czwartek, 7 lipca 2011

Kilka słów o męskiej przyjaźni

B. i ja mieszkamy na dość sporym osiedlu, na którym się wychowałam. Kilka lat temu moi rodzice kupili domek kilka ulic dalej, a my zamieszkaliśmy w naszym dawnym mieszkaniu na 2 piętrze. Nasze osiedle nie jest typowym betonowym blokowiskiem, jakich pełno w naszych miastach. Budynki nie są wysokie (max. 3 piętra), są ładne, kolorowe, a wkoło jest mnóstwo zieleni i piękne place zabaw dla dzieci. Kilkadziesiąt metrów od naszego bloku jest malutki plac zabaw - 2 huśtawki, piaskownica, kilka ławeczek. Jak wiadomo są wakacje. W ciągu dnia masowo urzędują tam dzieciaczki z mamami, babciami, opiekunkami itp., a wieczorami - czasami, naprawdę niezbyt często - pojawia się tam "wakacjująca się" młodzież. Nie są to jakieś typowe osiedlowe bandy, u nas jest naprawdę spokojnie, jak mieszkam tam prawie 20 lat, tak nigdy nic się nie stało, cisza, spokój i w ogóle. Wieczorami można śmiało spacerować sobie po mieście bez obaw, że dostanie się w paszczę. To tak jako wprowadzenie, żebyście mogły lepiej wyobrazić sobie pewną sytuację :)

Wczoraj położyliśmy się spać. B. zasnął w mgnieniu oka, a ja przez jakiś czas mościłam sobie legowisko i szukałam pozycji, w której będę mogła zasnąć. W pewnym momencie za oknami usłyszałam głosy kilka osób. Między blokami głos świetnie się odbija i nawet jak ktoś mówi cicho, to i tak w nocy bez wysiłku można usłyszeć co kto mówi. No więc tak sobie leżałam i słuchałam. Na placu zabaw było kilka osób, najwyraźniej wracających z jakiejś imprezy czy czegoś. Pogadali, pośmiali się i dość szybko zaczęli się rozchodzić. Zostało dwóch chłopaków. Po głosach i wypowiadanych imionach mniiej więcej kojarzę kto to był. Dwóch chłopaków, mniej więcej 20 letnich, jeden mieszka w bloku obok mojego, drugi kawałek dalej. Usłyszałam taką cichą rozmowę:

- Przemek, wstawaj, idziemy.
- Nie... (wymamrotane, chłopak chyba był baaaardzo "zmęczony")
- No dawaj, nie rób jaj, wstawaj idziemy.
- Nie...
- No chodź
I tak przez dobre 10 minut. Po kilkunastu nieudanych próbach namawiania, głosy ucichły. Myślę sobie poszli. Po chwili znowu słyszę znajomy głos

- Ej, Przemek, wiesz co... byłem u Twojej mamy. - ja w szoku. Myślę sobie co za kabel, ale nic, słucham dalej. - Powiedziałem, że jesteś ze mną i żeby się nie martwiła. Jest już na ciebie nieżle wkurzona, ale powiedziałem jej, że odprowadzę cie do domu. Chodź. - ja oczy jak pięć złotych i myślę "ja pierniczę, to na świecie zachował się jeszcze taki porządny ludź, w dodatku w takim wieku???" Rozbudzona słucham dalej.
- No Przemek chodź, odprowadzę cie i pójdę do domu.
- Nie idę.
- No chodź, nie chcę, żebyś miał jeszcze większe kłopoty. Obiecałem, że cię odprowadzę.
- Nie idę. Będę tu spał.
- Zwariowałeś? Jak tu będziesz spał? Nie rób jaj. Chodź.
- Idź sam, ja zostaje.
- No ja cię tu samego nie zostawię. Przecież nie będziemy tu siedzieć do 7 rano. Chodź cie odprowadzę.

W sumie nie wiem czy poszedł, bo na tym rozmowa się skończyła. Pewnie tamtemu udało się w końcu zaciągnąć kolegę do domu, ale nie to było dla mnie najbardziej fascynujące. We wszystkich przypadkach jakie znam, męska przyjaźń jest jak skała. Nie ma durnej zazdrości o nową bluzkę, nie ma fochów, obgadywania za plecami. Jak ktoś coś do kogoś ma, po prostu mówi wprost, jak trzeba dadzą sobie po razie, żeby postawić się do pionu, a później jest już gicio. Oczywiście jak zawsze i tutaj jest wiele wyjątków, ale u moich znajomych właśnie tak jest. B. też ma takiego przyjaciela, na którego zawsze może liczyć, z którym niejedno przeszli i niejedną beczkę piwa wypili :P Szkoda, że przyjaźnie między kobietami często są takie skomplikowane :) A na koniec coś na wesoło właśnie w tym temacie :)

Damska przyjażń a męska przyjaźń
Przyjaźń między kobietami:
Pewnego dnia kobieta nie wróciła na noc do domu. Następnego dnia powiedziała mężowi, że spała u przyjaciółki . Mąż zadzwonił do 10 jej najlepszych przyjaciółek .... żadna nie potwierdziła....

Przyjaźń między mężczyznami
Pewnego dnia mąż nie wrócił do domu na noc. Następnego dnia powiedział żonie, że spał u kolegi Żona zadzwoniła do 10 jego najlepszych przyjaciół. 8 potwierdziło, że spał, a 2 - że jeszcze jest.....


:)) Miłego dnia :))

P.S. Trochę to trwało, ale to mój 100 post :)

16 komentarzy:

  1. Ogólnie w dzisiejszych czasach o przyjaźń bardzo trudno. O taką prawdziwą, nie przelotną i interesowną. Świat się spłyca. Uczucia również. Więc dobrze wiedzieć i widzieć, że jeszcze nie wszyscy powariowali.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Kwiatuszku, gratuluję setnego posta! ;)
    Też jestem zdania, że ta męska przyjaźń jest dużo silniejsza. Podziwiam ich, a nawet im zazdroszczę!
    To tak samo, jak lepiej dogadują się kobiety w klasie, gdy jest więcej mężczyzn. Ja niestety klasę mam całkiem kobiecą (wykluczając dwóch rodzynków).

    Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja również Gratuluję Setnej notki :))
    A jeśli o przyjaźń chodzi to niestety męska jest dużo silniejsza niż damska, bo kobity to się potrafią o byle co pokłócić na amen i koniec... a mężczyźni tak nie mają... Taka natura :))
    Fajna historyjka :)

    Pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń
  4. gratuluje setnego posta:) hi hi widze, ze same rocznice:) u mnie tak samo:)
    rozbawil mnie ten żarcik na koniec rozesmialam sie w glos:)
    pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ova --> swiete slowa, dobrze wiedzieć, że jeszcze nie wszyscy powariowali.

    OdpowiedzUsuń
  6. Lena --> ja tez :)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahaha rewelacyjny kawał :-)))

    Ja akurat nie narzekam na kobiecą przyjaźń. Poszczęściło mi się w życiu i mam najprawdziwszą Przyjaciółkę na świecie. I jeszcze dwie trochę mniej zaprzyjażnione (tzn. nie wszystkie "tajemnice" znają), ale nie zawiodłam się na nich nigdy i żadnej zawiści i zazdrości nie czuję ani nie doznałam.

    Za to mam też koleżanki i teściową no i tu bywa różnie...

    Maciejka

    OdpowiedzUsuń
  8. oj tak... tesciowa... :)

    OdpowiedzUsuń
  9. To prawda, przyjaźnie męskie są nie do pokonania.
    Oni nie mają takich problemów jak my, nie obrażają się na siebie na 2 lata, nie strzelają fochów o byle jaką rzecz.. A jak się już pokłócą, to wolą dać sobie raz w gębę i znowu żyć jak dawniej ;-p

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja mam swoją przyjaciółkę - od lat, ale nie ukrywam, że przeżywałyśmy różne chwile. Bywało też, że urywałyśmy ze sobą kontakt na jakiś czas, żeby od siebie trochę odpocząć, po czym i tak do siebie "wracałyśmy". Jestem jednak zdania, że o kobiecą, prawdziwą przyjaźń jest bardzo trudno, z racji tego, że baby są zawistne i zazdrosne. Lubią ze sobą rywalizować. Jedna chce być lepsza od drugiej, a jak raz kobitka kobitce zajdzie za skórę, to ooo Chryste! Jest ogromny galimatias. Uważam, że zdecydowanie przyjaźń męsko-męska jest trwalsza i silniejsza. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kurcze, aż się uśmiechnęłam ;-) Ja widzę nawet po moim W., że On bardzo ceni sobie przyjaźnie. Po dzień dzisiejszy tak by obstawał za swoim kumplem ;))

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy ja bede u siebie miec 100 post :) chyba za jakies 5 lat :P
    A co do przyjazni to sie zgadzam ze faceci sa bardziej solidarni, nie obrazaja sie o tak zwane 'pierdoly' i jakos sa mniej dwulicowi...
    Ja zawsze wolalam sie trzymac z facetami, chociaz mam pare sprawdzonych dziewczyn z ktorymi moge sie zawsze spotkac i pogadac :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Gratulacje! Przyjaźń jest taka sama lecz mężczyźni nie są aż tak o siebie zazdrośni jak kobiety. Męska przyjaźń jest nieskomplikowana, my kobiety zaraz we wszystkim się czegoś doszukujemy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. O przyjaźni damsko-męskiej można by nie jedną książkę, napisac. Ja osobiście chyba nie wierze w takową :) Z własnego doświadczenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. przyjazn damsko-meska to temat rzeka na zupelnie inna notke, dlatego na tutaj wspomnialam tylko o mesko-meskiej i damsko-damskiej :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Wierzę, że takie przypadki jeszcze gdzieś na świecie pozostały ;) jednak ja do ludzi podchodzę w dystansem, bo na niejednym "przyjacielu" czy "przyjaciółce" się porządnie przejechałam, to też mam bardzo luźne podejście do ludzi otaczających mnie, a w takie naprawdę prawdziwe przyjaźnie się zwyczajnie nie bawię ;) Mam rodzinę i M. (choćby mnie nie wiem jak nie denerwował, to wiem, że nawet jak się pokłócimy to mogę na niego liczyć) i to mi wystarcza :)

    OdpowiedzUsuń