poniedziałek, 6 lutego 2012

Co, jak i dlaczego

Komentarz mamy_zochulka pod poprzednim postem odnośnie tego, ze razem mieszkamy natchnął mnie do kolejnego posta (dziękuje Kochana :) ). Postanowiłam opowiedzieć Wam jak to było z tym naszym zamieszkaniem ze sobą, bo jakoś nigdy o tym nie wspominałam. Czyli tak jak w tytule - co, jak i dlaczego.

Jakiś czas temu (w sumie chyba już dość dawno) pisałam o tym, ze moje relacje z ojcem są... hmm... delikatnie mówiąc niezbyt dobre. Byłam klasyczną wpadką, z tego co mi wiadomo rodzice niezbyt cieszyli się z wieści o mnie. Mama diametralnie zmieniła zdanie i jest najlepszą mamą jaką można sobie wyobrazić, a ojcu no cóż... jemu się nie odmieniło i praktycznie odkąd byłam mała wiecznie był ze mnie niezadowolony i okazywał mi to na każdym kroku na różne sposoby. Im byłam starsza, tym gorszy był dla mnie i między innymi to zaważyło na naszych obecnych relacjach (choć nie w przeważającym stopniu, bo były gorsze rzeczy). Kiedy związałam się z B. ojciec trochę mi odpuścił, bo związek z B. dodał mi pewności siebie i przestałam ze spuszczoną głową przyjmować baty i zaczęłam walczyć o siebie, przestałam pozwalać na to, żeby traktował mnie jak śmiecia, a i on chyba miał świadomość, że nie jestem już z tym sama i B. pewnie będzie mnie bronił, a ponieważ mój ojciec uwielbia grę pozorów, to musiał zachować swój "imidż". Osoby, które trafiają na niego w przelocie naprawdę mogą pomyśleć, że to normalnie dusza-człowiek, ale w zasadzie wszyscy, którzy znają go dłużej już się na nim poznali. Wiem, bo od wielu osób już to słyszałam. To tak tylko gwoli wprowadzenia.
Stosunki B. z jego mamą też pozostawiają wiele do życzenia - tzn. on się stara być dla niej jak najlepszy, a ona na każdym kroku wdeptuje go w ziemię i na piedestale stawia jego siostrę Młodą (o której już też pisałam). B. nieraz płakał przez nią. Przyszedł w końcu taki moment, że postanowiliśmy się od nich uwolnić. Oboje byliśmy już po 20stce, więc byliśmy w pełni dorośli, nasz związek trwał od 1,5 roku i oboje już wtedy wiedzieliśmy, że to jest TO, pracowaliśmy, ale ciągle nie mieliśmy odwagi podjąć tej decyzji, choć po cichutku rozglądaliśmy się za mieszkaniem do wynajęcia w naszym mieście.
Moi rodzice z kolei od zawsze marzyli o małym domku z ogródkiem. Mniej więcej 3 lata temu (no teraz już troszkę więcej, bo to w styczniu było) tak się złożyło, że ich znajomi wyjeżdżali na stałe za granicę i sprzedawali swój domek położony kilka ulic od naszego mieszkania na naprawdę bardzo dobrych warunkach. Moi rodzice postanowili go kupić, a mieszkanie wynająć. Nigdy nie mówiłam, że przeprowadzę się z nimi, ale też nie powiedziałam, że nie. Po prostu się nie określiłam, a oni w sumie też nie pytali.  B. i ja postanowiliśmy skorzystać z tej sytuacji, bo wiedzieliśmy, że druga taka okazja się nie powtórzy. Pewnego wieczoru, kiedy humory wszystkim dobrze dopisywały poprosiliśmy ich o rozmowę. Mówiłam głównie ja, bo jakoś tak zręczniej było rozegrać to w ten sposób. Powiedziałam, że wszyscy dobrze wiemy, że między mną i ojcem nie układa się tak jak powinno i ciężko jest nam się dogadać i z tego powodu nie chciałabym przeprowadzać się razem z nimi. Powiedziałam, że od jakiegoś czasu myślimy o tym, żeby wynająć mieszkanie, bo chcielibyśmy najzwyczajniej w świecie poprawić nasze stosunki z rodzicami przez zwykłe unikanie konfliktów, a wiadomo, że kiedy będziemy mieszkać osobno będzie nam łatwiej. Wspomniałam, że nie możemy wynająć dwóch osobnych mieszkań, bo nie stać nas na ich utrzymanie, ale razem na pewno bez problemu sobie poradzimy z jednym mieszkaniem. Zapytałam czy moglibyśmy wynająć ich mieszkanie kiedy się wyprowadzą, bo tak byłoby najwygodniej - oni mieliby pewność, że mieszkanie jest w dobrych rękach, a my wiedzielibyśmy czego się spodziewać, nie musiałabym się przenosić itp. Przyznaję, że był to dla nich szok. Przez chwilę nic nie mówili, nie wiem co myśleli sobie w środku, ale po dłuższym milczeniu zgodzili się. Chyba zrozumieli, że to nie było tylko to, że chcieliśmy mieszkać razem (choć głównie tak), ale chcieliśmy przez to poprawić stosunki z nimi, bo nie czarujmy się, wszyscy wiedzieli jak jest. Rodzice nie chcieli od nas pieniędzy za wynajem, ale uparliśmy się, że będziemy płacić choć i tak stanęło na kwocie niższej niż płacilibyśmy za inne mieszkanie. Nasza decyzja była w zasadzie teściowej na rękę, choć i tak musiała sobie pomarudzić, bo nie byłaby sobą, a najbardziej kibicowała nam babcia B., która była po naszej stronie najbardziej ze wszystkich. Początki jak wiadomo były trudne, bo musieliśmy się nauczyć mieszkać ze sobą i wypracować pewne zasady i kompromisy, ale i tak poszło lepiej niż przypuszczaliśmy. Byliśmy ciekawi reakcji księdza, który przyszedł do nas pierwszy raz w naszej wspólnej "karierze mieszkaniowej", ale tutaj mile nas zaskoczył. Zapytał czy jesteśmy małżeństwem, czy planujemy ślub itp., ale nie ciągnął nas za język. W skrócie opowiedzieliśmy dlaczego jest jak jest, powiedzieliśmy, że owszem ślub planujemy jak tylko to będzie możliwe, ale najpierw chcemy dopiąć pewne sprawy, takie jak studia i kwestie finansowe. Ksiądz pokiwał tylko głową i zaskoczył nas totalnie. Mówi, że jako ksiądz w zasadzie nie powinien tego mówić, ale jako człowiek doskonale rozumie nas i naszą decyzję i dodał, że na naszym miejscu pewnie zrobiłby podobnie. I właśnie ten ksiądz będzie udzielał nam ślubu :)))
Wiadomo, że konfliktów nie da się całkiem wyeliminować. Są teraz zdecydowanie rzadsze i łatwiej jest nam kiedy wracamy do "naszego" mieszkanka. Mimo, że mieszkamy osobno od rodziców, to jednak ciągle nie czuję całkowitego komfortu, bo ciągle nie jesteśmy u siebie. I czasami boję się, że podczas jakiejś kłótni z ojcem on mi to wypomni. Dlatego mam nadzieję, że w miarę szybko będziemy mogli zamieszkać naprawdę "na swoim". I prawdę mówiąc nie mogę się tego doczekać :)

36 komentarzy:

  1. Jak zawsze mam problem, żeby zrozumieć skąd w rodzinach biorą się takie nieprzyjemne układy, i przykro mi, że rodzice tak często krzywdzą swoje dzieci. Na szczęście na końcu i tak wyszło Wam to na dobre, bo razem mieszkacie ;)
    Trzymam kciuki, żeby Wam jak najszybciej się ułożyło i żebyście byli na swoim!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja tez tego nie rozumiem, zwlaszcza, ze zadne z nas nic zlego im nie zrobilo.
      Nie dziekujemy ;)

      Usuń
  2. Łezka mi się w oku zakręciła... W sumie to całkiem smutna historia, że można mieć złe stosunki z własnym Ojcem (ja także je mam, ale u mnie przecież o co innego chodzi). Myślę, że ta decyzja Wam obojgu wyszła na dobre... Twierdzę także, że mieszkanie przed ślubem ze sobą jest dobre, przynajmniej wiecie, czego możecie się po sobie spodziewać, jakie macie nawyki i będzie już tylko łatwiej...

    Fajnie, że o tym wspomniałaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie zycie niestety. My tez uwazamy, ze ta decyzja wyszla nam na dobre i to byl dobry i niezamierzony sprawdzian dla naszego zwiazku, ktory mysle, ze oboje bardzo dobrze zdalismy

      Usuń
  3. Wiesz, ja myślę,że będziecie bardzo dobrym małżeństwem, skoro sprawdziliście się, w trudnych życiowych sytuacjach. Ja, miałam najlepszego tatę na świecie, ale niestety przegrał z rakiem, dlatego może daruj ojcu przewinienia względem siebie, a będzie Ci po prostu łatwej żyć, życie tak szybko mija, naprawdę nie warto rozpamiętywać złych chwil, dziś oddałabym wszystko za 10 min rozmowy z ojcem. Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, miło mi, ze pojawilas sie u mnie :)
      Wiesz, to nie jest tak, ze ja chowam uraze o to, co bylo kiedys czy ze to rozpamietuje, choc nie powiem, ze zapomne, bo pewnych rzeczy nie da sie zapomniec. Gdybym to jeszcze dodatkowo rozpamietywala, to chyba juz dawno bym oszalala. Ale wiem tez, ze mimo tego, ze staram sie tak jak umiem, to wiem, ze nasze stosunki nigdy nie beda takie jak mam z mama.

      Usuń
  4. I ja mam nadzieje, że uda WAM się szybko zamieszkać naprawdę "na swoim" :)

    OdpowiedzUsuń
  5. zer swojego doświadczenia wiem, że im dalej od teściów tym lepiej :) a z moimi rodzicami też by nie było lekko mieszkać - tak więc - dobry wybór :) dzięki temu ten ciężki rok docierania się zaraz po ślubie macie z głowy :D powodzenia!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokladnie :) Ja tez ciesze sie, ze czas po slubie bedzie juz bardziej przewidywalny i spokojny, bo zdazylismy sie juz dotrzec :)

      Usuń
  6. Mieliście okazję, to ją wykorzystaliście ;)
    Tylko pozazdrościć!
    Masz rację, mieszkanie z rodzicami to najgorszy z możliwych sposobów na życie.
    Wam się udało ;)
    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo sie ciesze, ze ja wykorzystalismy, bo nie wiem jak by to bylo, gdybysmy nie zdecydowali sie na ten krok.

      Usuń
  7. Zastanawiam się często, czemu w rodzinach tyle dziwnych i dziwniejszych zachowań...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nigdy tego nie zrozumiemy Maciejko. Mnie dodatkowo zastanawia to ludzie moga swiadomie i z pewna satydfakcja sprawiac innym przykrosc i bol jednoczesnie siebie przedstawiajac jako niewiniatko z aureolka

      Usuń
  8. Relacje córka-ojciec bywają różne. Dobrze, że nie zdeterminowało to do reszty Twojego życia, że dajesz radę, szczególnie psychicznie.
    My z M. też nie mieszkamy na swoim, ale w mieszkaniu Dziadka M., które zostało nam oddane w użytkowanie bezterminowe. Mieszkamy już w nim prawie 3 lata bez żadnych wymówek, wypomnień, niedomówień, bo to mieszkanie kupione było właśnie z myślą o wnukach Dziadka. Mimo to oczywiście chcemy za jakiś czas już na 100% usamodzielnić się mieszkaniowo i wybudować dom, ale to potrwa pewnie kilka lat. Nie tracimy nadziei, czego i Wam życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W 100% mnie to nie zdeterminowalo, ale jednak mialo ogromny wplyw na moja psychike i samoocene, ktora jeszcze kilka lat temu byla zerowa. Dopiero przy B. zaczelam o siebie walczyc. Masz racje, najlepiej byc "u siebie" i zyc bez obaw, ze ktos kiedys moze cos nam wypomniec

      Usuń
  9. Jak fajnie, że opowiadasz nam sobie! :)
    Co do skomplikowanych relacji rodzinnych to takie czy inne są chyba wszędzie.
    Na szczęście u Was zapowiada się happy end :) tzn. mam na myśli Twoją przyszłość z kochającym B. Czasami przecież bywa, że nie kochana przez ojca dziewczyna źle wybiera...

    Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez ciesze sie, ze trafilam na mezczyzne, ktory pod zadnym wzgledem nie przypomina mojego ojca -
      B. jest jego kompletnym przeciwienstwem i wiem, ze przy nim bede naprawde bardzo szczesliwa

      Usuń
  10. Mimo, że w tej historii jest trochę złych momentów to jakoś tak dobrze mi się czytało i jest w tym wiele ciepła, miłości i radości :) Wspaniała ta Wasza miłość :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wydaje mi sie, ze wlasnie te zle momenty wplynely na to jak miedzy nami jest

      Usuń
  11. Hmmm trochę się rozmarzyłam czytając ten post :)
    a mam jeszcze takie pytanie - czy ów miły ksiądz kazał wam uczęszczać na nauki przedmałżeńskie w pełnym wymiarze?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, z tym ze mamy 5 spotkan - 2x 2 godz. chodzimy dwa razy w tygodniu i zostaly nam tylko 2 spotkania. Ale powiem Ci, ze troche szkoda, bo naprawde bardzo nam sie podoba. Napisze o tym nastepny post :)

      Usuń
  12. Kochana, masz to szczęście, że trafiłaś na cudownego mężczyznę. Wszystko układa się jak tylko zapragniecie i oby tak było w przyszłości. Życzę Wam własnego mieszkanka i pełnego komfortu :)) Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to prawda - poszczescilo mi sie z tym, ze spotkalam B. :)
      Oj na ten pelen komfort czekam z wielkim utesknieniem :)

      Usuń
  13. Wiadomo na swoim lepiej, ale nie wszystko sie da na raz zrealizować. Dlatego to była dobra okazja, a wspólne pomieszkanie razem też jest dobrym doświadczeniem i na pewno zbliża. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz racje, zblizylo nas to bardzo i oboje wiemy, ze mozemy na siebie liczyc w kazdej sytuacji, bo wiele juz razem przeszlismy, i dobrego, i zlego

      Usuń
  14. Ech, no to fantastycznie się złożyło z tym domkiem i z księdzem :) Wszystko od początku Wam sprzyjało ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, ale to co wczesniej przeszlismy to nasze, niestety

      Usuń
  15. Fajnie, że Wam się udało razem zamieszkać :)
    A ksiądz mnie zadziwił, bo zazwyczaj ciężko o normalne ludzkie spojrzenie na mieszkanie bez ślubu przez duchownych. Super, że na takiego trafiliście :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sami bylismy bardzo zdziwieni jego podejsciem, ale bardzo sie z tego cieszymy, ze zdarzaja sie jeszcze ludzcy ksieza

      Usuń
  16. Niektórych relacji nie da się naprawić i właśnie dlatego niektóre osoby najlepiej odseparować :-) bo to właśnie, co przeczy pierwszej mej wypowiedzi ową sytuację może nieco poprawić. Pomieszałam trochę? W każdym bądź razie daję znać, że przeczytałam, że rozumiem i że mimo tego iż zupełnie Cię nie znam dobrze Ci tj. wam życzę :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. doskonale rozumiem co masz na mysli :) I ciesze sie, ze Ty tez rozumiesz :)
      A swoja droga witam w moich skromnych progach i zapraszam czesciej :)

      Usuń
  17. Ojj ile ja bym dała żeby mieszkać z m. Ja z moim tatą zawsze miałam dobre relacje, teraz mieszkamy osobno bo ja studiuje w innym mieście, i mam wrażenie, że więcej jest powodów do spięć własnie teraz..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bywa i tak, choc i tak zazdroszcze Ci tych dobrych relacji z tata

      Usuń
  18. Rodziców się nie wybiera, ja pomimo tych dziwnych spięć, awantur i pretensji bardzo kocham mamę, i nie zamieniłabym jej na żadną inną :), też po części staram się ją zrozumieć, bo została sama z 2 dzieci i musiała je wychować.. ale ja staram się ułożyć już swoje życie i też powinna to uszanować.. i wydaje mi się , że właśnie takie odesparowanie się od niej tak jak Ty zrobiłaś, jakoś uspokoi te kłótnie itp itd.. ;)

    OdpowiedzUsuń