Jeszcze 2 dni J
W poprzedniej pracy po początkowej euforii z nadchodzącej zmiany pracy, im
bliżej było końca, tym bardziej było mi żal tamtego miejsca, bo jednak
spędziłam tam kupę czasu. Tutaj jest zupełnie odwrotnie. Im bliżej końca, tym
bardziej nie mogę się go doczekać. Wiadomo, będzie mi szkoda kilku osób, ale
mieszkamy dość blisko siebie, więc myślę, że kontakt się nie urwie J Ale i tak nie mogę się
doczekać. W poniedziałek byłam chwilkę w moim przyszłym miejscu pracy, bo
musiałam załatwić pewne formalności i widziałam gdzie będę siedzieć J Nooo powiem Wam, że
robi wrażenie J
Ale więcej szczegółów napiszę Wam jak już sobie wszystko obejrzę z bliska i
jako tako się zadomowię J
Czeka mnie jeszcze pożegnanie tutaj, więc w domu trzeba jeszcze jakieś ciasta
machnąć.
Poza tym u nas jakoś leci. Za niecały miesiąc Junior kończy
dwa latka, więc trzeba pomyśleć o imprezie z tej okazji. Coraz bardziej synek
nam się rozgaduje, wymyśla coraz bardziej kreatywne zabawy i praktycznie
każdego dnia zaskakuje nas czymś nowym. Fajnie J
Mężu niedługo ma tygodniowy wyjazd służbowy, więc będziemy gospodarzyć sami.
A tak w ogóle to zapomniałam Wam opowiedzieć o tym weselu na
którym świadkowałam. A jak zapomniałam to znaczy, że co? Że dupy nie urywało.
No wesele było, świadkowało się, ale jakoś tak drętwo było. Junior na szczęście
nam się po drodze wyspał, bo gdyby jeszcze On wariował z niewyspania, to chyba
zapakowałabym się do auta i zwiała do domu, serio. Przyjechaliśmy do Młodej
(mojej kuzynki), ubieranie jej w suknię ślubną było tak nerwowe, ze nikomu nic
nie wychodziło. No ale tutaj akurat się nie dziwię, bo przed wszystkim stres
jednak jakiś zawsze jest. Później błogosławieństwo kompletnie bez ładu i
składu. W kościele przyznaję było pięknie, a Młodzi wzruszyli się podczas
przysięgi. I w sumie ceremonia w kościele była chyba najbardziej udanym
elementem całej imprezy. Mimo, że ślub był na 15:00, a sala była dość blisko,
pierwszy taniec był dopiero prawie o 19:00. Goście zniecierpliwieni, nikt nie
wiedział co ma robić, bo to ani tańczyć bez muzyki, ani siedzeć przy stolikach.
Nuda jednym słowem. Jedzenia na stolikach nie było, trzeba było chodzić do
osobnego kącika, ale tam jedzenia też praktycznie nie było. Także rano wszyscy
stwierdzili, że są głodni. U nas też był taki kącik, ale zdawało to egzamin, bo
było na troszkę innej zasadzie. U nas na stołach były sałatki, owoce i zimne
zakąski, a w osobnym kąciku były potrawy na ciepło. Oprócz tego 3 dania były
podawane bezpośrednio do stolików. A tam wszystko było wyłącznie w tym kąciku,
ale ciągle wszystkiego brakowało. Zespół owszem, dawał radę, ale ogólnie
panowała atmosfera jakiejś takiej rozpierduchy, jakby ktoś próbował, ale mimo
wysiłku nie potrafił spiąć wszystkiego w jedną całość. Pobawiliśmy się do
oczepin, a później pod pretekstem Juniora wymknęliśmy się do pokoju i już tam
zostaliśmy. Prawie wszyscy ze strony Młodej byli też na naszym weselu i wszyscy
co do jednego szeptali nam na ucho, że u nas było o niebo lepiej. Sami tak
uważamy, ale nie powiem, miło nam się robiło z każdą kolejną taką opinią J Nawet bardzo miło J Najbardziej jestem
ciekawa zdjęć i filmu ze ślubu, bo kamerzysta i fotograf wyczyniali tam cuda i
efekt może być fantastyczny J
Także czekam z niecierpliwością. Na tą chwilę to było ostatnie wesele przed
chyba dłuższą przerwą, bo nic nam nie wiadomo na temat tego, żeby szykowało się
jakieś kolejne. No chyba, że ktoś nas zaskoczy J
Ale wtedy Junior zostaje z dziadkami, bo chcę się w końcu porządnie pobawić ;)
Z pierwszego akapitu az czuc te zniecierpliwienie, zeby sie wyrwac, uciec i zaczac juz "nowe". :)
OdpowiedzUsuńbo tak wlasnie jest :)
Usuńmój tata jest kamerzystą i nie raz opowiada o różnych weselach na których bywa, zadziwiające jest, że czasem mimo braku potencjału przyjęcia, np. skromne przyjęcie dla kilku osób, często sporo osób starszych niż 30 lat - rozkręca się świetna zabawa, a babcie podbijają parkiet razem z młodymi do białego rana, a czasami DJ robi co może, a ludzie i tak siedzą jak te drętwe kołki i zabawa nie kręci się wcale ;) ciekawa sprawa :)
OdpowiedzUsuńDaj znać jak tam w nowej pracy :)
Skoro tak czujesz przy odejściu to znaczy, że podjęłaś dobrą decyzję :) Mam nadzieję, że teraz będzie to strzał w 10.
OdpowiedzUsuńJejku, przecież dopiero co pisałaś o ślubie, a drugie urodziny Wam się szykują :)
Ojjj to chyba najgorsze co może być, jak goście stwierdzają, że są głodni...
OdpowiedzUsuńJejku kiedy te dwa lata zleciały? A dzieci to chyba nigdy nie przestaną nas zaskakiwać... :)
Jak tam w nowej pracy?
Powiem Ci, że nigdy nie słyszałam o weselu, na którym trzeba chodzić po jedzenie do jakiegoś kącika, być może w moich okolicach jest po prostu inaczej, bo zawsze wszystko dostawaliśmy od razu do stołu :)
OdpowiedzUsuńA jak w nowej pracy?
www.julinkowo.pl
Co tam słychać?
OdpowiedzUsuńHej gdzie sie podziewasz? Wszystko u Was ok?
OdpowiedzUsuńWracaj do nas:)
OdpowiedzUsuńSylwia, kwiatuszek
Kwiatuniu gdzie jesteś kochana?? :(
OdpowiedzUsuńHalo halo!
OdpowiedzUsuń