Od kilku dni zabieram się za napisanie notki, ale jakoś tak opornie mi idzie. Pogoda za oknem chyba nie wpływa korzystnie na moje zwoje mózgowe, które jakoś tak odmawiają współpracy przy skleceniu choćby kilku zdań, które miałyby jakikolwiek sens. Taaaakkk.... zdecydowanie taka pogoda nie nastraja mnie pozytywnie. Leje, wieje tak, że łeb chce urwać, do tego gwizd wiatru za oknem doprowadza mnie czasami do szału. Mogłaby się ta tegoroczna "zima" zdecydować - albo przychodzi jak należy, ze śniegiem i mrozem, albo odpuszcza sobie całkowicie i odchodzi w siną dal ustępując miejsca wiośnie. A tak jest szaro, buro i ponuro. Masakra jakaś. Pierwszy długi weekend w tym roku za nami. My w zasadzie nie robiliśmy nic szczególnego, poza 30stką mojej kuzynki, która odbyła się w piątek, ale to dłuższy temat na zupełnie osobną notkę i opiszę ją następnym razem.
Pomyślałam sobie, że dawno nie pisałam nic o naszym ślubie. No więc sprawy mają się następująco.
Główne punkty z listy można już odhaczyć:
- kościół - jest
- sala - jest
- orkiestra - jest
- fotograf - jest
- suknia - jest
- garnitur - jest
- obrączki - są
- nasze auto - jest
- hotel dla gości - jest
Teraz jesteśmy na etapie ustalania szczegółów, co tak naprawdę jest najbardziej pracochłonne. Dopinamy na ostatni guzik listę gości i będziemy rozglądać się powoli za zaproszeniami. Na rynku jest tego tyle, że naprawdę ciężko jest się zdecydować na konkretny wzór. A jak już je zamówimy zacznie się maraton :) Bo chcemy wszystkie (no... prawie wszystkie) wręczyć osobiście. Ale to dopiero wiosną. Poza tym zaczęliśmy nauki przedślubne. Tydzień temu byliśmy pierwszy raz, w czwartek czeka nas kolejna wizyta. Ostatnio nie było nic ciekawego, ale jeśli trafi się jakaś perełka na pewno Wam o niej napiszę ;) Praktycznie w każdym z "głównych" punktów wymienionych powyżej trzeba jeszcze dogadać szczegóły - odbyć spotkania z księdzem i spisać protokół, ustalić menu w restauracji, ustalić repertuar z orkiestrą, dogadać szczegóły z fotografem, wybrać dodatki do mojej sukni i do garnituru B., określić liczbę pokoi w hotelu... i wiele, wiele innych rzeczy, które pojawią się jeszcze po drodze. Tak naprawdę podejmowanie decyzji co do takich pierdół jest o wiele trudniejsze (przynajmniej dla mnie) niż np. wybór sali czy sukni ślubnej. Ale naprawdę sprawia nam to coraz większą przyjemność, a to najważniejsze :) Kurcze, kto by pomyślał, że jeszcze nie tak dawno mówiliśmy, że to jeszcze prawie 1,5 roku, kiedy to będzie, a za kilka dni zostanie TYLKO 7 miesięcy i nadejdzie nasz wielki dzień :) I coraz bardziej dociera do mnie, że to dzieje się naprawdę :)
A no widzisz :) Dzieje się oj dzieje naprawdę :))
OdpowiedzUsuńJa właśnie jestem 1,5 roku przed ślubem:) Mamy już salę, kamerzystę i fotografa. I tak myślę, że dużo. Niedługo zabierzemy się za księdza i dj'a. 1,5 roku a dla mnie jakby baaaaardzo dużo czasu. Nasze rodziny nawet nie czują tych przygotowań;P Czekam na te ,powiedzmy, pół roku do ślubu, bo teraz niewiele się dzieje. Ale pewnie będę żałowała tych słów :P
OdpowiedzUsuńA tort macie wybrany?
OdpowiedzUsuńJa jestem fanką dużego ślubu, ale ze skromnym weselem ;) Jak już przyjdzie co do czego to będę obstawać z eleganckim obiadem dla rodziny i najbliższych znajomych.
A tort to chętnie sama bym upiekła :D
Z tych szczegółów to robi się masa latania, z każdą większą imprezą tak jest ;)
A ja sobie swojego ślubu nie wyobrażam :) Kupienie głupiej bluzki zajmuje mi średnio 2 dni... A suknia?? 10 lat i się zdecyduję :D
OdpowiedzUsuńA zanim sie obejrzysz bedzie juz PO. Ciesz sie kobietko planowaniem i tymi wszytskimi szczegółami bo to tylko raz w zyciu się zdarza. I powodzenia w wyborach bo oszalec mozna :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego Monika
OdpowiedzUsuńZAZDROSZCZĘ... :*
OdpowiedzUsuńCzas szybko mija. Takie przygotowania są może czasem męczące, ale wyjątkowo miłe i ekscytujące. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMasz rację, dużo z tym zamieszania, ale to takie miłe :) zwłaszcza rajd po rodzinie :).
OdpowiedzUsuńNo i rzeczywiście ani się obejrzysz, a to będzie TEN dzień :)
Im więcej czasu się ma, tym jest trudniej. Nasz czas trochę gonił i wszystko zorganizowaliśmy w 2 miesiące. Wystarczy dobra organizacja. Ale i tak jesteście daleko :))
OdpowiedzUsuńNoele --> wlasnie coraz bardziej to sobie uzmyslawiam :)
OdpowiedzUsuńIda --> no to najlepsze dopiero przed Wami :) To prawda, macie juz jedne z najwazniejszych rzeczy, na reszte przyjdzie jeszcze czas. Choc 1,5 roku to tylko pozornie długo :) Sama zobaczysz jak w wirze przygotowan czas zasuwa do przodu :) Z tym ksiedzem to podejrzewam bedziecie mogli cos zalatwic dopiero pod koniec roku, jak bedzie mial ksiege intencyjna na przyszly rok. My rezerwowalismy termin w pazdzierniku, ale w niektorych kosciolach trzeba bylo czekac do polowy grudnia.
Kasia --> na razie mamy wybrana tylko cukiernie, w ktorej bedziemy zamawiac tort (sprawdzona, a to najwazniejsze). Mamy ogolna wizje tego jaki chcemy tort, ale na ostateczny wybor mamy jeszcze czas.
KaSiA --> tak Ci sie tylko wydaje :) Ja tez nie przepadam za zakupami i po sklepach chodze jak za kare, ale z suknia nie mialam zadnego problemu, a ich mierzenia bylo dla mnie czysta przyjemnoscia :)
Le Petitte Princesse --> Tez tak mysle, ze nawet nie zauwazymy kiedy bedzie po. Dlatego angazuje sie we wszystko na maksa :)
Anonimowy --> Monika?
Kołysanka --> Ciebie tez niedlugo to czeka ;)
kathi --> to prawda :)
mama_zochulka --> mam nadzieje, ze ten rajd rzeczywiscie bedzie mily :)
Al --> no wlasnie nie wiem jak to jest, ze im mniej czasu, tym szybciej wszystko idzie :) Moze dlatego, ze nie ma czasu na wymyslanie i poszukiwanie najlepszych rozwiazan :P
Kfiatushku, bardzo dziękuję za odpowiedź:) Szczerze mówiąc to pojęcia nie miałam, że u księdza trzeba będzie czekać na księgę intencjyjną, no ale to logiczne przecież;P W takim razie-jeszcze mamy czas;) Pozdrawiam:)
UsuńNo u nas tak bylo. Jak dzwonilam do kancelarii w sierpniu, to powiedzial, zebysmy przyszli w pazdzierniku jak bedzie mial ksiege. Ale wiem, ze niektorzy ksieza zapisuja tez wczesniej w jakichs notesach, a pozniej wpisuja to do ksiegi. Najlepiej zapytaj jak jest u Was. Lepiej wczesniej sie dowiedziec co i jak niz czekac, zeby ktos Wam "podebral" termin i godzine, ktora najbardziej Wam odpowiada. Jak to mowia - koniec jezyka za przewodnika ;)
Usuńkurcze, juz niewiele czasu zostało, moja kuzynka która w czerwcu wychodzi za mąż znalazła cudne zaproszenia na allegro, takie skromne, a zarazem z klasą, z kokardką, śliczne:)
OdpowiedzUsuńCzłowiek wtedy nie ma czasu na wydziwianie. Nam się udało wstrzelić w termin. To nie tak, że braliśmy to co było aktualnie wolne. Mieliśmy salę, którą chcieliśmy, zespół i resztę też.
OdpowiedzUsuńTen czas to naprawdę ucieka. ;)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że to podstawowe sprawy macie załatwione teraz podopinać wszystko na ostatni guzik i będzie wspaniale.
mademoiselle --> my tez zuplenie przypadkiem trafilismy na cudowne zaproszenia, o jakich od poczatku myslelismy, ale wahalismy sie ze wzgledu na ich ceny. Ale znalezlismy jeszcze piekniejsze za 1/3 ceny tamtych :)
OdpowiedzUsuńAl --> wlasnie o to wydziwianie mi chodzilo, a nie o branie tego co jest :)
Karolina --> oj to prawda, leci jak szalony. Pewnie nawet dzien przed slubem bedziemy sie zastanawiac czy na pewno wszystko zalatwilismy :P
Wam 7 miesięcy do ślubu,
OdpowiedzUsuńNam 7 miesięcy po ślubie :-)
Zleci szybciutko.
My w dniu ślubu jeszcze jechaliśmy o 7 rano zawieźć prezenty dla rodziców bo wcześniej nie było kiedy, a nasza sala była oddalona od miejsca zamieszkani o około 15km.
To faktycznie jesteście prawie przygotowani, chociaż te szczegóły zajmą pewnie sporo czasu, ale te najważniejsze rzeczy macie załatwione.
OdpowiedzUsuńSiedem miesięcy to faktycznie niewiele czasu :)
Madzia --> na naszą salę też mamy kawałek i pewnie również trzeba będzie coś na nią dostarczyć także w dniu ślubu, choć wiadomo, że będziemy starali się to zrobić dzień wcześniej. Oczywiście w miarę możliwości. Kwiaty dla rodziców i tak będą musiały poczekać na TEN dzien
OdpowiedzUsuńKlaudia --> mam wrażenie, że przy ustalaniu wlasnie tych szczegolow zacznie sie mlyn ;)
Jak to dobrze, że sprawia Wam to przyjemność. Nam sprawiało taką sobie, więc staraliśmy się wszystko ze spokojem, ale i dość szybko decydując pozałatwiać. I wszystko udało się znakomicie.
OdpowiedzUsuńŻyczę Wam, by i Wam udało się co najmniej, jak nam ;-)
Maciejka
Ps. Dziękuję :-)
Maciejka --> nie ma za co :)))
OdpowiedzUsuńWOW w porównaniu z Tobą to jestem jeszcze ma małej czarnej dupce :P My też jesteśmy na etapie zaproszeń :) Kurcze u nas tylko pół roku zostało :D Ale czad :D
OdpowiedzUsuńsmile-of-angel --> my wolimy wiele spraw zalatwic szybciej, zeby nie zostawiac ich na ostatnia chwile. Wiadomo, ze im blizej tym wiekszy stres
OdpowiedzUsuń