąży dowiedziałam się jak miałam mega zapalenie krtani, chodziłam do pracy, brałam antybiotyk, nie miałam głosu i byłam jednym słowem nieprzytomna. Dostałam luteinę, więc mam się oszczędzać. Na pierwszej wizycie u gina nie do końca wiedziałam o co pytać, a opinie na necie są różne jak różne są kobiety. Ja przechodzę ciążę średnio, rano jestem jako tako aktywna, robię zakupy, obiad - a jak wracam z zakupów to dyszę jak parowóz i jest mi słabo, popołudnia i wieczory spędzam w łóżku bo nie mam siły, mam mega wzdęcia,. zasypiam na stojąco. Ostatnio całe popołudnie wymiotowałam i spałam w przerwach. Powoli zaczynam wdrażać więcej zajęć i czuję się coraz lepiej, oswajam się z maluszkiem i zaczynam żyć i z tego życia znów korzystać :)
    Mnie miło jest jak mąż kategorycznie zabrania mi pewnych czynności, nic mu się nie stanie, w końcu to ja z czegoś rezygnuję, a nie On, to ja będę z maluchem w najtrudniejszym dla niego okresie, nie mąż :) Nic mu się nie stanie jak mnie w czymś wyręczy, jak mam siłę to się Jemu odwdzięczam więc jest po równo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sytuacji, kiedy kiepsko sie czujesz i musisz sie oszczedzac, to calkowicie zrozumiale.

      Usuń
    2. Ja troche nie rozumiem i nie lubie jak kobiety w ciazy mowia, ze to One beda z malenstwem w najtrudniejszym momencie?!!!! A maz przepraszam gdzie wtedy bedzie??!! no najczesciej obok wspierai stara sie jak moze zeby ulzyc zonie. A ze nie moze urodzic, no coz taka natura, przeciez nie mozna winic go za cos, co nie jest Jego wina. Tak samo niejedna moja kolezanka mowila "maz nie hcce byc ze mna przy porodzie, ale ja mu powiedzialam zrobil dzieciaka, to teraz niech patrzy jak ja sie mecze"!!! To jakas paranoja, za co ma cierpiec ten maz? Za to ze zaplodnil kobiete, ktorai tak chciala dziecko, za to, ze nie jest fizycznie zdolny zeby urodzic dziecko, jezeli nie czuje, ze chce tam byc, to nie mozna po prostu pozwolic mu na ta decyzje? Po co to tak na sile? Przeciez jezeli jest partnerstwo w zwiazku, to chyba nie chodzi o to, zeby bylo po rowno radosci, ale tez bolu i lez. Eh tak jakos musialam to napisac... ja po prostu nigdy mojemu mezowi nie wypominam, ze przez dziecko zmienila sie omja figura i ine rzeczy, ze to wyrzeczenia i On powinien to w jakis specjalny sposob doceniac.. bo przeciez kazdy normalny facet to docenia!

      Usuń
    3. swiete slowa Kinia...

      Usuń
    4. "Ja troche nie rozumiem i nie lubie jak kobiety w ciazy mowia, ze to One beda z malenstwem w najtrudniejszym momencie?!!!! " Kiki co ma wspólne rodzenie do tego, że mąż nie będzie musiał rezygnować z pracy, będzie sobie śmigał nadal na mecze, a ja będę z dzieckiem spędzać całe dnie, bo przecież nie będę się wyręczać wiecznie rodzicami czy teściami jak to robią inne matki? To, że ja po powrocie z macierzyńskiego będę wyjebana na zbity pysk z pracy, bo nie pracuję w urzędzie, nie jestem nauczycielką i nikt nie będzie na mnie czekał? I nikt mi nie powie, że to kobieta więcej nie traci od mężczyzny, bo on też to przeżywa - owszem - ale ma znacznie mniej do stracenia.
      A co do figury - nie wiem Ty chyba mylisz pojęcia, chodzi o dużo ważniejsze rzeczy niż wygląd itp. bo to takie małostkowe...
      Zresztą i tak wiem, że tylko autorzy swoich blogów mają rację i nie warto z nimi dyskutować, bo ich racja jest mojsza niż Twojsza :D

      Usuń
  19. No i w ogóle nie mamy się do czego porównywać, Kfiatushku masz ciepłą posadkę, a ja nie ;) więc jestem na wejściu na gorszej pozycji, Ty mogłaś jarać się swoją ciążą w pracy i chwalić, a ja musiałam iść z L4 ze strachem w oczach co będzie dalej, no i dalej nie będzie nic... Więc łatwo się mówi laskom, co mają zapewniony powrót do pracy i normalne funkcjonowanie bez strachu o przyszłość, o finanse. Życzę Ci cudnego macierzyństwa, zdrowego dziecka i bezpiecznego rozwiązania, bo każda mama na to zasługuje :) i życzę Ci, żebyś nie była na moim miejscu.

    OdpowiedzUsuń