czwartek, 1 marca 2012

Zawiłe ścieżki ludzkiego umysłu

Ta notka jest pisana na raty, bo ciągle coś lub ktoś mi przerywa i nie mogę jej dokończyć. Ciekawa jestem kiedy w końcu uda mi się ją opublikować, bo piszę ją już trzeci dzień ;P
Dziś opowiem Wam 2 historie, które nieustannie mnie zadziwiają. No ok, może nie historie same w sobie mnie zadziwiają, ale ludzka... hmm... dziwaczność, głupota...? Jak zwał tak zwał, same na pewno nazwiecie to po swojemu. A ja człek jakoś niespecjalnie skomplikowany nigdy chyba nie zrozumiem zawiłości umysłów niektórych osób.

W tamtym tygodniu wybrałam się na kawkę z Koleżanką (nazwijmy ją roboczo Anią), której nie widziałam już kilka miesięcy, choć mieszkamy jakieś 300 m od siebie (tak, wiem - brak słów :P). Ona i jej Narzeczony biorą ślub w październiku tego roku, więc tematów do rozmowy miałyśmy naprawdę mnóstwo, a i tak przez te 3 godziny zdążyłyśmy poruszyć zaledwie niewielką ich część, więc w najbliższym czasie planowana jest powtórka z rozrywki, być może w towarzystwie naszych Panów, albo kolejny babski wieczór. Się zobaczy ;) W każdym razie Ania opowiadała mi o swoich przygotowaniach do tego dnia. Wiadomo, najpierw musiałyśmy się powymieniać doświadczeniami - co, jak, za ile i dlaczego tak drogo :) A później Ania poczuła potrzebę wyżalenia się na swoją rodzinę, która skutecznie obrzydza jej cały czas przedślubnej gorączki. Podobnie jak u nas, w rodzinie Ani większość kuzynów i kuzynek jest już pożenionych. Zostało zaledwie kilka osób w naszym wieku, a kolejny "rzut" jest teraz w wieku gimnazjalno-licealnym. No i oczywiście jak przyszło co do czego i Ania z Narzeczonym wzięli się ostro za przygotowania, wszyscy "doświadczeni ślubnie" zaczęli udzielać im "dobrych rad". Wiadomo, jak ktoś jest już po, to każda wskazówka co do samej organizacji, co i kiedy powinno się załatwić jest cenna i naprawdę ułatwia sprawę. Ale w przypadku rodzinki Ani przerodziło się to w otwartą krytykę. A to kościół nie ten ("bo my braliśmy ślub w tym i było dobrze, więc dlaczego wy bierzecie tutaj?"), a to dlaczego ta sala ("Tutaj??? Dla nas była za mała/ za duża/ za droga/ za tania"), a to fotograf za drogi, a to jak można mieć plener w inny dzień ("bo my tak nie chcieliśmy") ... i wiele wiele innych. I nie chodzi tutaj o ich rodziców czy rodzeństwo, bo akurat oni się nie wtrącają, ale różne ciotki czy kuzynki, a często nawet osoby, które na ten ślub nie będą zaproszone. I często jest tak, że osoby które im to wszystko mówią same nie są zadowolone ze swoich ślubów i wesel i po prostu nie chcą, żeby ich było lepsze. Ania nie chce sprzeczek w rodzinie i wśród znajomych, zwłaszcza przed własnym ślubem, dlatego NA RAZIE nic nikomu nie powiedziała, ale jest już u kresu wytrzymałości i nie zdziwię się jak pewnego dnia po prostu wybuchnie. Ja naprawdę rozumiem, że każdy ma inny gust, inne upodobania i inną wizję tego dnia. Ale przecież nie można nikomu narzucać co i jak ma zorganizować, bo to tylko i wyłącznie sprawa Młodych i to im przede wszystkim ma się podobać. Oczywiście nie można też przesadzić, bo byłam na 2 czy 3 weselach, w których Młodzi i ich rodzice chcieli zabłysnąć, chcieli, żeby rodzina i sąsiedzi długo mówili o ich weselu i im zazdrościli. Efekt wyszedł komiczny i do tej pory ludzie owszem, wspominają, ale zupełnie nie tak jak organizatorzy tego chcieli. W każdym razie szkoda mi Ani, bo jej rodzinka skutecznie uprzykrza jej czas, który powinna po latach miło wspominać, a póki co i ona i jej Narzeczony marzą tylko o tym, żeby już było po wszystkim. A ja chyba nie wytrzymałabym tak jak oni i powiedziałabym tym osobom do słuchu co myślę o tych wszystkich "dobrych" radach. Całe szczęście, że u nas rodzinka nie wtrąca się w szczegóły, tylko zgodnie deklaruje swoją obecność tego dnia i świetną zabawę do białego rana :)

Kolejne dwie osoby też nie przestają mnie zadziwiać i co chwilę wymyślają coś nowego. Chodzi tutaj o znajomą mojej mamy (na potrzeby posta zwaną Panią Znajomą) i jej córkę (zwaną tutaj Córką Pani Znajomej). Pani Znajoma jakieś 15 lat temu została wdową. Córka Pani Znajomej była wtedy 10-letnią dziewczynką, która bardzo przeżyła śmierć taty. Przez pierwszych kilka miesięcy trzeba było obchodzić się z nią delikatnie, co jest dla mnie zupełnie zrozumiałe, bo coś takiego jest trudne dla dorosłego, a co dopiero dla dziecka. Ale w jej przypadku takie traktowanie i obchodzenie się jak z jajkiem trwa do dziś na kompletnie wypaczyło jej psychikę. Dziś Córka Pani Znajomej mając 25 lat musi być ciągle w centrum zainteresowania, ona oczekuje, że wszyscy tylko z nią będą rozmawiać w towarzystwie i w dalszym ciągu mają traktować ją jak jajko, które w każdej chwili może się rozbić. Dodatkowo cały czas przebywa z mamą, wszędzie z nią chodzi i z tego co opowiadała mi kiedyś jej kuzynka, od dziecka na każdej rodzinnej imprezie przesiadywała przy stole z dorosłymi i nigdy nie poszła bawić się do innych dzieci w drugim pokoju, choć zawsze próbowano ją do tego namówić. Przyzwyczaiła się do takiego traktowania i jest jej to bardzo na rękę. A już nie daj Boże, żeby uwaga otaczających ją osób przeniosła się na kogoś innego... Ojjj... wtedy Córka Pani Znajomej momentalnie zaczyna być chora, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zaczyna źle się czuć itp. Normalnie jak dziecko. Ale to nie to jest dla mnie niezrozumiałe. Otóż, najgorsze jest to, że Pani Znajoma i jej Córka co chwilę wymyślają różne bajeczki, którymi "raczą" osoby, które mają to "szczęście", żeby ich słuchać. I zwykle dotyczy to różnych pierdół, które potrafią tak zagmatwać, że najmniejszy drobiazg urasta do wagi problemu nie wiadomo jakiej rangi. A żeby było ciekawiej, każdej osobie z którą rozmawiają na ten temat mówią zupełnie coś innego, a prawda okazuje się jeszcze inna. Ja tam nie rozumiem, co im daje taka spirala kłamstw z byle pierdoły. Ich bajki wszystkich już śmieszą. I nie wiadomo tylko jednego - czy same są na tyle głupie, że chce im się wymyślać takie bzdury, czy swoich rozmówców mają za idiotów i myślą, że wszyscy na każdym kroku wierzą w każde ich słowo. A one dalej brną w swój wymyślony świat. Ostatnim hit jest taki - ponieważ dowiedziały się o naszym ślubie, Córka Pani Znajomej ogłosiła, że też wychodzi za mąż. W przyszłym roku. Jedyny szczegół jest taki, że nie za bardzo ma za kogo :P

18 komentarzy:

  1. Może Córka Pani Znajomej dalej cierpi na dziecięcy problem wyimaginowanych przyjaciół? Tym razem jednak ma wyimaginowanego narzeczonego ;)
    Rozbawiłaś mnie tym zakończeniem.

    Co do Ani to nie wiem jak ona to znosi. Ja zazwyczaj po kilku uwagach zaczynam gryźć i wszyscy dają mi spokój.
    Grunt to rodzinka :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo mozliwe, bo tych wyimaginowanych facetow miala juz kilku, ale nigdy nikt ich nie widzial na oczy :)
      Ojjj... ja tez zaczelabym gryzc w takiej sytuacji :)

      Usuń
  2. hahahaha jak czytałam o Córce Pani Znajomej to przypomniała mi się moja koleżanka - jest identyczna. Co ona nieraz nie wymysli by zwrócić na siebie uwagę, to przechodzi ludzkie pojęcie:) Na początku każdy jej wierzył,ale z zcasem ludzie ja poznali i traktują jej opowiastki z przymrużeniem oka ;)

    Co do Ani, to doskonale rozumiem jej problemy, bo mam wokoł siebie podobnych zawsze "życzliwych" ludzi ... Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokladnie, jej tez juz nikt nie wierzy, bo ZAWSZE jej slowa i jej mamy okazuja sie nieprawda

      Usuń
  3. Zakończenie też mi się najbardziej spodobało hehe ;-)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. tak to już jest, ludzie chyba nigdy nie przestaną nas zadziwiać. Obie sytuacje trochę tragikomiczne ;D Jeśli chodzi o tą córkę znajomej to szczerze jej wspólczuje bo nie poradzi sobie sama w życiu za cholere a mama wiecznie jej za ręke nie bedzie trzymac, po prostu któregoś dnia mocno zderzy się z rzeczywistościa, natomiast co do Ani to jej również wspólczuje takiej rodzinki, wydaje mi się, że wszystkie ,,dobre" rady mają swoje podłoże w zazdrości, tak jak napisalaś, ludzie po prostu z zazdrości źle doradzają...żeby czasem nie miała fajniej ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokladnie, obie sytuacje sa po prostu zalosne. I ja tez chyba nigdy nie zrozumiem ludzi, ktorzy sa tak zawistni, ze wszystkiego innym zaluja. Zeby tylko ktos nie mial czegos lepszego niz oni.

      Usuń
  5. :D rany, skąd ja to znam. Biedna Ania - mi wiele osób dawało dobre rady, ale były to tylko dobre rady. Niestety Teściowa wraz z córką postanowiły zdalnie zorganizować mi wesele - omawiając to między sobą (np który wujek będzie wodzirejem, jakie kawałki orkiestra powinna zagrać itd. ;) A nikt właściwie nie zadzwonił do moich rodziców z pytaniem, czy trzeba w czymś pomóc (wesele było w mojej rodzinnej miejscowości). No i kiedy mi to zakomunikowały - nie zdzierżyłam. Zapytałam: a czyje to w końcu wesele?? Może coś by było takie jak JA chcę?? Obraziły się i dotąd mi to pamiętają :D Ale wcale się tym nie przejmuję.
    A co do Znajomej i jej córki, wiesz, niektóre osoby mają potrzebę kreowania swojej rzeczywistości na bardziej zajmującą, ciekawą, chcą być postrzegane jako lepsze niż są w rzeczywistości. Może to z powodu śmierci bliskiej osoby, czują ze mają tylko siebie. Widocznie to odcisnęło na ich psychice trwały ślad. Matka zdominowała córkę, żeby jej również nie stracić. Chyba trzeba im współczuć, bo z tego co piszesz nawet nie zdają sobie sprawy z krzywdy jaką sobie robią. Są śmieszne, ale tak żałośnie śmieszne..
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobrze, ze postawilas na swoim.
      A te dwie baby naprawde same sobie robia krzywde i kiedys pewnie bolesnie sie o tym przekonaja, choc oczywiscie im tego nie zycze.

      Usuń
  6. Po pierwsze nie dziwię się Twojej koleżance, że ma serdecznie dosyć panującej sytuacji i również się nie zdziwię jak pewnego dnia wybuchnie. Byłam w podobnej sytuacji więc wiem i bardzo jej współczuje ( pewnie czytałaś moje posty ).
    Po drugie ta pani i jej córka w drugiej historii najwyraźniej wymyślają te wszystkie bajki z nudów i zazdrości. Moim zdaniem powinny się leczyć na głowę.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja chyba juz dawno nie wytrzymalabym takiej sytuacji i otwarcie powiedzialabym co mysle.

      Usuń
  7. No nie zazdroszczę tego doradzania Twojej koleżance :) :)
    A co drugiej części - niestety są i takie przypadki :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no jak widac, zdarzaja sie i takie przypadki, choc ja osobiscie nie rozumiem co takie wymyslanie ludziom daje

      Usuń
  8. Mąż nie igła, zawsze znaleźć się może.
    Jak widać.

    OdpowiedzUsuń
  9. O ludzie świeci! Nie rozumiem takich ludzi którzy wtrącają swoje 3 grosze tam gdzie nie powinni... chamstwo i brak ogłady dla mnie.. :| a jeśli o Znajomą chodzi to jest to faktycznie śmieszne ale za razem smutne, bo skoro tak się zachowują to czują się chyba samotne... ale mimo wszystko nie powinny wymyślać takich bajek, bo trafi się ktoś kto im powie co o tym myśli i dopiero będą się wstydziły...

    Pozdrawiam ; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz, tu nawet nie chodzi o to czy ktos im cos powie, czy nie, ale o to, ze ludzie, ktorzy je znaja maja juz dosc bycia robionymi w balona i one kiedys moga naprawde potrzebowac czyjejs pomocy, ale nikt im juz nie uwierzy. I to dopiero bedzie smutne.

      Usuń