I znowu miałam kilkudniową przerwę w pisaniu, więc dzisiaj będzie wielotematycznie. Ostatnio tyle się u nas dzieje, że naprawdę na nic nie ma czasu. Cały czas zalatani, jak nie praca, to inne sprawy i tak nam czas ucieka. B. od wczoraj jest na wyjeździe służbowym w Londynie, w poniedziałek prosto stamtąd leci do Madrytu (fartuch jeden, ja też chcę!) i dopiero w czwartek wróci do domu, więc do połowy przyszłego tygodnia urzęduję w domu sama. Będę miała czas na nadrobienie rzeczy które uzbierały się w domu, a także na słodkie lenistwo i nicnierobienie :) Choć już tęsknię za tym moim chłopiną. W ubiegłym tygodniu zaliczyliśmy ostatnią część naszego kursu przedmałżeńskiego - poradnię rodzinną :) i mamy to już z głowy. Zaświadczenie podpisane, teraz czas na pozostałą papierologię. No, może jeszcze nie teraz, bo wszystko jest ważne tylko 3 miesiące, więc zajmiemy się tymi sprawami dopiero pod koniec maja lub na początku czerwca. Zaproszenia przyjdą w przyszłym tygodniu (już nie mogę się ich doczekać, bo na razie widziałam tylko próbkę i wirtualny projekt naszych zaproszeń) i po świętach zaczniemy maraton :) Niedługo też wesele w Bydgoszczy, o którym kiedyś wspominałam, więc przy okazji wręczymy część zaproszeń. I tym sposobem wszystko trafi do adresatów bezpośrednio z naszych rąk i jesteśmy z tego bardzo zadowoleni, bo to jednak inaczej jak zaprasza się ludzi osobiście, a nie drogą pocztową.
Pamiętacie Monię? To jest moja koleżanka z pracy, o której pisałam O TU. Monia jak to Monia, co nieco już Wam o niej wspomniałam, ale ostatnio znowu zabłysnęła. W pracy generalnie staram się nie mówić za dużo o przygotowaniach do ślubu, bo wiadomo, nie wszystkich to musi interesować, więc nie można ludzi zanudzać. Oczywiście jak ktoś zapyta albo jak trafię na coś ciekawego, to opowiadam co i jak, ale tak czy siak staram się ograniczać do minimum, bo przecież tematów do rozmowy nie brakuje. Poza tym w Firmie ostatnio jest tyle roboty, że nie bardzo jest na to czas - nowe projekty, bardziej lub mniej potrzebne spotkania, codzienne obowiązki skutecznie wypełniają nam czas i na inne rzeczy jest go niewiele. W każdym razie wracając do Moni. Kilka dni temu byłam w kuchni z koleżanką A. z kolegą i z Monią w czasie przerwy na kawę. Kolega zapytał mnie jak tam stoimy z przygotowaniami, co nam jeszcze zostało itp. no więc opowiedziałam w skrócie jak to u nas teraz wygląda i wtedy Monia zapytała na ile osób robimy wesele. Odpowiedziałam, że zapraszamy dokładnie 126, mniej więcej pól na pół, bo oboje mamy dość liczne rodziny i tak nam wyszło. A ile osób z tego dopisze to się okaże i że mamy nadzieję, że wszyscy. No i tutaj Monia się oburzyła "O Matko, tyle osób, jak to, dlaczego i w ogóle po co. Ja siebie na takim weselu w ogóle nie widzę, bo w takim tłumie w ogóle nie mogę znaleźć Państwa Młodych." Dodam, że Monia zaproszona nie jest. Chwila dezorientacji w kuchni, po czym zaczęłam jej powoli i spokojnie tłumaczyć, że w naszej okolicy to jest całkiem normalna ilość gości (bo Monia pochodzi z innej części Polski, gdzieś z centrum), że nie zapraszamy ludzi na siłę - sama bliska rodzina i kilkoro znajomych itp. Koleżanka A. i kolega to potwierdzili, że tak u nas jest, ale Moni dalej było to nie po nosie i dalej ciągnęła swoje żale "A u nas się takich dużych wesel nie robi. Moi znajomi wzięli ślub sami tylko przy świadkach i wyjechali na miesiąc w podróż. Wy przecież też mogliście tak zrobić. A nie wesele sobie robicie." A. i kolega siedzieli przy stole jak wmurowani i wyglądali jakby przeżywali ciężki szok, a ja, jako że byłam w dość paskudnej fazie PMSu, który w tym miesiącu objawiał się dość parszywie, tym razem nie wytrzymałam, choć przyznaję, że GRZECZNIE I SPOKOJNIE powiedziałam jej co o tym myślę ( i jestem pełna podziwu dla samej siebie ). Powiedziałam tak "Monia, to jest nasze wesele, nasz dzień i przeżyjemy go tak, jak nam to pasuje, tak jak chcemy i zaprosimy tylu gości ilu uznaliśmy za stosowne zaprosić. Chcemy mieć takie wesele, spędzić ten dzień z naszą rodziną i tyle. Jeśli ty kiedyś będziesz wychodzić za mąż i postanowisz wziąć ślub tylko przy świadkach gdzieś na plaży na przykład w Tajlandii, to proszę bardzo. To Twój wybór i chwała Ci za to. Nikt z nas na pewno nie będzie tego krytykować, bo każdy ma prawo do własnego gustu i własnych upodobań. A my mimo tego, że uważasz, że to wszystko jest beznadziejne, zamierzamy się dobrze bawić czy Ci się to podoba czy nie." Monia zrobiła się czerwona jak burak, fuknęła coś pod nosem i wyszła z kuchni. A. i nasz kolega słuchali tego z takimi minami, jakby przynajmniej wygrali milion dolarów na loterii. Po tym A. stwierdziła, że bardzo dobrze, że jej w końcu coś powiedziałam, bo ona sama już z Monią nie wytrzymuje. Opowiedziała mi, jak ostatnio powiedziała jej, gdzie planują jechać na wakacje. A. mieszka z mężem i dwuletnią córeczką w ścisłym centrum dużego miasta i postanowili odpocząć latem nad naszym polskim morzem, w malutkiej i zacisznej miejscowości, żeby odsapnąć od zgiełku wielkiego miasta. Monia oczywiście też oburzona, bo jak to, wakacje, a oni na plaży będą leżeć? Przecież to całkowicie bez sensu... Trzeba zwiedzać! I niech się dobrze zastanowią i zmienią wakacje, najlepiej na jakąś wycieczkę objazdową. Na nic zdało się tłumaczenie, że z małym dzieckiem nie bardzo coś takiego da się zrobić. No to Monia stwierdziła, że przecież dziecko mogą zostawić dziadkom i po problemie. A. powiedziała tylko krótko, że nie mogą i nie chcą i dała sobie spokój z dalszą dyskusją. Matko święta, ja nie wiem z której choinki ta Monia się urwała, ale naprawdę coraz trudniej z nią wytrzymać.
A na koniec zabawa. Niedawno Ida nominowała mnie do zabawy Tell me about yourself. Oto zasady:
1. Umieścić linka do bloga osoby, od której otrzymałam nominację
2. Wkleić logo na swoim blogu
3. Napisać 7 cnót, grzechów lub faktów o sobie
4. Nominować kolejne osoby - zapraszam Cosiową, Gosię, Klaudię, Kolczastą, Mamę Zochulka i Martusi i Szpilkę
7 faktów o mnie:
1. Uwielbiam słodycze - bez względu na to czy są to słodkie czekoladki czy słone przekąski. A teraz na diecie nie mogę ich jeść.
2. Kocham prowadzić samochód i nawet całkiem dobrze mi to idzie. Mój tato czy B. nigdy nie bali się dawać mi auta, a w parkowaniu jestem mistrzem :) Wcisnę się w każde miejsce :)
3. Mam wielki szacunek do starszych ludzi (wyłączając z tego wścibskie babska, które nie robią nic poza obgadywaniem ludziom tyłków)
4. Lubię prasować (o tak, nie żartuję), bo dobrze mi się wtedy myśli o różnych sprawach
5. Nie cierpię wszelkiego rodzaju gryzoni i pająków. Jak widzę jakiekolwiek paskudztwo choćby w TV od razu zamykam oczy i każę sobie powiedzieć jak już nie będą ich pokazywać
6. Gram na pianinie i na gitarze, choć ta druga jest mi zdecydowanie bliższa. Może dlatego, że nie mam w domu pianina :P
7. Nic mnie tak nie wkurza jak kłamstwo. Mam ogromną i nieuleczalną alergię na ludzką obłudę i fałsz.
hej kochana, widze ze przygotowania pelna para:) grunt to sobie radzic z takimi wscibskimi "kolezankami". pozdrawiam cieplo
OdpowiedzUsuńoj zebys wiedziala... przygotowania naprawde posuwaja sie do przodu, a czas ciagle przyspiesza :)
UsuńMonia rulezz :) to ten typ, który wie wszystko najlepiej, potrafi wszystko i na wszystko ma sposób? :) Boże jak ja nie lubię takich ludzi :))) Dobrze, że w końcu ktoś się odważył jej powiedzieć że nie do końca jest taka idealna Brawo za asertywność kochana! Ja też nie cierpię pająków fujjjj ;)
OdpowiedzUsuńo tak, to dokladnie ten typ. Najlepiej zna sie na zwiazkach, facetach i wychowywaniu dzieci, choc z tego co nam wiadomo, od 10 lat z zadnym facetem nie nawiazala blizszych kontaktow, o posiadaniu dzieci nie wspominajac :)
UsuńUwielbiam takie osoby, które zawsze wszystko wiedzą najlepiej, a jak ktoś robi inaczej to robi źle. Bardzo zabawne sytuacje z tego wychodzą ;)
OdpowiedzUsuńJa się zawsze świetnie bawię na takich sporych weselach, ale sama wolałabym uroczysty obiad z deserem dla najbliższej rodziny i znajomych (czyli jakieś 60 osób :pp), a za "zaoszczędzone" pieniądze pojechać na 2 tygodnie w Alpy na narty :D
A L. nawet nie chce słyszeć o takim "szybkim i małym" weselu :pp
Ja wychodze z zalozenia, ze slub to najwazniejszy slub w zyciu Mlodej Pary i powinni go przezyc tak, jak chca. To im ma pasowac forma tego dnia - czy bedzie to tradycyjne wesele, czy obiad w restauracji dla najblizszej rodziny, czy moze slub tylko przy swiadkach w jakims cichym, odleglym miejscu. To jest ich indywidualna sprawa i kazdy robi wedlug wlasnego uznania.
OdpowiedzUsuńNo właśnie ;) Każdy ma swoją wizję i swój pomysł, i nikomu nic do tego.
UsuńBardzo dobrze wygarnęłaś tej Moni całej :D Wasz ślub, wasz dzień i nic jej do tego.
OdpowiedzUsuńA co do zabawy to ja też lubię prasować, to samo mam z samochodem, chociaż z tym parkowaniem to różnie bywa, ale jak we Wro muszę się gdzieś pod blokiem wcisnąć, to wszystko da się zrobić :D
Coś mi się wydaje, że tej Moni na jakiś czas tylko zamknęłaś buźkę. Taki typ ludzi nigdy się chyba nie zmienia. W każdym bądź razie bardzo dobrze jej powiedziałaś, wielki medal dla Ciebie ;))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
ja jestem pewna, ze nie zamknelam jej buzi na zawsze, ale mam nadzieje, ze choc na chwile. Dobre i to :)
UsuńJa też od kogoś słyszałam o weselu "a po co, lepiej jedźcie gdzieś"... Postawiliśmy na swoim będzie ok 60 osób - tyle nam pasuje i takie mamy możliwości - ale oczywiście są niezadowoleni i że za mało i że !! za dużo ... no ale wiecznie tak jest grunto to wiedzieć co się chce. Dobrze jej przygadałaś, ja sama też nie zostaję dłużna, oczywiście psokojnie i kulturalnie.
OdpowiedzUsuńWidzę,że zostałam nominowana :P nooo to może w przyszłym tygodniu u siebie umieszczę :P
Pozdrawiam :)
bo prawda jest taka, ze nigdy wszystkim sie nie dogodzi. A ci ktorych to nie dotyczy maja najwiecej do powiedzenia. A kazdy i tak robi jak uwaza :)
UsuńO tak jestes nominowana, ciekawe co napiszesz :)
http://kolczasty.blog.onet.pl/z-nominacji,2,ID459741166,n
Usuńmoja odpowiedź ;)
I dobrze ze jej przygadalas xD Tak trzeba robic jesli chodzi o takie jednostki, bo nietety same z siebie sie nie zamkna :P Ja szczerze nigdy nie pragnelam jakos wielkiego wesela, a poza tym wiesz zycjac za granica ciezko by bylo zebrac cala rodzine w jednym miejscu... Dlatego pewnie moj slub bedzie wlasnie kameralny- swiadkowie ja, on a potem podroz w jakies fajne miejsce :) Ale rozumiem ze ktos moze marzyc o wielkim weselu i slubie w kosciele :) Bo jakby wygladal ten swiat jakbysmy wszyscy chcieli tych samych rzeczy i mieli takie same poglady na wszystko? :) Troche monotonnie..
OdpowiedzUsuńno i jesli bedzie Wam to odpowiadac, to super. Bo kazdy ma swoje zdanie i robi wedlug swojego uznania :) Masz racje, nie ma nic gorszego niz nuda ;)
UsuńMatko, co za nienormalna dziewczyna.. Co ją to obchodzi ? jej ślub, jej pieniądze ? Nie ! i bardzo dobrze powiedziałaś! Teraz powinna zamilknąć na jakiś czas i będziesz ją mieć z głowy :) Jej zostało Ci raptem 5 miesięcy ! :D zleci momentalnie :) !
OdpowiedzUsuńoj tak, mam wrazenie, ze czas przyspiesza z kazdym miesiacem :)
UsuńMyślę, że Twoja odpowiedź była bardzo wyważona i miała o wiele więcej wspólnego z asertywnością niż z pms'em. ;)
OdpowiedzUsuńA ja się osobiście cieszę, że zaprosiliśmy 100 osób na nasze wesele i z tym dużym gronem mogliśmy się cieszyć naszym dniem i dzielić naszym szczęściem :) a i jeszcze okazja spotkania z dawno nie widzianymi krewnymi to była (jak i zeszłoroczne chrzciny Martusi) :) A obydwoje z Mazowsza jesteśmy, więc przynajmniej jeśli chodzi o zwyczaje z TEGO centrum, Twoja Monia ma mylne informacje. ;)
Zresztą w ogóle, co ona tam wie?
Dziękuję za zaproszenie do zabawy. Już raz coś omknęłam (wybacz), ale teraz się wywiążę, promise. :)
calkowicie sie z Toba zgadzam i widze, ze mamy podobne podejscie do tej kwestii. My chcemy spedzic ten dzien w gronie rodziny, spotkac sie z tymi, ktorych tak rzadko widujemy.
UsuńNo jak widac, Monia jest specyficzna i najwyrazniej nawet zwyczaje do siebie dopasowuje :)
No to czekam na wyniki zabawy u Ciebie kochana :)
Wiem co to tęsknota za ukochanym mężczyzną. Ja już zaczynam tęsknić za mężem, zanim on jeszcze zdąży gdzieś wyjechać.
OdpowiedzUsuńOczywiście, zgodzę się z tobą, jeśli macie taką liczną rodzinę i utrzymujecie ze wszystkimi dobre relacje, to czemu mają oni nie towarzyszyć wam w tym najpiękniejszym dniu? Super, że macie taką rodzinę no i że pozwalają wam na to finanse.
I w zupełności podpisuję się pod pkt. 1,5,7.
Buziaki:)
my rzadko rozstajemy sie na tak dlugo, a ja nie potrafie sobie miejsca znalezc bez B. I zawsze niecierpliwie odliczam dni do jego powrotu...
UsuńUtrzymujemy kontakty z rodzina, a u wielu z tych osob sami bylismy na weselu, wiec wypada sie teraz odwdzieczyc.
Widzę, że sprawy organizacyjne idą "pełną parą". Miło czyta się takie wpisy. (;
OdpowiedzUsuńa i do Bydgoszczy też czasami miło zajrzeć. (;
oj tak, ida pelna para. Im blizej, tym szybciej czas pedzi :)
UsuńWitam w moich skromnych progach i zapraszam czesciej :)