Przepraszam Was za moją ostatnią nieobecność na blogu. Może nie tyle nieobecność, co milczenie i brak nowych notek. Nie chciałam pisać, bo nie miałam ani ochoty, ani natchnienia, ani siły. W ostatnim czasie mieliśmy trochę pod górkę. To był bardzo długi tydzień. Były nerwy i kłótnie, łzy i długie rozmowy, tłumaczenie, wyjaśnianie i nadzieja na spokój, przysłowiowa krew, pot i łzy. Nie działo się to wszystko między nami, ale w pewnym stopniu nas to dotknęło i odbiło się i na nas. Padły słowa, które paść nie powinny i pociągnęły za sobą lawinę. Było nam to całkowicie niepotrzebne, zwłaszcza w takim czasie. Na szczęście wszystko wyszło już na prostą, teraz już będzie ok. Było pojednanie i przeprosiny. Dzielnie staliśmy u swojego boku i daliśmy radę. Nie było innego wyjścia. Po wielkiej burzy z piorunami i gradobiciem, w końcu na naszym niebie znów wyszło słońce. I musi zostać na nim już na zawsze :)
A co poza tym? Gorący okres przedślubny w pełni. Zostało 19 dni... DziewiętNAŚCIE... Dzień za dniem mija w tempie ekspresowym, a my ciągle w biegu. Kupiliśmy już wszystkie dodatki, więc jesteśmy ubrani od stóp do głów. Za 2 tygodnie odbieram swoją suknię, w tym tygodniu musimy zawieść księdzu wszystkie dokumenty, zamówić bukiet ślubny, pogadać z organistą, ćwiczyć pierwszy taniec, pokombinować trochę z dekoracjami do domu, ustalić bukiety na stoły. Reszta w następnym tygodniu :) Zaczną się też wielkie porządki w domu, żeby wszystko wyglądało jak należy. Jestem już po próbnym makijażu i powiem Wam, że wyszło super. Będzie taki, jak pokazywałam Wam w jednej z ostatnich notek, wypróbujemy jeszcze tylko jeden rodzaj podkładu, żeby sprawdzić który będzie się lepiej trzymał. Mam przetłuszczającą się cerę i niestety wszystkie podkłady prędzej czy później spływają/ błyszczą się itp., więc trzeba dobrać taki, który spełni swoje zadanie i jak najdłużej pozostanie taki jak należy. W każdym razie jak zobaczyłam w lusterku efekt końcowy byłam w ciężkim szoku. B. jak mnie zobaczył, zrobił wielkie oczy i powiedział "Fiu fiu..." :) Tak samo moja mama :) Czyli jest dobrze :) W przyszłym tygodniu w końcu strzelę sobie kolor na włosy (w tej chwili mam wstrętny, wypłowiały, odrośnięty ciemny blond i z uporem maniaka unikam wszelkiego rodzaju luster, a jeśli już muszę w jakieś spojrzeć, staram się na włosy nie patrzeć) i od razu zrobimy próbną fryzurę. Taką tylko mniej więcej, żebyśmy miały ogólny zarys całości. Ślubem nie stresuję się nadal w ogóle. Dopadł mnie za to stres pierwszego tańca - bo na samą myśl mam wrażenie, że padnę na zawał jak będziemy musieli wyjść na środek parkietu i zatańczyć przed wszystkimi. Niby to tylko 2,5 minuty, ale dla mnie to cała wieczność i na samą myśl dostaję skrętu kiszek. Czy ma ktoś sprawdzony sposób na to, jak to przeżyć i przy okazji nie zabić się o własne nogi ze strachu? :)
Poza tym w zasadzie nic nowego. Padam na twarz po obejrzeniu otwarcia igrzysk olimpijskich, które swoją drogą BARDZO mi się podobało. B. zasnął mi po niecałej godzinie, a ja wiernie czekałam na moment zapalenia znicza. Przez ostatnią godzinę siedziałam już dosłownie z zapałkami w oczach i zmuszałam się siłą woli do trzymania oczu otwartych, co wychodziło mi średnio, ale stwierdziłam, że nie po to tyle siedziałam, żeby teraz na sam koniec iść spać. Kryzys minął i dotrwałam do zapalenia znicza, a jak położyłam się w końcu spać... to mi się odechciało i kręciłam się kolejną godzinę. Ostatecznie zasnęłam dobrze po 3, a o 7 zadzwonił budzik i trzeba było zbierać się do kosmetyczki.... Ale przynajmniej ucięłam sobie małą drzemkę na łóżku w salonie :P W każdym razie tej olimpiady nie odespałam do tej pory i aż się boję pomyśleć co będzie po zarwanej weselnej nocy... :) Ale tam będzie taka adrenalina, że spać nie będzie nam się chciało na pewno :)
Fajnie to napisałaś- za zapałkami w oczach:D Ja tylko oglądałam otwarcie az do przejścia naszych:P A potem nogi poniosły mnie do łóżka:) poza tym byłam wtedy po pracy więc nie dziwota, że od razu padłam jak kawka;) Jeszcze tylko albo aż 19 dni;) Spokoooojnie, będzie dobrze i zobaczycie że taniec wyjdzie super;D
OdpowiedzUsuńbyl taki moment, kiedy mialam ochote wylaczyc tv i polozyc sie spac, ale stwierdzilam, ze nie po to siedze tak dlugo, zeby nie zobaczyc momentu zapalenia znicza. I tak kwitlam w jak najbardziej niewygodnej pozycji, zeby tylko nie zasnac :)
UsuńTeż już przysypiałam na otwarciu, ale przemarsz ekip i zapalenie znicza to coś czego odpuścić nie wolno :-)
UsuńBlisko ślub, coraz bliżej... Uda się wszystko na cacy!
No chociaz jedna wytrwala :)
Usuńmusi sie udac ;)
hihi ja nie oglądałam ;d wolę powtórkę obejrzeć ;D Wygodny człowiek jestem ;))
OdpowiedzUsuńTo już tak niewiele zostało. :))
powtorka to juz nie to samo :P
Usuńano niewiele, niewiele ;)
Zdarzają się kłótnie i w takim momencie, chyba nawet często, wszak nerwy biorą górę, może zmęczenie tym wszystkim. Najważniejsze, że to wszystko już za wami.
OdpowiedzUsuńGdy tak czytam o tym ślubie, to aż się uśmiecham. Uwielbiam takie notki. 19 dni to strasznie mało i zleci niewiarygodnie szybko! :*
w tym konkretnym przypadku chmura zbierala sie dosc dlugo, az w koncu pekla. Niepotrzebne to bylo, ale coz - bylo minelo i trzeba zyc dalej. Wazne, ze juz jest o wiele lepiej
UsuńNo to ciesz sie tymi notkami, bo juz niedlugo ich nie bedzie :) Tzn. beda, ale o innej tematyce :P Zleci... wiem! :)
Zdarza się i jest to nieuniknione! :)
Usuńniestety... ;)
UsuńMówię Wam, że nie będzie Wam się chciało ani trochę ;D
OdpowiedzUsuńPamiętam jak drużbowaliśmy z K. u Jego siostry, to pozwoliła nam przespać się dosłownie godzinę!! O 8 byliśmy dopiero w hotelu, a po 9 ściągała nas z łóżka na poprawiny! ;))
tez tak uwazam :) Mam nadzieje, ze zdolamy przespac sie dluzej niz godzine :)
UsuńA mnie jeszcze czeka próbna fryzura i makijaż:)
OdpowiedzUsuńU Ciebie to jeszcze chwilka i zostaniesz szczęśliwą żoną:)
a Ty tylko 2 tygodnie pozniej :)
Usuń19 dni? Bardzo bliziutko:) Tak sobie myślę, co będzie, kiedy mnie będzie czekało już tylko tyle...;)
OdpowiedzUsuńSpokojnie, wszystko się uda:)
A ja jutro idę pierwszy raz mierzyć suknie...:)
tak, 19 dni... to prawie juz, a jeszcze tyle do zrobienia... szok. Ale musimy zdazyc, innej opcji nie ma :)
UsuńNo to czekam na relacje z przymiarek :) Na pewno Ci sie spodoba :)
ech burzowy ten lipiec - widzę że u Ciebie również... dobrze, że już "po". będzie pięknie :*
OdpowiedzUsuńtak, podobno lipiec to generalnie burzowy miesiac i cos w tym chyba jest. Obie dobrze sie o tym przekonalysmy... ;)
UsuńDobrze, ze jutro juz sierpien ;)
a właściwie dziś :))
Usuńcale szczescie ;)
Usuńno, dobrze ze juz u was po burzy wlasnie, w przedslubnym stresie o klotnie łatwo;// niestety. Ale ten czas leci:) naprawde tylko 19 dni wam zostało? :)))
OdpowiedzUsuńja tez sie ciesze, nawet nie wiesz jak bardzo, bo wykanczalo mnie to zarowno fizycznie, jak i psychicznie.
UsuńNaprawde, dzis to juz nawet tylko 18 dni :)
Jak czytam te Twoje ślubne posty to przechodzę w inny wymiar :)) Lubię się cieszyć razem z Tobą :)
OdpowiedzUsuńbardzo mi milo z tego powodu :))
UsuńMnie też jest miło z tego powodu :) Fajnie się tak oderwać od własnych problemów i przeżywać miłe chwile z Tobą :)
Usuńbardzo sie ciesze, ze w jakims stopniu moge sie przyczynic do poprawy Twojego humoru :)
UsuńNie zazdroszczę przygotowań bo to gorący okres,ale ślub i wesele mogłabym przeżyć jeszcze raz. Ciesz się tym wyjątkowym dniem i zapamiętaj go bo minie szybko.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
taki mam zamiar :) Teraz to juz nawet nie zauwazymy kiedy minie tych 17 dni... :)
UsuńKfiatushku, po tym jak napisałaś, że swoją suknię wybrałaś we Flossmannie postanowiłam się przekopać przez Twoje archiwum i jeszcze raz zobaczyć Twoją wybrankę:) Niestety, Twojego maila nie znalazłam na blogu, więc piszę tu;)
OdpowiedzUsuńTeraz, kiedy jestem już 'w temacie' muszę powiedzieć, że jest zdecydowanie w moim guście:) Jest naprawdę śliczna:) I cieszę się, że znalazłam osobę, która może polecić mi ten salon:) Czuję, że tam jeszcze wrócę, choć jutro będę przymierzać jeszcze inne, u mnie w mieście:) Po datach widzę, że zaczęłaś przymiarki mniej więcej w tym samym czasie, co ja, czyli troszkę mniej niż rok;) Myślałam, że to za wcześnie, ale nie;) Jeszcze co do sukni, to o ile mnie wzrok nie myli to Twoja jest z muślinu, tak? Mnie też ten właśnie materiał najbardziej pasuje:) Prostota, elegancja, szyk, to wszystko można znaleźć w Twojej sukni i chyba we wszystkich jakie tam można spotkać;) Jeszcze mam kilka pytań w związku z tym;) Na ile przed ją zamawiałaś? Czy objęła Cię jakaś zniżka? Czy wszelkie dodatki także tam zamawiałaś? Czy Twoja była z kolekcji tzw 'starszej' czyli np z poprzedniego roku? I, jeśli chcesz powiedzieć, to ile kosztowała? Bo jeśli chodzi o moje faworytki to ta środkowa jest z nowej kolekcji, więc jest najdroższa, a dwie skrajne to poprzednia, więc są ciut tańsze, no i Pani zaproponowała mi zniżkę, jeśli zdecyduję się jeszcze w to lato.
Przepraszam za taki komentarz, ale musisz mi wybaczyć, jestem totalnie owładnięta aktualnie sprawami sukni ;))
odpisze na maila :)
UsuńDobrze, że te burze macie juz za sobą. Przypuszczam, ze złozylo sie na nie wiele czynników, pewnie także stres...
OdpowiedzUsuńZabawne, ale my w tym tygodniu mamy podobne sprawy do załatwienia :) Na przykład też idziemy do księdza -załatwić zapowiedzi. Całą resztę już mamy oczywiście oprócz spowiedzi :) No i też idziemy do kwiaciarni - zaklepałam jakiś czas temu sobie termin na dekorację samochodu i bukiet i teraz idę "domówić" szczegóły
my juz zanieslismy wszystkie dokumenty, teraz tylko musimy doniesc dowody osobiste nasze i swiadkow i karteczki od spowiedzi w dniu slubu przed msza. Bukiet zamowiony, auto przyjedzie juz udekorowane, jeszcze tylko kwestia bukietow na stoly na sali :)
UsuńA to chyba źle przeczytałam z tym bukietem :)
Usuń"Nasze" auto przyjedzie dopiero w dniu ślubu bo to będzie samochód kolegi no i trudno żeby jechał 200km z Poznania z dekoracją :PDlatego sobie załatwimy to juz na miejscu.
A ta ostatnia spowiedz kiedy dokładnie ma być?
ostatnia spowiedz jest dzien przed slubem
UsuńMy wypozyczylismy auto-zabytek i wlasciciel sam go dekoruje :)
Najważniejsze, że wszystko wyszło na prostą :)
OdpowiedzUsuńTeraz to już naprawdę bliżej niż dalej!
to prawda
UsuńWidać krew pot i łzy występują przy wszystkich przygotowaniach... u nas znów burze na słońce czekamy...
OdpowiedzUsuńale.. coraz bliżej i tego się trzymamy :)
chyba bez tego nie da sie zorganizowac wesela :) Moja kolezanka miala to samo :P
UsuńTeraz juz ostatnia prosta :)
Całe szczęście, że się dogadaliście i jest już wszystko w porządku. Bo jakbyście mieli iść pokłóceni do ołtarza, to nie byłoby za dobrze ;)
OdpowiedzUsuńTaniec na pewno wyjdzie super! Nie stresuj się, bo wtedy będzie sztywno i nienaturalnie. To taniec. Po prostu wczuj się w muzykę, patrz na ukochanego i zapomnij o tych wszystkich ludziach wkoło.
Trzymam kciuki za udany ślub i wesele :) Żebyś w przyszłości wspominała ten dzień jako jeden z najpiękniejszych dni w Twoim życiu :*
Podaj mi swojego maila, to wyślę zaproszenie do siebie :)
Usuńno wlasnie chodzi o to, ze to nie byla klotnia miedzy nami, ale inny rodzaj konfliktu, ktory w pewien sposob nas dotknal. My pokloceni nie bylismy :)
Usuńkfiatushek@onet.pl
Rozumiem. W każdym razie najważniejsze, że dobrze się skończyło :)
Usuńjakbym czytała o sobie :) w dzień ślubu żadnego stresu, dopiero w trakcie obiadu czekając na "wywołanie" do pierwszego tańca - nogi trzęsły mi się jak galareta :D nie wiem czy u wszystkich działa, ale powiem Ci tylko że po pierwszych dźwiękach piosenki stres przechodzi :) a jak jeszcze goście okażą swoje wsparcie uśmiechem czy brawami to już w ogóle będziecie mieli ochotę tańczyć jeszcze raz :) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńoby i u nas to sie sprawdzilo ;)
UsuńWłaśnie ja się zastanawiam skąd Panna Młoda i Pan Młody biorą siły na to, żeby dotrwać do białego rana :)) Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńja juz teraz padam na twarz :)
Usuń