czwartek, 8 września 2011

nothing special

Ojoj... trochę mnie tutaj nie było. Zaniedbałam mojego bloga na całego. Zabierałam się za tą kolejną notkę już tyle razy, że nie potrafię nawet zliczyć i za każdym razem było coś nie tak. A to coś mi nagle przeszkodziło, a to musiałam zrobić coś innego, a to brakło mi weny/ tematu po napisaniu zaledwie kilku zdań, albo po prostu mi się nie chciało. Mam nadzieję, że tym razem uda mi się sklecić choć kilka zdań które będą miały jakikolwiek sens :)

Do Kfiatushkowego Miasta jesień nadeszła pełną gębą. Niby liście na drzewach są jeszcze zielone, ale i tak zmianę pory roku wyraźnie czuć już w powietrzu. I dobrze, naprawdę się z tego cieszę, choć sama tak naprawdę nie wiem dlaczego. Wczoraj pierwszy raz od dawna spokojnie zasiadłam na kanapie z książką i kubkiem gorącej herbaty i od razu uderzyła mnie myśl "o... tego właśnie mi było trzeba." :)
Dzisiaj wybieram się w końcu do fryzjera. NARESZCIE, bo już naprawdę nie mogę wytrzymać z moimi wywijającymi się włosami i potrzebuję, żeby ktoś je w końcu poskromił :) Nie robiłam nic z nimi od 4 miesiecy, więc nie ma co się dziwić, że nie chcą już współpracować. Niedługo może wybiorę się też do kosmetyczki. Strasznie to lubię :) Ostatnio na stronie internetowej mojego salonu znalazłam fajne pakiety przedślubne - kilka niezbędnych zabiegów w BARDZO przystępnej cenie. Już zapisuję się na nie rękami i nogami :) Na pewno skorzystam z nich przed ślubem :)

No właśnie, jeśli chodzi o kwestie ślubne, to w zasadzie niewiele się zmieniło. W ostatnim czasie tylko wstępnie zarezerwowaliśmy samochód ślubny (zabytkowy :) ), ale ostateczną decyzję podejmiemy w przyszłym roku jak będzie wiadoma konkretna cena. Na razie mamy tylko taką orientacyjną, w miarę przystępną. Jeśli będzie za wysoka, to po prostu pojedziemy swoim samochodem albo moich rodziców i problem z głowy :) Pozostałe rzeczy, które mamy do załatwienia (umowy) zostaną dograne w najbliższym czasie. Musimy tylko umówić się na spotkania. B. na całego wpadł w wir przygotowań ślubnych. Coraz bardziej mu się to podoba, co chwilę zjawia się z nowymi pomysłami, chętnie włącza się w różnego rodzaju sprawy. No naprawdę muszę go pochwalić :) I siebie właściwie też, bo powoli dojrzewam do wyprawy po suknię ;)

O, właśnie coś mi się przypomniało i przyszedł mi do głowy pomysł na kolejną notkę. Ale to już następnym razem :)

P.S. Właśnie uświadomiłam sobie, że dzięki "głupiemu" suwaczkowi człowiek widzi jak szybko leci czas. Dopiero pokazywał 1 rok i 4 miesiące a tu już TYLKO 11 miesięcy z małym haczykiem :)

9 komentarzy:

  1. Kanapa, książka i kubek ciepłej herbatki... To lubię najbardziej w jesiennych wieczorach. Ta jesień będzie jednak zupełnie inna dla mnie :))

    OdpowiedzUsuń
  2. u mnie też jesień, zimno i ponuro cały dzień. A samochód zabytkowy to extra pomysł :)))) Kiedyś widzialam młodą parę i jechali garbusa w wersji bez dachu kolor: rózowy. Extraa wyglądali

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie też jesień pełną parą widać, choć powietrze nieziemsko cieplutkie... Liście co prawda się trzymają i zieleń od nich bije, ale zakładam, że już niewiele czasu tak będzie. A ja lubię jesień, nawet ten delikatną mżawkę, która dzisiaj nie dawała spokoju. Po dwóch WF była po prostu wybawieniem, gdzie człowiek zgrzany do granic możliwości! ;-p Mi też przydałoby się iść do fryzjera, ale naprawdę zebrać się nie mogę, niestety! I chyba prędko to nie nastąpi, a włosy kręcą mi się straszliwie, do czego zdążyłam już przywyknąć. Wizyta u fryzjera, czy kosmetyczki z całą pewnością poprawia kobiecie samopoczucie i uzbraja w pewność siebie.
    Fajnie, że macie już samochód. Strasznie podobają mi się te typu "zabytkowe" :)

    OdpowiedzUsuń
  4. kochana nie uda nam się nigdzie wyskoczyć teraz na pewno:( bo ten przeklęty remont dobiega końca i trzeba dużo rzeczy kupic takich pierdół, więc kasy brak. A poza tym każda rozmowa na ten temat końcy się kłótnią. Trzymaj się kochana, miłęgo dnia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj :) Znalazłam Cię przez bloga mademoiselle :) Przede wszystkim ogromne gratulacje z powodu zbliżającego się ślubu :) I dużo cierpliwości w czasie przygotowań do niego :) I... powiem Ci, że podoba mi się u Ciebie, będę zaglądać na pewno częściej :) Pozdrawiam, zwyczajnie-zamyslona.blog.onet.pl ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. I teraz będzie już tylko bliże niż dalej!

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiem co to znaczy nie mieć weny do pisania ;) dopiero teraz udało mi się coś zdziałać w celu utworzenia posta ;)))

    Gdzie Ty znalazłaś taki unikalny okaz mężczyzny, który angażuje się tak w przygotowania do ślubu? :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A u mnie dziś lato! Ja też wybrałabym się do kosmetyczki, co prawda nie na przedślubne przygotowania, ale tak dla relaksu. Trzymaj się ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Aga - witam w moich progach :) Zajrze do Ciebie jak bede miala chwile

    Ewelina - sama czasami sie nad tym zastanawiam :) B. jest przedstawicielem gatunku, ktorego w dzisiejszych czasach trzeba ze swieca szukac

    Panna Z. - ja na razie tez wybieram sie bardziej w ramach relaksu :)

    OdpowiedzUsuń