Jestem. Jakimś nadprzyrodzonym sposobem udało nam się
przetrwać upały. Wiem, że już kiedyś to pisałam, pewnie nawet nie raz, ale ta
pogoda u nas nie może być chyba normalna. Jest albo 12 stopni i deszcz, albo 40
i patelnia. Nie może być jakoś po środku. Masakra jakaś. Tak czy siak
przetrwaliśmy. W domu nawet dało się żyć, bo było chłodno, wychodziliśmy na
podwórko około 8 rano i 19:30, kiedy przed domem był już cień i jakiś wiaterek.
Junior po całym dniu w domu dostawał bzika, więc trzeba było go zmęczyć przed
spaniem, a gdzie jest lepiej niż na podwórku? J
W pracy mimo klimatyzacji też jakoś tak duszno i roboty od cholery, bo
zamknięcie miesiąca i początek następnego, więc raporty, raporciki itd.
Człowiek nie wie w co ręce włożyć. Ale za 3 tygodnie urlop i już odliczamy, bo
trzeba nam odpoczynku. Bardzo nam potrzeba.
No ale o śpiewaniu miało być. Ostatnio tak się zgadałyśmy w
dziewczynami w pracy na temat śpiewania. Muzykę lubimy wszystkie, śpiewać też,
ale wtedy już nie może być mowy o muzyce, bo w naszym wykonaniu, to muzyką
raczej nazwać nie można J
I ja się tak wtedy zastanowiłam, i wyszło mi na to, że śpiewam w dwóch
sytuacjach. No dobra, w trzech – w kościele, Juniorowi do snu i w samochodzie.
·
W kościele – wiadomo, repertuar stały, a
najbardziej podchodzą mi kolędy :P
·
Juniorowi do snu – o i tu już się zakres
zdecydowanie rozszerza, bo repertuar jest już dość pokażny, od „zielonych
słoni”, przez różnego rodzaju „Puszki okruszki” aż po „Jedzie pociąg...” w
wykonaniu Rynkowskiego J.
Także tutaj pole do popisu jest całkiem spore. A że Juniorowi się podoba, to
jest dobrze. A muszę zaznaczyć, że jemu nie każda śpiewająca osoba odpowiada, i
jak jego uszka nie mogą znieść, mówi zdecydowane NIE J I nie ma zmiłuj, trzeba
przestać śpiewać i koniec. Także jestem wdzięczna memu dziecku, że mogę się
wykazać J
Niebawem mam zamiar bliżej zapoznać Go z gitarą. Ciekawe jak zareaguje.
·
No i w samochodzie... -
O i tutaj jest już zdecydowanie ciekawie. Bardzo ciekawie
nawet, bo repertuar jest już wszechstronny. Japa sama mi się drze, głośno się
drze J
oczywiście pod warunkiem, że jadę sama. Wtedy muzyka na full, znam czy nie znam
śpiewam na całe gardło. Jakoś tak samo wychodzi :P I za każdym razem
zastanawiam się czy ktoś mnie widzi przez szybę i co sobie myśli J Ale co tam, trzeba się
jakoś relaksować, co nie? Poza tym na pewno nie jestem w tej kwestii
osamotniona i na pewno wiele z Was robi tak samo. Prawda? J Powiedzcie, że tak, bo
zacznę się o siebie martwić J
Tymczasem zmykam
nastawiam się psychicznie na generalne porządki, bo zrobiliśmy małą rozpierduchę
koło domu w ramach dalszego urządzania ogrodu. Ale to akurat bardzo lubię, więc
jakoś te orządki przeżyję. Oby tylko pogoda dopisała.
Uwielbiam śpiewać. Najbardziej kiedy sprzątam :) Jakoś się wtedy przyjemniej sprząta :D
OdpowiedzUsuńJa mam urlop od dzisiaj! Ale jakoś tak mi dziwnie było. Za to jutro będę już w Grecji i raczej nie będę tęsknić :)
ja tez uwielbiam, pod warunkiem, ze nikt nie slyszy :P
UsuńBawcie sie dobrze :)
Tak, ja robię tak samo :-)
OdpowiedzUsuńhehe
UsuńTez spiewam w samochodzie :) Swoja droga mam taki glos, ze to ja spiewalam kolysanki bratu. Nie dlatego ze mu sie podobalo, dlatego, ze on wolal isc spac nzi slyszec ten falsz ;]
OdpowiedzUsuńmoze cos w tym jest i dlatego Junior szybko usypia :P
UsuńOoo tak tak ja w samochodzie tez spiewam i raczej tylko tam, bo gdzie indziej ludzie by sie przestraszyli :D
OdpowiedzUsuńto mamy tak samo :)
UsuńJa śpiewam w aucie gdy jestem sama, z Mężem lub rodzicami. Już się przyzwyczaili do mojego wycia :D Jeśli jestem w aucie cicho "wiedz , że coś się dzieje" :P he he he
OdpowiedzUsuńNo to ja taka odwazna nie jestem :-P
UsuńMi słoń na ucho nadepnął i często jak nucę coś pod nosem, maz prosi mnie żebym juz przestała. :) Ale na szczęście dzieci nadal doceniają mój "kunszt". ;) W samochodzie regularnie drę jape, tam nikt nie słyszy i nie skrytykuje. :)
OdpowiedzUsuńJunior tez mnie docenia. Dobrze, ze mamy te samochody :-P
Usuń