Wczoraj miałam taki dzień, że bez kija nie podchodź. Serio. Chłopaki oberwali obaj na tyle, że później sami z własnej woli schodzili mi z drogi. Mi to było na rękę, bo mnie nie denerwowali, a oni byli bezpieczni z daleka od linii ognia. Przeszło mi dopiero po południu po długim spacerze w lesie. Zebraliśmy się całą trójką, wzięliśmy psa i dopiero jak porządnie się zmęczyłam i przewietrzyłam hormony mi odpuściły. Wykończą mnie dziady w tej ciąży. W ciąży z Juniorem też się wkurzałam, ale wtedy mieliśmy na głowie budowę i obrywało się raczej naszemu wykonawcy 😜 jeszcze jakieś 15 tygodni i wrócę do normalności (mam nadzieję).
W piątek byłam w Firmie zawieźć zwolnienie i odebrać PIT. Gdyby wszystko poszło zgodnie z planem o tej porze jeszcze normalnie chodziłabym do pracy, ale że wyszło jak wyszło już prawie 3 miesiące jestem w domu. I powiem Wam, że trochę mi brakuje tego firmowego zamieszania. Wiadomo, siła wyższa, nie siedzę w domu dlatego, że taki miałam kaprys, ale po to, żeby Mniejsza była bezpieczna i żebyśmy szczęśliwie dotarły do porodu. Moi szefowie naprawdę to rozumieją i czuć od nich psychiczne wsparcie. Jest jedynie jedna koleżanka, która mam wrażenie uważa, że "zagrażające poronienie" to takie nowoczesne wytłumaczenie tego, że specjalnie poszłam na zwolnienie. Rzeczywiście, o niczym innym nie marzyłam niż on krwotoku i przymusowym areszcie domowym. Ostatnio usłyszałam stwierdzenie "kobieta kobiecie kobietą" i chyba coś w tym jest. Faceci doskonale rozumieją tą sytuację, a dziewczyna mniej więcej w moim wieku (ciut młodsza), która w dodatku sama jest mamą doszukuje się drugiego dna. Standard. Ale co ja się będę denerwować. Szkoda myślenia na coś takiego.
A poza tym dni płyną nam coraz szybciej. Niedługo muszę wziąć się powoli za zakupy dla Mniejszej, bo ani się nie obejrzymy, a nadejdzie godzina zero, a my będziemy w proszku. No i koniecznie musimy zdecydować się wreszcie na imię, bo póki co Mniejsza ciągle jest bezimienna. Z Juniorem było dużo łatwiej, bo imię mieliśmy jeszcze na długo przed ciążą, a teraz jest zdecydowanie bardziej pod górkę.
I dlatego ja wolę pracować i w ogóle gadać z facetami, są mądrzejsi
OdpowiedzUsuńNaprawdę tak jest. Liczę na to, że zanim wrócę do pracy to jej już nie będzie, bo to taki typ, że nigdzie długo miejsca nie zagrzała
UsuńWiesz, z facetami tez nie zawsze jest lepiej. Tutaj sa inne przepisy i w dodatku kazda firma ma swoje wlasne, nie jest to odgornie ustanawiane przez rzad. W kazdym razie, w mojej starej firmie, urlop rodzicielski byl bezplatny, ale wziac mogla go zarowno kobieta, jak i mezczyzna. Jednoczesnie jednak, kobiecie po porodzie, jako niezdolnej do pracy, przyslugiwalo 60% pensji przez 6-8 tygodni, wyplacane przez ubezpieczenie. Jeden z moich kolegow, ktorego zreszta szczerze lubilam, nie mogl tego przebolec. Tak sie zlozylo, ze on adoptowal dziecko i wzial urlop "ojcowski", oczywiscie bezplatny. Jakis czas pozniej, ja urodzilam Nika i kolega jakims cudem dowiedzial sie, ze dostawalam te marne 60% pensji, przez 8 tygodni, z racji, ze mialam cesarke! Nie mogl chlopina tego przebolec, ze dlaczego JEMU nie zaplacono, ze przeciez on tak samo opiekowal sie noworodkiem, wstawal do niego w nocy, itp.! Nawet do kadr pisal o tej niesprawiedliwosci! W koncu musialam mu wytlumaczyc, ze mi placilo ubezpieczenie, nie firma i nie byla to pensja, tylko cos na zasadzie platnego zwolnienia lekarskiego. Jest tez zasadnicza roznica w opiece nad noworodkiem, majac rozkrojony brzuch lub krocze. To go w koncu
OdpowiedzUsuńCos mi ucielo. ;) Mialo byc, ze to go w koncu "zamknelo", chociaz podejrzewam, ze nadal jest przekonany, ze to seksistowskie przepisy. :D
UsuńA no i wśród facetów zdarzają się takie przypadki. Z jednym takim tez pracowałam. Totalny hipochondryk. Ale generalnie kobiety są jakieś bardziej problematyczne, oczywiście nie wszystkie, ale niektóre na pewno, nie wiem z czego to wynika
Usuńnie wiem czy to hormony, na pewno nie ciążowe, ale wkurw mnie nie odpuszcza! I spacery z psem nie pomagają :(((( Ech!
OdpowiedzUsuńNo to pewnie pms. Albo przesilenie przedwiosenne. Współczuję bo to nie jest łatwa sprawa...
OdpowiedzUsuńNo to pewnie pms. Albo przesilenie przedwiosenne. Współczuję bo to nie jest łatwa sprawa...
OdpowiedzUsuńPermanentny PMS ;)))
Usuń😜
UsuńHormony potrafią, oj potrafią - mi zafundował takie dolegliwości że ja pierdziu... I nie trzeba ciąży nawet ;)
OdpowiedzUsuńOjjj taaakkk... 😉
Usuń