piątek, 15 lipca 2011

Drzewołaz

W ubiegłą sobotę było jakoś tak nudno. W końcu padł pomysł, żebyśmy urządzili sobie z Młodą (siostrą B.) i "Romeo" (jej chłopakiem) grilla w ogrodzie u teściowej. Myślałam, że będzie trochę dziwnie, bo jednak różnica wieku jest między nami spora (8 i 10 lat), więc śmaliśmy się, że będziemy przy nich jak przyzwoitki :) Ale było całkiem przyjemnie i wesoło. Ponieważ ogród jest całkiem spory - spokojnie zmieściłby się w nim średniej wielkości domek i jeszcze miejsce na kwiatki by zostało - robiło się powoli ciemno, więc stwierdziliśmy, że bawimy się w chowanego. Hmm... duży ogród, sporo krzewów i różnych zakamarków, w które można włazić, więc warunki do zabawy były wręcz idealne :) Kilka rundek, śmiechu co nie miara, jednym słowem ekstra zabawa. No ale wiadomo, w pewnym momencie kończą się kryjówki. Przy kolejnej rundce nie miałam pomysłu gdzie się schować, aż w końcu mnie olśniło :)) Wlazłam na drzewo :) w rogu ogrodu rośnie duży orzech, na który nikomu wcześniej nie przyszło do głowy się wdrapać. A że Kfiatushek nie byłby Kfiatushkiem, gdyby nie wykorzystał takiej okazji, więc niewiele myśląc wlazłam :) Ile oni się mnie naszukali... Siedziałam sobie grzecznie nad ich głowami i obserwowałam akcję z góry, ale w końcu nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać, a tym samym się zdradziłam (choć też nie od razu, bo na początku cała trójka nie wiedziała, skąd mnie słychać :P ). Oczywiście teraz jestem podrapana od gałęzi, ale fajnie było przypomnieć sobie czasy dzieciństwa, kiedy drzewa były moim drugim domem :) Bo ja byłam dzieckiem z gatunku obieżyświata, a teraz zostałam nadwornym drzewołazem mojego B. :) I bardzo mi ta funkcja pasuje :P

Do urlopu zostało już naprawdę niewiele czasu i bardzo mnie to cieszy :) Po powrocie czeka nas coraz więcej spraw do załatwiania w związku ze ślubem, więc czas będzie u nas towarem deficytowym, ale ani trochę mnie to nie martwi, wręcz przeciwnie.
A w ten weekend mam zamiar porządnie się wyspać, bo ostatnimi czasy przez burze budzę się po 3 nad ranem i tak czuwam do 6:30. Ale o dziwo nawet nie chce mi się spać. Podobno na starość ludzie potrzebują mniej snu :P

7 komentarzy:

  1. Nieźle się uśmiałam! No to kwiatuszek całkiem dobry w te klocki jest. :) Sytuacja dla Ciebie musiała wyglądać dosyć komicznie, jako że patrzałaś na to wszystko z góry. Czasami fajnie obudzić w sobie dziecko. Niech ten czas do waszego urlopu leci szybko, bo zapewne przyda wam się wypoczynek! Starość? Jaką starość? Przecież przed momentem byłaś jeszcze dzieckiem. :D

    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
  2. hmm... no w sumie tak :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie, jaka starość?! :) Kobieto!
    To niezły z Ciebie łazik i to po drzewach ;D
    Szalona ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahaah, pomyslowa dziewczyna z Ciebie :) Podziwiam Cie ze tak sie wczesnie budzisz, dla mnie sukcesem jest jak wstane przed 10 rano :) Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  5. I Maciejka uwielbiała w dzieciństwie po drzewach się wspinać...
    A w dorosłości jaka ją za to nagroda spotkała???
    Trzech synów ;-)

    Maciejka

    OdpowiedzUsuń
  6. hahaha :) nie spodziewałabym się, że takie miejsce do ukrycia się przyjdzie Ci do głowy :D Gratuluję inwencji twórczej :D

    OdpowiedzUsuń
  7. haha :d Można? A no można ! ;D
    Oj ja tez uwielbiałam chodzić po drzewach i to na sam czubek.. czereśni ! ;D Pół dnia tam mogłam spędzać razem z moim przyjaciółmi - szpakami :D

    Pomysłowość to podstawa ! ;)

    Taaa starość ;) I co jeszcze?;D

    OdpowiedzUsuń