wtorek, 29 marca 2011

Nowe wieści z placu boju

Mam ostatnio takiego lenia, że aż mi wstyd. Nic mi sie nie chce. Tzn. nie chce mi sie robić nic, co jest związane ze studiami. Uzbierało mi się kilka tłumaczeń, które muszę zrobić na zaliczenie i wysłać mailem. 3 do końca tego tygodnia, 3 kolejne do końca kwietnia. Czasu miałam mnóstwo, żeby się za nie zabrać, ale po co? Przecież wszystko można zrobić na ostatnią chwilę. I tak też jest w moim przypadku. Wstyd mi z tego powodu, ale co zrobić. W pracy jak to w pracy, a jak wracam do domu, mam inne zajęcia i po 8 godzinach przed laptopem w firme nie chce mi się znowu zasiadać przed komputerem. Tym bardziej, że wraz z wiosną nadeszło tyle innych o wiele ciekawszych zajęć ;) A swoją drogą właśnie widzę, jak czas szybko leci. Nie tak dawno zastanawiałam się, czy w ogóle zapisać się na tą podyplomówkę, a tu zostały mi już tylko 2 zjazdy i egzamin końcowy. I Koniec! Zleciało migiem. I w sumieto bardzo dobrze, bo naprawdę nie chce mi się marnować weekendów na siedzenie na zajęciach. Fakt, że dużo się nauczyłam i na pewno w przyszłości mi się to przyda, ale nie idę już więcej na żadne studia! Co to to nie :) Dość już nauki ;) I jeśli kiedyś przyjdą mi jeszcze do głowy tego typu głupie pomysły, proszę mi je skutecznie wyperswadować, o! :)

Co poza tym? Wiosna na całego, śmigam sobie już tylko w cienkiej kurteczce i balerinkach, a ostatnio coś mnie kusi, żeby do firmy jeździć rowerem... Hmm... I mam na to coraz większą ochotę :) Jak zrobi się jeszcze trochę cieplej, to kto wie czy się nie skuszę?

Co do ślubu, przygotowania powolutku ruszają do przodu. Oglądaliśmy już kilka sal, ale właściwie tylko jedna naprawdę nam się podoba, ma bardzo dogodne dla nas położenie i w ogóle. I niestety jest najdroższa, bo jakże mogłoby być inaczej. Ale, po przeanalizowaniu zakładanych kosztów całej imprezy, stwierdziliśmy, że wybierając tą salę mimo wszystko mieścimy się w naszym budżecie, więc wydaje mi się, że jednak przy niej zostaniemy. Poza tym podejrzewam, że moi rodzice bardzo będą chcieli się dołożyć. Tato nawet kiedyś mi oświadczył, że on ma jedno wesele do wyprawienia i je wyprawi. A ja jak chcę to mogę sobie sama najwyżej suknię kupić. Z jednej strony to miłe, ale kurcze... takie ze mnie stworzenie, że nie potrafię tak wyciągać od kogoś kasy. B. tak samo. Oboje chcielibyśmy sami za wszystko zapłacić i nie wyciągać pieniędzy od rodziców. Ale z drugiej strony na pewno byłoby im przykro z tego powodu. My też chcielibyśmy kiedyś wyprawić wesele naszym dzieciom, więc trochę ich rozumiemy. Ale mimo wszystko głupio nam brać od nich pieniądze. Nie wiem, pomyślimy. Data ślubu zostanie ustalona niebawem. Najbardziej zależy nam na konkretnym kościele i to od niego będziemy uzależniać datę ślubu. A ta "nasza" sala ma jeszcze mnóstwo wolnych terminów na przyszły rok, więc nie powinno być z tym problemu. Jak już będę wiedziała KIEDY, na pewno dam Wam znać i będziemy odliczać wspólnie :) Swoją drogą już powoli zaczyna mi bić na głowę. Prawie co noc śni mi się albo sam ślub, albo wesele, albo przygotowania itp. Jak tak dalej pójdzie, temat znudzi mi się na długo przed ślubem :P
Ale jest fajnie, bo w czerwcu tego roku, moja kuzynka wychodzi za mąż, więc mam konsultantkę, która jest ze wszystkim na bieżąco :) Ostatnio cały czas rozmawiamy o naszych ślubach i obie mamy z tego niesamowitą radochę :) W ogóle u mnie w rodzinie chyba rozwiązał się worek ze ślubami, bo od 5 lat nie ma takiego roku, w którym nie byłoby przynajmniej 1 wesela moich kuzynów lub kuzynek :) Fajnie :) Za to znajomi na razie się ociągają :P

Także jest git :)

Mam wrażenie, ze o czymś zapomniałam napisać... Hmm... nic straconego, jak mi się przypomni, naskrobię następną notkę. A tymczasem uciekam na słoneczko... za jakieś pół godziny :P

17 komentarzy:

  1. Ja myśle, że skoro rodziców stać i chcą zapłącić, to trzeba im dać szanse :)) a pieniazki sobie schowajcie i trzymajcie na mieszkanie może ? Na dzieciaczki ? :) U mnie za rok w wakacje, 4 wesela :) wszytskie moich kuzynek :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem tak kochana to, że nic Ci się nic nie chce to rozumiem doskonale... jak mi :)
    Ale jeśli rodzice chcą się Wam dołożyć to czemu nie ? Nie mówię o opłacaniu całego wesela, bo ja sama zapewne bym się na to nie zgodziła ale jaką część czemu nie... ale to wasza decyzja... :)
    To ja już czekam na tą datę :DDD

    Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  3. To bardzo miłe ze strony rodziców i wcale im się nie dziwię... :) Na pewno chcielibyście za wszystko sami zapłacić, ale myślę, że warto przyjąć również pomoc od rodziców, bo pewnie będą się czuć miło, że mogą Wam pomóc... Tym bardziej jeśli są w stanie... :)
    A ten rowerek do pracy, to świetny pomysł... Kiedyś, jak może będę pracować w większym mieście, marzy mi się kupić taki fajny miejski rower i unikać wszelkich korków... ;)
    Pozdrawiam i duuuużo słonka życzę!

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaaa jestem ciekawa jaką ustalicie date:) osobiście polecam wrzesień, nie za gorąco, nie za zimno, w sam raz:)!

    OdpowiedzUsuń
  5. Super, cieszę się bardzo Kochana :*. Ja na razie o ślubie nie myślę, przyznam że miałam na to niezłą fazę niedawno, ale teraz jakoś całkiem mi przeszło, za krótko jestem z Michałem, żeby o czymś takim myśleć, jak nadejdzie czas to nadejdzie. I żebyś mnie nie skusiła tymi swoimi przygotowaniami do ślubu z wielką pompą, bo zaczyna się robić fajnie :).
    Jeśli chodzi o rodziców, to Kochana jak sama wspomniałaś kup sobie suknię i ewentualnie niech Młody zapłaci za fajne zdjęcia w plenerze :) - niech to będzie Wasz wkład, nie ma co się unosić, jak rodziców stać na wesele to nie truj się tym, że chcą Was wspomóc :). Na pewno potem nie usłyszycie żadnych wyrzutów z tego tytułu :).
    A wiosna - pięknie jest, cudnie, aż chce się żyć :)
    P.S. To ja be-carefree, gerdusia, pucka, jak zwał tak zwał - teraz Lolcia, przechodzę na blogspota, bo mnie zachęciłaś, choć przyznam, że to wcale nie takie łatwe się w tym blogu odnaleźć :D
    Buźki Kochana :****

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszystkie macie racje co do strony finansowej. Mimo, ze sami poradzilibysmy sobie z kosztami wesela, to chyba jednak bedziemy musieli sie na to zgodzic, bo po prostu tak wypada. Jakos bedziemy musieli to przelknac, choc i tak bedzie nam glupio.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana, jak będziecie mieć własne dzieci, to na 100% będziesz chciała im pomóc i ich wesprzeć ze wszystkich sił razem ze swoim mężem... ;) Teraz od innej strony to inaczej wygląda, bo to Wy będziecie przyjmować te pieniążki... Ale pewnego dnia, zobaczysz i poczujesz jak to jest, wręczając je... ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. pewnie tak i bedzie mozna sie odwdzieczyc :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja też bym pomogła finansowo moim dzieciom jeżeli chodzi o wesele. Wiosna rozrządzi się na dobre to i leń przejdzie. Rower jak najbardziej polecam. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja mam zupełnie odwrotnie! Mam chęć cały czas coś robić :)) I jak się tego wyzbyć?! :))
    Ojj, my z W. też pomału wpadamy w szał ślubno weselny... Cały czas mi to chodzi po głowie!
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Wszystko ma swój sens, bo idziemy na praktykę zawodową do 10 czerwca, o której wspominałam w paru notkach już... :)

    P.S. Jestem w technikum, na turystyce.

    OdpowiedzUsuń
  12. Co do studiów - zawsze warto na jakiś być i się czegoś nauczyć. Trzeba dbać o własny rozwój ;)
    Co do rodziców - u mnie jest tradycja taka, że to rodzice wyprawiają wesele, a panna młoda co najwyżej sobie sukienkę kupuje. Nie ma co z tradycją jakoś bardzo walczyć:)
    A rower - sama się ostatnio trochę na niego przerzuciłam. O kondycję też trzeba dbać :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. zgadzam sie ze wszystkim, co napisalas Ova :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Moja rodzina i rodzina mojego K. nie dopuszcza w ogóle myśli, żebyśmy wszystko sami płacili. U nas rozkład kosztów wygląda tak, że my płacimy za wszystko inne oprócz jedzenia ;) Czyli właściwie wychodzi tak, że połowę kosztów płacimy my, drugą połowę rodzice.. ;)
    oni już tak mają zakodowane w głowach, że trzeba wyprawić dzieciom ślub i koniec ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. na to wyglada, ciesze sie, ze nie jestemy w tym sami :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Zazdrość mnie bierze, jak czytam o tych wszystkich ślubach czy dzieciach :> no cóż, może i na mnie kiedyś przyjdzie pora ;)
    Nie wiesz, że najlepsza wena zawsze przychodzi na ostatnią chwilę? :D Przynajmniej u mnie tak jest ;)

    OdpowiedzUsuń