środa, 18 stycznia 2012

7 miesięcy :* :)

Za 7 miesięcy o tej porze pewnie będziemy już cali w nerwach i mega stresie. Ja będę siedzieć u fryzjera i modlić się o to, żeby uczesali mnie tak jak trzeba, w międzyczasie zerkając na zegarek, aby sprawdzić ile czasu zostało mi do makijażu u kosmetyczki. B. Pewnie tyle co wstanie z łóżka nadal stojącego w jego dawnym pokoju i poczłapie zjeść śniadanko, a później podskoczy odebrać mój bukiet i swój kwiatuszek do butonierki. Generalnie w naszych rodzinnych domach o tej porze będzie panował istny szał i stan przedomdleniowy z powodu stresu :) Ale mimo to będzie fajnie. W końcu nie ma to jak mały dreszczyk pozytywnej adrenaliny. No ok, może nie taki mały ;) 7 miesięcy... a pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno mówiłam "za rok"...

Zima u nas w pełni. Ale taka prawdziwa najprawdziwsza! Ze śniegiem, mrozem i ślizgawicą. Ten etap bardzo lubię (no może pomijając tą ślizgawicę), ale ten który nadejdzie później już nie bardzo - wielkie roztopy.

Tak jak pisałam ostatnio miałam opowiedzieć o urodzinach kuzynki, na których byliśmy niedawno. W zasadzie impreza była naprawdę udana, jak to zwykle bywa :) Dużo śmiechu, wspominania, opowieści, sporo drinków, pyszne jedzonko, fajna muzyka... czego chcieć więcej :) Jedyne co początkowo zważyło nastrój wszystkich obecnych to zachowanie pewnych gości i ich córki, choć nawet oni nie byli w stanie zepsuć tej imprezy :)
No ale od początku. Żeby wszyscy mogli połapać się w tej historii, najpierw trzeba wspomnieć o jej obsadzie, bo wtedy i mnie będzie łatwiej opowiadać. Od razu mówię, że wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń Wam znanych jest zupełnie przypadkowe i niezamierzone, a imiona fikcyjne :)

Obsada:
- jubilatka Agnieszka, jej mąż Michał i ich córka Ania (lat 4)
- rodzice Agnieszki - pan Włodek i pani Basia
- brat Michała - Kuba
- B i Kfiatushek :)
- sąsiedzi Agnieszki i Michała - Martyna i Paweł oraz ich syn Dawid (lat 5)
- Państwo X. - Beatka i Piotr, oraz ich córka Matylda (lat ledwo skończone 3) - czyli "klu" programu :P

Jak to przy okazji każdej imprezy bywa, zaczęło się od schodzenia się gości. B. i ja dotarliśmy na miejsce jako jedno z pierwszych, a kilka minut po nas dołączyła cała reszta, za wyjątkiem Beatki, Piotra i Matyldy. Tradycyjnie - kawka, herbatka, "no to może szybko kolejeczka panowie", Ania i Dawidek bawili się u małej w pokoiku. Nagle rozległo się złowieszcze ding-dong. Gdy tylko Aga uchyliła drzwi, została przez nie prawie przygwożdżona do ściany, bo do domu z siłą huraganu wpadła Matylda, przewracając wszystko co tylko stanęło na jej drodze. Za nią dostojnym krokiem z wysoko zadartymi nosami wkroczyli Państwo X - Beatka i Piotr (nie Piotrek, tylko Piotr, gdyż Beatka poprawia każdego, kto tylko zwróci się do niego jakże plebejskim zdrobnieniem). Gospodarze nie pałają szczególną miłością do Państwa X, ale z racji tego, że niedawno sami gościli u nich na podobnej "imprezie" rodem z wyższych sfer, poczuli się w obowiązku odwzajemnić się zaproszeniem do siebie. Oprócz rodziców Agnieszki właściwie nikt ich bliżej nie znał, więc nie przewidywaliśmy problemów. I to był błąd. Państwo X. należą bowiem do grupy osób, które chodzą z nosem w chmurach i wszystkich innych ludzi traktują jak osoby poniżej własnego poziomu, choć prawda jest taka, że sami sobą nie reprezentują nie wiadomo jak wysokiego poziomu :) Państwo X. zajęli swoje miejsca przy stole, a Matylda nadal biegała po domu wykazując dalece posunięty rozwój klinicznej postaci ADHD. Aga zaproponowała jej, żeby poszła pobawić się z Ania i Dawidkiem. Matylda popędziła do nich jak szalona, by po 10 minutach wrócić w podskokach do salonu ze stwierdzeniem, że z głupimi dzieciakami jest nudno, a następnie wskoczyła na kanapę tłukąc przy tym wazon z kwiatami. Oczywiście żadne z rodziców nie czuło się w obowiązku zwrócić jej uwagi. Siedzieli tylko z uradowanym uśmieszkiem ciesząc się zapewne, że ich dziecko tak wspaniale się rozwija, że woli siedzieć z dorosłymi :) Przez kolejne pól godziny rozmowa przy stole toczyła się w zasadzie zupełnie normalnie, choć Państwo X praktycznie nie brali w niej udziału, kwitując zniesmaczonym spojrzeniem każdy żart czy wesołą opowieść sąsiada Pawła (który jest naprawdę mega sympatycznym człowiekiem z gatunku tych, których żadnym sposobem nie lubić się po prostu nie da). Agnieszka próbowała wciągnąć X-ów w rozmowę, jednak wszystkie próby skończyły się fiaskiem. Widocznie całe towarzystwo nie było na "ich poziomie". Matylda w tym czasie wyczyniała różne cuda na kanapie i kręciła się po kuchni i salonie zaglądając do każdej szafki, a Beatka patrzyła na nią z miną pod tytułem "ach, jakie moje dziecko jest ciekawe świata". W pewnym momencie Matylda zniknęła. Po chwili wpadła do pokoju z dmuchanym młotkiem zabranym z pokoju Ani wydając z siebie taki odgłos jakby ktoś żywcem obdzierał ją ze skóry, po czym zaczęła walić Pawła tym młotkiem w głowę. Ten wreszcie nie wytrzymał, wyrwał jej młotek z rąk i położył poza jej zasięgiem mówiąc "Jak nie umiesz się tym bawić jak normalne dziecko, to nie będziesz się bawić wcale", po czym zwrócił się do X-ów dodając "Nie przeszkadza Wam, ze to dziecko włazi Wam na głowy z butami? Moglibyście jej w końcu coś powiedzieć". Beatka i Piotr skierowali na niego swoje oburzone spojrzenia, a jedyna odpowiedź Beatki brzmiała "Jak tak można! Dzieci mają swoje potrzeby, a Matylda w ten sposób rozładowuje swoją energię". Na to Paweł "A gdyby nasrała wam na talerz i kazała to zjeść, to też powiedziałabyś, że taką miała potrzebę?". Odpowiedział mu tylko wielki wytrzeszcz oczu, a później Beatka wstała od stołu, złapała zaskoczoną Matyldę za rękę, powiedziała władczo "Piotrze, wychodzimy stąd" ... i tyle ich widzieliśmy. Zapanowała cisza, którą przerwała stojąca w drzwiach Ania (nikt nawet nie zauważył, że dzieci stały w progu i czekały na rozwój sytuacji) "Mamo, Matylda już poszła do domu i nie wróci?" Aga odpowiedziała tylko "Tak, kochanie", po czym Ania i Dawidek odetchnęli głęboko z ulgą "Ufff... całe szczęście". Nie pozostało nam nic innego jak się roześmiać :) Atmosfera się rozładowała, a pozostała część imprezy przebiegła już normalnie, urozmaicona o iście aktorskie występy Pawła i Michała, którzy naśladowali Beatkę i Piotra :)

A ja swoją drogą zastanawiam się, co też wyrośnie z tej Matyldy?

37 komentarzy:

  1. Komentarz dzieci był najlepszy :)
    Oj, znam ja takie rodziny - "wyżej sra niż dupę ma", jak to się mówi. Do tego wpatrzeni w dziecko, któremu wszystko wolno. Ciekawe co by zrobili, gdyby Ania przyleciała i uderzyła Beatkę prosto w zadarty nos? Pewnie byłoby, że jest niewychowana itd.

    Co do ślubu, to zanim się obejrzysz już będzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, dzieci podsumowaly cala sytuacje najlepiej :) Oj... gdyby to Ania lub Dawid tak sie zachowywali, to Beatka nie omieszkalaby tego skomentowac, choc niczego zlego w zachowaniu wlasnego dziecka nie widzi

      Usuń
  2. Ojej niezłe aparaty hehe Dobrze, że sobie poszli. A takie dzieci jak Matylda mnie przerażają bo to ewidentny brak wychowania. Biedne dziecko w dorosłości będzie cierpiało.

    Zaraz nam to będziesz zdawała relacje ze ślubu ani się obejrzysz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie oni nawet nie zdaja sobie sprawy z tego, ze robia jej krzywde

      Usuń
  3. Boże, niekiedy to się zastanawiam, czy ludzie naprawdę myślą, że jeśli będą dziecku na wszystko pozwalać i niczego mu nie zabraniać to ono będzie szczęśliwsze, czy jak?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na to wyglada. A Mala powoli i coraz bardziej swiadomie steruje nimi jak jej sie podoba

      Usuń
  4. Osobiście nie cierpię takiego modelu rodziny, a znam takich niestety kilka... współczuć można jedynie dziecku że na takich rodziców trafiło bo prawdopodobnie charakterek i maniery odziedziczy po nich... eh. Jestem zdania że zanim ludzie będą mogli mieć dzieci powinni przejść szereg badań psychologicznych i psychiatrycznych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czesto takie testy bylyby wskazane :) Matylda charakterek ma zdecydowanie po mamusi

      Usuń
  5. Zobacz na moin blogu co wyrasta z takich dzieci

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. widzialam i mam nadzieje, ze uda Ci sie go naprostowac

      Usuń
  6. To nie jest wina dziecka. To wina tylko i wyłącznie rodziców. Szkoda mi dzieciaka. Bardzo....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak to ich wina, a Matylda tylko to wykorzystuje. Coraz bardziej swiadomie niestety

      Usuń
  7. Wiesz już, co myślę o takich przypadkach ;) Strach się bać przyszłości kreowanej przez takie dzieciaki...
    Zazdroszczę tych (zaledwie) 7 miesięcy;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no wlasnie tez sie tego boje.
      Ani sie nie obejrzysz i bedziesz mowila, ze zostalo Wam 7 miesiecy :) Sama zobaczysz jak to leci :)

      Usuń
  8. A ja pamiętam, jak dwa lata było do jeszcze nie dokładnej, ale planowanej daty ślubu ;-))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez pamietam jak o to kiedys pytalas Maciejko :)))

      Usuń
  9. Coraz bliżej, a nie tak dawno był jeszcze rok. Takie dzieci będą mieć do końca życia potrzeby. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. potrzeby do konca zycia i brutalne zderzenie z rzeczywistoscia

      Usuń
  10. Dzieci to tylko dzieci i swoje prawa mają, ale z Twojej opowiesci wynika że to mała terrorystka. a wszystkiemu są winni rodzice.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, maja swoje prawa, ale powinny miec tez jasno pokazane granice i zasady. Niby Matylda jest jeszcze mala, ale takich rzeczy dzieci trzeba uczyc od poczatku

      Usuń
    2. Dlatego żal mi dziewczynki- nie ona winna głupich rodziców.

      Usuń
  11. Czyli jeszcze troszkę i zostanie pół roku...
    Będzie dobrze :)

    A co do Matyldy i jej rodziców - głupia sytuacja. Matylda w przyszłości będzie "niezłym ziółkiem". Tylko dalej nie rozumiem, jak można dziecku tak pozwalać? Wchodzić sobie na głowę... Często się to jednak zdarza. A rodzice? Zachowali się jak dzieci... Dobrze, że sobie poszli, bo była luźniejsza atmosfera za pewne ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tak wlasnie licze :) Najpierw zostanie pol roku, pozniej byle do Wielkanocy, pozniej byle do czerwca, a pozniej to juz poleci jak nie wiem

      Usuń
  12. Czas prze ślubny,leci strasznie szybko,nie obejrzycie się a to będzie miesiąc,a potem będziecie odliczać TYLKO już dni;) taki szał przed ślubny to miłe wspomnienia i stres... A stres będzie aż do momentu jak nie wejdziecie do kościoła;)
    Ja miło wspominam NASZ ślub;) przeżyła bym to jeszcze raz;**

    Wam,życzę żeby wszystko wyszło tak jak sobie zaplanujecie;)

    www.06-08-2011-nzr.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieje, ze i u nas tak bedzie :)
      Milo mi Cie powitac w moich progach :) Zapraszam czesciej :)

      Usuń
  13. dzieci sa odzwieciedleniem rodzciow, czyz nie?
    zobaczysz jak szybko zleci ci 7 miesiecy....!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Matylda jest wrecz lustrzanym odbiciem Beatki.
      Oj zleci, ostatnio miesiace mijaja mi tak szybko jak tygodnie, wiec sierpien nadejdzie w mgnieniu oka :)

      Usuń
  14. :) mam nadzieję,że mimo że jestem imienniczką głównej bohaterki Twojego posta moje dziecko pozostanie ułożone i spokojne ;) Dzięki temu, ze opisałaś swoje oczekiwanie na ten "wielki dzień" wróciły do mnie wspomnienia mojego ślubu i wesela. Czekam na relację :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem pewna, ze w Tobie ani w Julci nie ma ani krzty z tych dwoch kobietek :)
      Ooo relacja bedzie na pewno :)

      Usuń
  15. No to Gratuluję, że tak mało już Wam zostało do TEGO jedynego dnia ;)

    A co z Tej Matyldy wyrośnie? Hymm ja wole nie wiedzieć ;D

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja za nie całe, 4 bo stycznia już nie liczę. Nerwy i stres będą mnie pożerały od środka, ale już powoli zaczynają podjadać, ale mam nadzieję, że to wszystko będzie warte tego, co będziemy przeżywać w tym magicznym i jedynym dniu każdej kobiety. Ja wręcz nie mogę się doczekać, a czerwiec zbliża się wielkimi krokami.

    Pozdrawiam.
    PS: Dodałam do linków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no tak, czerwiec juz tuz tuz... Nie stresuj sie, wszystko na pewno bedzie pieknie :)
      A kiedy dokladnie bierzecie slub?

      Usuń
  17. Powiem Ci tak- cieszcie sie ze wyszli wczesniej i nie zepsuli Wam calego wieczoru... Nie cierpie takich ludzi, brrr :/ A dziecka mi szkoda, bo za pare latek to to bedzie maly potworek :/
    No i coraz blizej do tego wielkiego dnia :) Na pewno wesele i slub beda bajeczne :) Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikt nie zalowal, ze wyszli ;)
      A co do slubu to mam nadzieje, ze tak wlasnie bedzie :) nie ma innej opcji ;)

      Usuń