Powiem Wam, że jestem mile zaskoczona. Młoda (siostra B.), na którą jakiś czas temu trochę narzekałam z racji jej nastoletniego okresu przejściowego, ostatnio zmienia się na lepsze. Naprawdę, bardzo miło mnie dziewczyna zaskoczyła. Im bliżej ślubu, tym lepiej się z nią dogadujemy, sama z własnej inicjatywy dopytuje się czy trzeba nam w czymś pomóc, a jak jakiś czas temu moja teściowa zalazła nam za skórę, Młoda pierwsza stanęła w naszej obronie i bez ogródek powiedziała jej co myśli o jej zachowaniu i wtrącaniu się. Normalnie byliśmy w ciężkim szoku. Mam nadzieję, że jej tak zostanie, bo fajnie byłoby mieć z nią dobry kontakt, a nie taki jaki był do tej pory - na zasadzie focha w każdym temacie. Wiek dojrzewania w czasie gimnazjalno-licealnym jest naprawdę głupi, a jedynym sposobem na niego jest po prostu przeczekać. Młoda chyba powoli zaczyna wychodzić na prostą, co mnie niezmiernie cieszy :) Oby tak dalej, ale ciii... żeby nie zapeszyć ;)
U nas sporo się dzieje, choć jeszcze na szczęście jest w miarę spokojnie. Za tydzień mamy zamiar zacząć porządki u nas w domu i u rodziców, bo jednak będziemy wychodzić od nich. B. wyjdzie ze swojego rodzinnego domu i przyjedzie po mnie do domu rodziców - stwierdziliśmy, że tak będzie nam najwygodniej. No więc trzeba przeprowadzić generalne porządki, żeby wszystko lśniło jak należy :) Poszczególne punkty na liście spraw do załatwienia powoli są odhaczane, ale i tak jest ich jeszcze całkiem sporo, ale na pewno zdążymy, o to się nie martwię. B. powoli zaczyna się stresować :P a ja chyba jako jedyna w dalszym ciągu jestem oazą spokoju. Ktoś musi :P Zostało 5 tygodni i 2 dni...
Wczoraj zakończył się pewien etap w moim życiu. No w zasadzie nie tylko w moim, ale ja tu o sobie chciałam napisać. Wczoraj po raz ostatni poszłam do domu moich Dziadków. Serce pękało mi z żalu, kiedy stamtąd wychodziłam, bo wiedziałam, że to już ostatni raz i że nigdy więcej nie będę mogła tam pójść, teraz są tam już nowi lokatorzy. Spędziłam tam kawał czasu... Najpierw mieszkałam z rodzicami przez kilka lat, później często przychodziłam w odwiedziny, najpierw do obojga, kiedy zmarł Dziadek chodziłam do Babci, a kiedy i Ona odeszła czasami szłam po to, żeby jeszcze poczuć jej zapach. Bo tam ciągle pachniało Nią. A kiedy wczoraj przyszło mi się pożegnać z tym miejscem i ostatni raz obejrzeć tak dobrze znane kąty, myślałam, że serce mi pęknie, bo poczułam się, jakbym znowu Ich straciła. Staram się sobie tłumaczyć, że taka jest kolej rzeczy i że to lepiej, że ktoś będzie sobie mieszkał i dbał. Ale mimo wszystko jest mi smutno. A jest mi jeszcze smutniej z myślą, że nie będzie ich na naszym ślubie i weselu. Gdyby tylko mogli, byłby to dla nas najpiękniejszy prezent, niestety nierealny. Ale ze to wiem, że zarówno moi Dziadkowie, jak i Teść będą z nami w tym dniu duchowo i na pewno w jakiś sposób odczujemy ich obecność. Tego jestem pewna. I tak to w życiu jest - coś się kończy, a coś zaczyna...
Aż się wzruszyłam czytając o domu twoich dziadków. :(
OdpowiedzUsuńtak bywa, jakos trzeba to przezyc...
UsuńMasz moze swoj blog?
Dom moich dziadków także niedługo będzie na sprzedaż. Także wiem, co czujesz;//
OdpowiedzUsuńnie jest to latwe przezycie, ale taka chyba kolej rzeczy :(
UsuńMoja siostra też miała taki głupi okres w życiu, ale kiedy zaczęła z niego wychodzić to otoczyła się "niewłaściwymi" osobami i już jej tak zostało ;)
OdpowiedzUsuńJa tez mam nadzieje, ze w koncu "znormalnieje", choc poki co ma jeszcze swoje fochy.
UsuńDokładnie... coś się musi skończyć by coś się mogło zacząć...
OdpowiedzUsuńto prawda
UsuńJa się też bardzo do miejsc przywiązuję i bardzo ciężko mi się z nimi rozstawać. Moje mieszkanie w ktorym mieszkałam podczas studiów śni mi sie do dziś :) I chociaż juz się przyzwyczaiłam do nowego miejsca, do tamtego mam ogromny sentyment.
OdpowiedzUsuńFajnie, że z siostrą relacje się poprawiają, dobrze by było mieć miłą szwagierkę :)
bo nie da sie zapomniec o miejscach, w ktorych spedzilo sie kawal zycia...
UsuńTo prawda, fajnie byloby miec mila szwagierke... :)
Moja Szwagierka po pierwszym okresie niezbyt udanym też się okazała fajną dziewczyną, choć też mam w sumie do niej od czasu do czasu jakieś "ale" ;) Z bratową było podobnie - na szczęście już bez "ale" ;) Wielki dzień pędzi wielkimi susami :)) Robiłaś już tą maseczkę z oliwy? Przypomniało mi się ze trochę soku z cytryny tam jeszcze dodawałam... Daj znać czy pomogło :)
OdpowiedzUsuńA co do domu dziadków... Wiesz, moi są jeszcze z nami, ale przeprowadzili się w nowe miejsce i to już też nie jest to samo. Masa wspomnień wiąże się jednak z samym miejscem, jak byłam dziewczynką marzyłam, że kiedyś zamieszkam w domu dziadków, bo tam byłam najszczęśliwsza, beztroskie wakacyjne dni mijały nie wiadomo kiedy... A nasi bliscy są z nami tak długo, póki o nich pamiętamy. Żyją w nas, więc na pewno będą z Wami w tym bardzo szczególnym dniu. Buźka!!
ona ma taki charakter, ze jakies "ale" pewnie zawsze bedzie, ale mam nadzieje, ze mimo wszystko bedzie lepiej niz bylo do tej pory...
UsuńMaseczki jeszcze nie robilam, ale na pewno wyprobuje.
Masz racje, nasi bliscy zyja w naszych sercach i ja jestem pewna, ze kazdego dnia sa z nami. A w dniu slubu beda na pewno :)
To już tylko 5 tygodni?????? :)
OdpowiedzUsuńteraz to juz nawet mniej :D
UsuńWszystko w życiu przemija, zostają wspomnienia. I One są dobre:) Wiem, co to znaczy ten cały "bunt", bo byłam jego żywym przykładem:P
OdpowiedzUsuńDla mnie te wspomnienia sa bardzo cenne...
UsuńTaki "bunt" to straszne badziewie, mam nadzieje, ze zaczyna przemijac
Mam również nadzieję, że Młoda na zawsze już będzie na tyle rozsądna, aby wiedzieć, kiedy z kimś się zgodzić, a kiedy nie :)
OdpowiedzUsuńPamiętam, jak moja prababcia zmarła na kilka miesięcy przed moją pierwszą komunią. Ja tego tak nie czułam, bo jeszcze nie do końca rozumiałam, ale moja mama bardzo to przeżywała. Na kasecie z komunii, kiedy dobrze się przypatrzyć, w najważniejszym momencie ceremonii jestem zamazana - moja mama twierdzi, że to właśnie moja prababcie wtedy nade mną czuwała. I ja w to wierzę :) I wiem, że i u Was tak będzie :) (niekoniecznie z rozmazanym filmem;) )
ja tez w to wierze :)))) Nawet nie wiesz jak bardzo :)
Usuńoj ja z siostrą M nie mam zbyt dobrego kontaktu, więc Cię doskonale rozumiem;) Dobrze że młoda zrozumiała i zaczęła się zmieniać;) Smutno mi się zrobiło gdy czytałam o tych Twoich wspomnieniach. Wierzę, ze było Ci przykro i smutno. W końcu ten dom to kawałek Twojego życia! Ale wspomnienia są najważniejsze. Wierzę, że Dziadek i Babcia oraz teść będą Wam towarzyszyć duchowo w tym ważnym dla Was dniu:)
OdpowiedzUsuńOna ma charakter po swojej mamusi, wiec taka calkowicie spoko pewnie nie bedzie nigdy, ale najwazniejsze, zeby byla lepsza niz byla. Zawsze to cos...
UsuńJa jestem pewna, ze beda nam towarzyszyc w dniu slubu.
Sciskam mocno, bo wiem co to znaczy stracic ukochanych Dziadków :( ale pieknie o Nich napisalas i masz racje na pewno bedziesz czula ich duchowa obecnosc :)
OdpowiedzUsuńto jedno z przezyc, ktorych nie zyczy sie nikomu.
UsuńU mnie w domu już od maja trwa remont w związku ze ślubem:)
OdpowiedzUsuńOstatnio podłoga została zmieniona na korytarzu.
u nas na szczescie remontow nie bedzie, bo wszystko jest w bardzo dobrym stanie. Ale porzadki musza byc, zeby wszystko lsnilo :)
UsuńCzytając ten post uświadomiłam sobie, że mnie też niedługo czeka taka ostatnia wizyta w domu moich dziadków. To przykre :(
OdpowiedzUsuńDobrze, że relacje z siostrą B. coraz lepsze. Z czasem dojrzeje, będzie i mądrzejsza, fochy miną ;)
niby taka kolej rzeczy, ale jednak jest ciezko gdy przychodzi taka chwila.
UsuńJa tez mam taka nadzieje :)
Ja mimo iż moja Babcia żyje wyjeżdżając zawsze mam jakiś smutek w sobie że jadę do swojego "szybkiego życia" Jedno co wiem, to to, że dom zostanie w rodzinie - bo mieszka w nim też wujek z rodziną...
OdpowiedzUsuńNo a z siostrami to różnie bywa oby zmiany były na lepsze :)
gdyby byla taka mozliwosc, tez zostalby w naszych rekach, ale z roznych wzgledow jednak zostal sprzedany
Usuń