środa, 9 lutego 2011

moja teściowa = diabeł wcielony

Kiedyś myślałam, że moja mama mojego B. jest całkiem niezłym materiałem na teściową. Jakże się myliłam... Zawsze uważałam, że kijowe relacje na linii teściowa-synowa spowodowane są utratą gruntu spod nóg mamusi, kiedy jej ukochany synek wyfruwa z gniazdka i taka mamusia musi kontrolować czy synkowi nie dzieje się żadna krzywda, przy okazji wytykając swojej synowej wszystkie błędy itd.
Hmm... no cóż. Łudziłam się, że nas to ominie, ale jak to mówią nadzieja matką głupich. Moja teściowa generalnie nie jest jakąś straszną kobietą, ale wydaje jej się, że zawsze musi mieć ostatnie słowo w każdej kwestii. Ona nie jest szaleńczo zapatrzona w synka, wręcz przeciwnie. Czepia się biednego B. na każdym kroku, cały czas go krytykuje, jest wredna, rozdarta i zapatrzona w samą siebie. Taka niestety była podobno od dziecka i teraz w wieku 50+ lat już się nie zmieni, a nam przez to napsuje trochę krwi. B. wiecznie wysłuchuje jej pretensji o to, że albo w ogóle się u niej nie pojawia, albo pojawia się zdecydowanie zbyt często, że ona biedna wszystko musi robić w domu sama (bo jej córka ma wszystko w dupie i nie robi nic), a w ogóle dobrze byłoby, gdyby B. oddawał jej co miesiąc połowę wypłaty albo najlepiej całą za to, że ona wydawała na niego jak był mały. W kwestii wyjaśnienia - ona finansowo stoi naprawdę dobrze i nie rozumiem jak coś takiego może jej w ogóle przejść przez gardło. B. często zbywa jej głupie uwagi milczeniem, żeby nie denerwować samego siebie, choć częściej mówi jej wprost co myśli o jej głupich tekstach (choć niestety nic to nie daje, jakby rzucał grochem o ścianę). B. zawsze był na jej zawołanie, robił to, o co go prosiła i w sumie dalej tak jest, choć czasami B. potrafi się zbuntować, kiedy ona ewidentnie przegina, ale jej ciągle jest źle. Moja osoba wprost jeszcze nie padła na linię jej rażenia (choć za moimi plecami zapewne powiedziała niejedno), ale naprawdę ledwo się hamuję, żeby nie wygarnąć jej tego co o niej myślę. Krew mnie zalewa jak słyszę, jak to wredne babsko wydziera sie na B. zupełnie bez powodu i jak go traktuje. Takiego syna jak on można tylko pozazdrościc i chciałabym, żeby nasz syn był kiedyś taki jak B., a ona ciągle widzi w nim tylko  wady (wymyślone przez jej wyobraźnię). Wczoraj dała kolejny popis o takim samym repertuarze. Jeszcze kilka takich akcji i naprawdę wybuchnę, a wtedy usłyszy kobieta całą prawdę o sobie. Choć pewnie do tego nie dojdzie, bo wtedy B. miałby już całkowicie przechlapane. Mi tam rybka, mnie lubić nie musi, ja jej także, ale tak mi szkoda B., bo nie zasłuzył sobie na takie traktowanie. W tej babie nie ma za grosz matczynych, ciepłych uczuć, jest beznadziejna... Ale przynajmniej moja mama wynagradza B. te nieprzyjemności - są parą świetnych kumpli, a B. jest najukochańszym zięciem mojej mamy :)))) ( i jedynym :P )
Wiem, że ta notka jest całkowicie pozbawiona ładu, sensu i logiki, ale musiałam się jakoś rozładować. Dziękuję za uwagę :)

P.S. Zazdroszczę wszystkim synowym, których teściowe są w porządku. Takie osoby to skarb...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz