czwartek, 7 listopada 2013

A było tak...

Wszystko zaczęło się w środku nocy z 13/14 października 2013 roku. W zasadzie, oprócz dni po terminie porodu uciekających w kalendarzu, nic nie wskazywało na to, że to już. W niedzielę spokojnie poszliśmy do kościoła, później na obiad do rodziców, po południu dłuuugi spacer (bo trzeba było skorzystać z pięknej jesiennej pogody), następnie fajny wieczór filmowy i spać. Około 4 nad ranem obudziło mnie pobolewanie w dole brzucha. Nie sądziłam, że to już to, dopóki nie poczułam go kolejny raz. Spojrzałam na zegarek - minęło 10 minut od poprzedniego. Za 10 minut kolejny skurcz. Pomyślałam sobie "Oho... coś się dzieje...". Odczekałam jeszcze kilka skurczów i poszłam wziąć szybki prysznic. Później obudziłam Męża, którego zaspane oczy momentalnie otrzeźwiały, kiedy usłyszał o co chodzi :) Gdy wychodziliśmy z domu skurce były już co 7 minut, ale jakoś strasznie mnie nie bolało, dlatego bałam się, że odeślą mnie do domu, mówiąc, że jeszcze nie czas. Na izbie przyjęć szybkie KTG, które skurczów nie wykazało żadnych (!), mega papierologia i hop na fotel do badania. Mężu czekał jeszcze na korytarzu, nastawiony, że jeszcze mamy czas, że jeszcze nie rodzę i pojedzie do pracy. Siedzę sobie ja na tym fotelu ginekologicznym, położna gmera mi tam w środku i sprawdza jak się sprawy mają i nagle mówi mi, że mam 7-8 cm rozwarcia. "Że jak????" O mało nie spadłam z tego fotela, no bo jak to - tak szybko? Przecież mnie aż tak mocno nie boli, więc skąd aż tyle? :) Po badaniu poszłam po Męża, który był w równie wielkim szoku jak ja, kiedy usłyszał jak się sprawy mają i trafiliśmy na salę do porodu rodzinnego. Tam zrobili mi kolejne KTG, później kazali wykorzystywać cały dostępny sprzęt, żeby Synuś jak najszybciej przesuwał się w dół dzięki sile grawitacji, a więc w ruch poszła piłka (uwielbiam ją swoją drogą), drabinki, materac i worek sako. I tak było do 12:30, kiedy to przyszedł do mnie mój lekarz, który zarządził oxytocynę. I zaczęła się jazda bez trzymanki :) Nie sądziłam, że zadziała tak błyskawicznie, ale kiedy ją dostałam, poszło już piorunem i po niecałej godzince miałam Synka na brzuchu :) Mężu spisał się na medal, jego obecność naprawdę bardzo mi pomogła i cieszę się, że sam się na to zdecydował, bo widziałam, że to było dla niego ogromne przeżycie i strasznie się wzruszył, kiedy Synek pojawił się na świecie. Uczucie, które miałam, kiedy położyli mi go na brzuchu jest nie do opisania... Miłość połączona ze wzruszeniem, szczęściem i niedowierzaniem, że to NASZ Synek, na którego tak długo czekaliśmy. Mężu pobiegł z Nim na badanie, mycie, mierzenie i ważenie, a mną zajął się lekarz, żeby doprowadzić mnie do porządku. Później już mogliśmy cieszyć się sobą i uczyć siebie na wzajem.
Może to zabrzmi jak banał, ale to prawda, że kiedy człowiek widzi swoje dziecko, cały ból porodowy odchodzi w zapomnienie i kompletnie się go nie czuje, nie pamięta... Kiedyś nie do końca chciało mi się w to wierzyć, ale to prawda.
Od tamtego dnia minęło 3,5 tygodnia, a ja nie wyobrażam sobie już jak mogliśmy żyć bez naszego Szkraba. Jest cudowny i naprawdę wywrócił nasze życie do góry nogami w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Ustaliliśmy sobie już rytm dnia, karmienie, spanie, spacerki, pozwala mi robić dużo rzeczy w domu, bo jest bardzo grzeczny, ostatnio nawet czytałam książkę! ;) I nawet nie sądziłam jak szybko organizm przyzwyczaja się do funkcjonowania na pełnych obrotach po kilku godzinach snu na dobę - choć i tak nie mogę narzekać, bo w nocy wstaję tylko 2-3 razy i to na szybkie karmienie i zmianę pileuszki. Kilka razy zdarzyło nam się dłuższe usypianie w środku nocy, ale na szczęście Mężu przyszedł mi z pomocą, kiedy głowa już mi opadała i przejmował Małego. Swoją drogą musi tak robić częściej, bo u Niego Synek zasypia momentalnie :)

Ok, idę wypić jeszcze szybką herbatkę, bo niedługo Synuś się obudzi, zje, przewinę go i lecimy na spacer, póki jest ładna pogoda :)

36 komentarzy:

  1. Ale Ci zazdroszczę łatwego porodu! . Ja przy 7 cm to wyłam z bólu i błagałam by już się skończyło. Naprawdę jesteś stworzona do rodzenia dzieci Kochana :)
    Ale widzisz ten "banał" to najpiękniejsze co może być :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. podobno siodmy cm jest najbardziej bolesny, choc ja tego za bardzo nie odczulam. Tak, ten banal jest piekny :)

      Usuń
  2. Cudownie się to czyta :) Wziął Was chłopak z zaskoczenia! :D
    (I się nie zgodzę, o bólu zapomniałam dopiero w dzień kolejnego porodu:P)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się :P . Ja nadal ból pamiętam... :D , ale warto się namęczyć :)

      Usuń
  3. ;)))))))))))))))))) - tak wyglądam, gdy czytam notkę! A tak poza tym - cieszę się, że tak szybko poszło! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. kurcze, szybko Ci to poszło;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Każdy poród jest inny. Mam nadzieję, że mój też do takich będzie należał, ale jak będzie to się okaże.
    Pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokladnie, kazdy jest inny. Zycze Ci takiego jak moj albo jeszcze lzejszego :)

      Usuń
  6. Kwiatuszku to miałaś książkowy poród :).... no i choc bolało nieksiążkowo to jednak jedno spojrzenie na synka wynagradza wszystko....
    buziaki dla was...
    leptir

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kiedy rodzice przyjechali tamtego dnia do nas do szpitala, mama zapytala czy tak to sobie wyobrazalam, a ja stwierdzilam, ze porodu jednak nie da sie sobie wyobrazic :) ale masz racje, widok Synka wynagradza wszelkie niedogodnosci :)

      Usuń
  7. Dla mnie poród, pomimo tych opisów to jednak abstrakcja. I w ogóle mnie bardzo przeraża ten ból przez kilka godzin nieustannie, nawet jeśli Twoje trwały 'tylko' 9 godzin ;)

    Zdrówka dla Was :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, ze wcale nie bylo tak strasznie, jak mogloby sie wydawac :)

      Usuń
  8. Kfiatushku gratulacje! Ja już nie pamiętam bóli, a 4 godziny później mogłam rodzić jeszcze raz, mimo że poród do krótkich nie należał i łatwy nie był.

    my małego od poczatku kładliśmy do łóżeczka po jedzeniu i udało się nam nie bujać, nie kołysać do spania.I tak jest do dnia dzisiejszego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. my staramy sie zawsze klasc Malego spac w lozeczku, ewentualnie na kanapie. Do lozka biore go tylko czasami rano jak Mezu idzie do pracy, a Synek juz nie spi

      Usuń
  9. Kfiatushku, bardzo się cieszę, że miałaś tak wspaniały poród!
    Mój był zgoła przeciwny, od początku silne bóle krzyżowe, a sam poród po 12 godzinach męczarni i 3 godzinach bóli partych zakończony nagłą cesarką i świadomością, że za chwilę może być po dziecku. To był dla mnie koszmar odbijający się długo czkawką.
    Nawet teraz, po pięciu latach ściska mnie w dołku na samo wspomnienie.
    Ale masz rację, nagroda jest wyjątkowa i warta największego trudu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no to rzeczywiscie przezycie nie do pozazdroszczenia. Cale szczescie, ze wszystko dobrze sie skonczylo. Ciesze sie bardzo, ze nie mialam boli krzyzowych, bo podobno sa straszne.

      Usuń
  10. Tylko pozazdrościć takiego porodu!! ;)
    Też bym taki chciała;P ale zobaczymy jak to będzie.. wiadomo każdy poród jest inny! ;)

    GRATULUJE jeszcze raz!!!

    i jak najbardziej korzystajcie z ładnej pogody na spacerki! ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Tego uczucia, kiedy dziecko widzisz i przytulasz po raz pierwszy się nie zapomina :)) Najpiękniejsze uczucie :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to prawda :) niedlugo znow Cie to czeka i to podwojnie ;)

      Usuń
  12. Ojej, fajnie, super opis :D Nareszcie się pojawiła historia ,,od początku" :) Pewnie jesteście bardzo szczęśliwi! :) Ale to wstawanie kilka razy w nocy, masakra :D Mimo zabiegania i czasu spędzanego z Synkiem, mam nadzieję, ze będziesz regularnie pisać o Was :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. powiem ci, ze nocne juz sie przyzwyczailam do nocnego wstawania i nawet juz nie chce mi sie spac w dzien :) postaram sie pisac jak najczesciej sie da

      Usuń
  13. Lubię czytać takie wspomnienia :) Życzę Wam szczęścia! Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Super się czytało, pięknie to wszystko opisałaś! Kochana niech Wam się jak najlepiej wiedzie :)))

    OdpowiedzUsuń
  15. A jakie imię mu wybraliście"

    OdpowiedzUsuń
  16. super, tak sie ciesze ze wszystko poszlo 'gladko'! Pozostaje Wam teraz sie cieszyc Waszym cudem :)

    OdpowiedzUsuń
  17. moje gratulacje.... umyka mi czesc blogow ... sie ciesze ze tak pieknie rodzilas

    OdpowiedzUsuń