Ja swojego Męża bardzo kocham, naprawdę. Nawet bardzo bardzo BARDZO. Ma naprawdę mnóstwo zalet i uważam, że lepiej trafić nie mogłam. Ale ma on w sobie jedną cechę, która doprowadza mnie do szału. No normalnie białej gorączki dostaję już na samą myśl. Już nawet jojczenie przy najmniejszym przeziębieniu, urastającym do rangi śmiertelnej choroby jest mniej denerwujące niż to. Jedno słowo - bałaganiarstwo. No ludzie kochani, ja nie wiem, no za cholerę ten facet nie potrafi utrzymać porządku. Owszem, jak się zaweźmie i po którymś opierdzielu z kolei bierze się za porządki, to potrafi wszystko wysprzątać na błysk i wzorowo poukładać. Szkoda tylko, że efekt utrzymuje się bardzo krótko, a kolejny bałagan powstaje lotem błyskawicy :) Już nawet Junior nie potrafi zrobić takiej rozpierduchy w domu jak Mężu, serio :) Jak coś bierze, to rzadko kiedy to coś wraca na swoje miejsce, w szafie z ubraniami na swoich półkach ostatnio jakimś cudem utrzymuje porządek i nie muszę go choć za to opierniczać :P ale kurde, czy jak się coś przykręca, to tak trudno wyrzucić woreczek po śrubkach, pudełeczko, odłożyć na miejsce to, co się wzięło? Że o ubraniach powieszonych na krzesłach nie wspomnę. No mówię Wam jak mnie takie coś wkurza. Walczę z tym, jakieś mizerne efekty widać, ale dłuuuuga droga przed nami. Bardzo długa. Ma ktoś sprawdzone metody na taki problem?
Przestało u nas wiać. W KOŃCU, bo ileż można. Junior wybył wreszcie z ciocią na spacer, bo kisił się biedny w domu już dość długo. Nareszcie biedactwo będzie mogło łyknąć świeżego powietrza :) Patrzę przez okno w biurze i jest tak pięknie - ani jednej chmurki, czyste błękitne niego, zielona trawka, tylko liści na drzewach brakuje. Chciałabym, żeby już była wiosna... Taka prawdziwa, z ciepełkiem.
Ja mam w domu 3 chłopów i ganiam ich do porządków niemiłosiernie. Efekt bywa różny - ale nie ma przebacz. Tym bardziej, że bałaganu nie znoszę organicznie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńja też ganiam, na razie tego najstarszego, bo najmłodszy na razie mniej bałagani :) Ale ten malutki chyba jest bardziej chętny do porzadkow, niż duzy :)) A bałaganu tez nie znosze :)
UsuńJuż niedługo i liście się pojawią... ja też na wiosnę czekam z utęsknieniem, będę mogła w końcu do woli spacerować z Olą :)
OdpowiedzUsuńPrzy moim mężu to niestety ja jestem bałaganiarą, ale niestety mój mąż ma za to inne wady hehehe :D No cóż, nie ma ludzi idealnych i każdy ma jakieś swoje dziwactwa... :) Najważniejsze, że się kochacie ;)
oj powiem Ci, że nachodzicie się za wszystkie czasy. Sama jestem ciekawa ile kilometrow zrobiliśmy do tej pory z Juniorem, ale myślę, że można je liczyć już w setkach :) super sprawa, mówię Ci :)
UsuńTo prawda, każdy ma jakieś wady, ja swoje tez mam i jestem ich swiadoma, nawet bardzo :) Masz racje, najważniejsze, że się kochamy ;)
Kwiatuszku.... ja mam to SAMO !!!!! a że remontujemy chałupę już trzeci rok to wszystko leży na wierzchu bo jest potrzebne, ale skoro jest potrzebne do zrobienia to trzeba jechać do sklepu i kupic bo ' NIE MOZNA TEGO ZNALEŹĆ" nawet jak leży ' NA WIERZCHU'
OdpowiedzUsuńja mam juz tego naprawde dosyc, i baaardzo dobrze cie rozumiem
tylko że twój mąz jest młody a mojego 64 latka trudno juz czegokolwiek nauczyć.....
a z bałaganem w domu i wokół domu jest mi bardzo źle....
serdeczności
leptir
http://leptir-visanna7.blogspot.com/
straszne to jest. Na mojego meza działa tłumaczenie, ze przecież Junior wszędzie chodzi i może polknac, ze pies zeżre, bo to stworzenie wszystkożerne itp. Ale ile się przy tym nawkurzam to moje :)
UsuńKazdy ma swoje wady i trzeba nauczyc sie z tym zyc :) Co do porzadkow to ja mam szczescie, bo moj Maz zawsze odklada wszystko na swoje miejsce. Przy nim to ja jestem balaganiara choc balaganu nie znosze ;)
OdpowiedzUsuńpewnie, ze trzeba z tymi wadami zyc, co nie znaczy, ze człowieka nie wkurzaja ;)
UsuńPewnie Cię to nie pocieszy, ale i ja mam to samo. Jak ktoś ma sprawdzone sposoby radzenia sobie to też chetnie zaczerpnę wiedzy :-)
OdpowiedzUsuńJa tez chetnie zaczerpne
Usuń:-)
Gdzie mój komentarz?!? Buuuu... cos musialo pojsc nie tak.
OdpowiedzUsuńNo nic pisalam, ze sie solidaryzuje, bo u mnie tak samo. Czasami mysle, ze gdybym mieszkala sama, to serio mialabym malo sprzatania. No ale Fabiollo bardzo dba, zebym miala co robic caly czas he he :))) do tego Olo dorzuca swoje zabawki- których pomimo prósb i grózb nie chce czesto sprzatac, wiec sama widzisz ze rece pelne roboty. Do tego ja prcuje przeciez na pelen etat i czasami tez po ludzku mi sie nie chce uh :/
oj tak, chłopaki dbaja o to, żeby nam się za bardzo nie nudzilo :P Junior na razie traktuje sprzątanie jak dobra zabawe, wiec co nieco mi pomoze. Meżu w sumie tez jak już na niego konktretnie rykne potrafi się zebrac i posprzatac na blysk to co narozwalal, ale żeby tak sam z siebie? Nieeeee :))
Usuń